Wakacje nad Balatonem 2012
#41
Odpozdrawiamy i czekamy Uśmiech
Masz własną stronę internetową? Pomóż promować Forum Węgierskie!
Odpowiedz
#42
Nareszcie znalazłam troszkę czasu aby opisać kolejny dzień pobytu nad Balatonem.
Niedziela 12.08.2012
Skoro niedziela to miałam zamiar wybrać się do kościoła, który mieścił się 100 metrów od naszego kampingu. Wcześniej sprawdziłam, że msza św jest odprawiana o godz. 10. Więc zjedliśmy sobie z mężem śniadanko, pogoda była dość przyjemna więc posiedzieliśmy sobie przed namiotem i na 10.00 wybraliśmy się do Centrum.
Podchodząc do kościoła już z daleka widzieliśmy, że niestety nic się tam nie dzieje. Nie wiem czemu, ale kościół był zamknięty. Więc poszliśmy w stronę przystani i po drodze wymyśliliśmy, że może by tak dzisiaj kupić bilet Balaton Mix i ruszyć w podróż dookoła Balatonu. Na przystani sprawdziliśmy, że stateczek odpływa o godz. 11, więc szybka decyzja - do kasy - i kupujemy bilet. Wróciliśmy na kamping przebrać się w sportowe stroje, zabrać coś cieplejszego w torbę i wracamy na przystań, aby wsiąść na statek do Badacsony .
[Obrazek: 9ppbfo.jpg]
Bilet Mix Balaton
[Obrazek: 2w4fvy8.jpg]
Rozmieszczenie przystani nad Balatonem.
My wyruszyliśmy z Balatongyorok ( nr 10 ) z wpłynięciem do portu Szigliget, a wysiedliśmy w porcie Badacsony ( nr 12)
Tam wysiedliśmy i ponieważ nie było kursu statkiem w stronę Balatonfured, czyli jak najbardziej w stronę przeciwną od Keszthely, sprawdziliśmy jak to wygląda w przypadku pociągu. I okazało się, że za pól godziny mamy odjazd kolejki do Balatonfured. Pooglądaliśmy Badacsony - centrum, czyli masę straganów z pamiątkami, winem, knajpek z różnistym jedzeniem, skusilismy się na lody i udaliśmy się na peron.
Nadjechał nasz pociąg:
[Obrazek: 2ed9nvs.jpg]
super kolejka z klimatyzacją, prawie pusta, bardzo fajnie się nią jechało, widoki wspaniałe, tak wyglądało wnętrze:
[Obrazek: 29zezoj.jpg]
widok z okna pociągu:
[Obrazek: 5aie1j.jpg]
i po ok. godzinnej jeździe wysiadka w Balatonfured,

i tutaj troszkę sie pogubiliśmy, ponieważ dworzec kolejowy jest troszkę oddalony od jeziora i nabrzeża. Ale intuicja kazała nam iść w dół z górki, bo jezioro, wiadomo, musi być w dole. Doszliśmy do głównej drogi i teraz w lewo czy w prawo, aby dojść do jakiejś przystani. Już wiedzieliśmy, że aby się dowiedzieć o godzinie odpływania statku, trzeba iść do kasy a tam są ulotki na których są wypisane godziny odpływania statków do poszczególnych miejscowości. Nigdzie nie spotkałam się z rozkładem odpływania statków z konkretnych miejscowości - tak aby sobie to z góry zaplanować, więc poszliśmy na żywioł! Wracając do naszej wyprawy, w końcu przedarliśmy się przez kurort, gdzie była masa ludzi, tłok niemiłosierny i na ulicach i w knajpkach ( to nie dla nas) i dotarliśmy do mola z przytanią. Stały tam trzy statki, oczywiście każdy w innym kierunku. Ponieważ była już godzina 16 nie ryzykowaliśmy podróży w lewo czyli do Siofok, a bardziej w stronę naszego kampingu czyli do Tihany. I znów wiedziona intuicją podeszłam do kapitana statku który wpuszczał osoby na pokład i zapytałam czy ten statek jest do Tihany i po potwierdzeni weszliśmy na pokład - okazało się , że byliśmy ostatnimi osobami jakie zostały wpuszczone bo statek już odpływał. Więc na ostatnia chwilę się załapaliśmy. I płyniemy...........
[Obrazek: ou8xdu.jpg]
fragment Balatofured
[Obrazek: 2hdo56u.jpg]
nasz statek
[Obrazek: 20qjmlk.jpg]
No i popłynęliśmy na półwysep Tihany, Siofok widzieliśmy z daleka ( pozostawiamy sobie na następny raz), widoki piękne, mnóstwo żaglówek i po niedługim czasie byliśmy już na Tihany.
Szybciutko do kasy po folderek, aby się dowiedzieć kiedy odpływa kolejny statek i okazało się , że za godzinę mamy rejs na przeciwny brzeg do Balatonu z zawinięciem do portów Balatonszemes, Balatolelle i wysiadka w Balatoboglar.
Więc uznaliśmy, że już czas na obiad. Ponieważ bardzo nam zasmakowały langosze a jednocześnie nie chcieliśmy zbyt długo oczekiwać na przygotowanie posiłku zafundowaliśmy sobie po langoszu i piwku ( langosz tutaj nam smakował bardziej niz w Balatongyorok). I tak nam zleciała godzinka do odpłynięcia statku.
Poszliśmy na przystań i po wejściu na statek zajęliśmy bardzo dobre miejsce na rufie i przed nami 2,5 h rejs wzdłuż Balatonu.

[Obrazek: 2nsqv9.jpg]

Widoki były piękne, podróż trwała około 2h, w trakcie można sobie zejść na dolny pokład na kawkę ( niedrogą i pyszną) i do Balatonboglar dopłynęliśmy ok godziny 19.
No i teraz nam pozostało znaleźć dworzec kolejowy, ponieważ rejsy po Balatonie już się skończyły. Byliśmy po przeciwnej stronie Balatonu niż nasz samochód i namiot, ale do Keszthely było gdzieś ok godzinki jazdy pociągiem a nasz Balatongyorok to piąta stacja za Keszthely.
Po krótkim spacerze w stronę torów kolejowych okazało się, że za 1 minutę odjedzie nasz pociąg do Keszthely. Super!!!!!
No to siedzimy na peronie i czekamy.
[Obrazek: 2nr0euq.jpg]
Czekamy, a pani z megafonu cały czas zapowiada, że pociąg do Keszthely jest spóźniony. Przyjeżdżają różne pociągi i do Budapesztu i w przeciwnym kierunku, ale nasz jest ciągle opóźniony.
Zaczyna robić się ciemno i chłodno, a my siedzimy na peronie.........
W końcu przyjechał.......ale okazuje się, że ten pociąg nie jedzie dalej niż do Keszthely, a w dodatku jest to pociąg pospieszny ( niebieski) i zatrzymuje się tylko w większych miejscowościach. Więc wizja spędzenia nocy gdzieś w nieznanym nam się przybliżyła, tym bardziej, że przez Balatongyorok w nocy pociągi chyba nie jeżdżą, bo tory idą przy samym kampingu i jakoś w nocy nie słyszałam żeby coś tam przejeżdżało.
Ale siedzimy w pociągu do Keszthely, jest ciepło, wygodnie, co tam martwić się na zapas, tym bardziej, że objechaliśmy prawie cały Balaton dookoła!!!!
Po godzinnej jeździe wjeżdżamy na dworzec kolejowy w Keszthely i już z daleka widzimy, że na sąsiednim peronie stoi i czeka na nasz pociąg chyba!?, dobrze nam znana czerwona kolejka.
No to po wysiadce biegniemy szybciutko na peron obok. pytamy w biegu czy ten pociąg jedzie przez Balatongyorok i po potwierdzeniu wsiadamy, a on za chwilę rusza i cali szczęśliwi jedziemy do naszego upragnionego celu.
Po pięciu stacjach wysiadamy w naszej miejscowości, w której w dodatku odbywa się ostatni dzień Festiwalu wina. Więc po drodze na kamping wpadamy jeszcze na golonkę z grilla i po najedzeniu się, zmęczeni, acz szczęśliwi i najedzeni, idziemy do namiotu, gdzie czeka na nas czerwone winko z lodówki i tak kończymy dzień ( a właściwie noc bo jest już dobrze po 22).
Podsumowując, myślę, że mieliśmy i tak dużo szczęścia, bo udało nam się świetnie zsynchronizować kolejne środki lokomocji, czasami wpadając na ostatnią chwilę. Ale teraz mogę służyć za przewodnika wycieczek dookoła Balatonu.
Odpowiedz
#43
Zazdroszczę!!! To musiał być świetny dzień.

Sam post jest doskonały do czytania w długie zimowe wieczory. Do ulubionych ---> dodaję.
Odpowiedz
#44
Ta podróż jest nie tylko wspaniała do poczytania Oczko, ale również do zrealizowania.
A swoją drogą jest to nieźle zorganizowane, stwarza pole do wielu kombinacji w planowaniu podróży, ale i daje duże możliwości improwizacji, co widać z tej ciekawej relacji emi13214.
Odpowiedz
#45
Dziękuję za pochlebne komentarze, myślę, że garść moich informacji przyda się chętnym do odwiedzenia tego pięknego i jakże przyjaznego nam kraju. Mam do opisania jeszcze dzień dziewiąty i powrót do domu. W wolnej chwili postaram się wrzucić jeszcze kilka fotek.
Jeśli ktoś ma jakieś pytania służę pomocą. Pozdrawiam
Odpowiedz
#46
Witam.
Nasze wakacje nad Balatonem to skutek koligacji rodzinnych. Moja ciocia z pochodzenia była Węgierką. Niestety już nie żyje i wszelkich informacji o tym kraju musiałem dowiadywać się z różnych źródeł. Pewnego dnia doszedłem do wniosku, że warto byłoby przynajmniej raz obejrzeć kawałek miejsca z którego pochodziła ciotka.
Po negocjacjach doszliśmy do wniosku, że wyjazd na tydzień to strata czasu bo dwa dni w drodze więc stanęło na tym, że minimum dwa tygodnie. Jako że był to pierwszy tego typu nasz wyjazd nie chcieliśmy jechać w ciemno. Rozpoczęliśmy poszukiwania jakiegoś lokum. Początkowo nie mieliśmy nic sprecyzowanego. W pierwszym wariancie miało być razem z wyżywieniem. Jednak wariant ten odpadł, gdyż bariera językowa (wstyd pisać) dość duża i wszelkiego rodzaju wycieczki musielibyśmy dostosować do godzin posiłkowych. Stanęło na tym, że wynaleźliśmy domek w Internecie, dokonaliśmy rezerwacji i oczekiwaliśmy na datę wyjazdu. Pobyt nad Balatonem trwał od 16 do 30 sierpnia 2012 roku. Mieszkaliśmy w miejscowości Balatonlelle. Jechaliśmy w czteroosobowym składzie ze Świdnika, Rzeszowa oraz Nowego Sącza. Wyjazd właściwy rozpoczął się 16 sierpnia o godzinie 6 rano w Rzeszowie. Po dojechaniu do Nowego Sącza była przerwa na drugie śniadanie, na kawę i w dalszą drogę. Wybrałem trasę jadąc na Krynicę, Tylicz i przekraczaliśmy granicę w Muszynce. Droga dobra, mało uczęszczana więc spokojnie można jechać. Po dojechaniu do Bardejova dalsza droga już w kierunku na Kosice. W związku z tym, że źle skonfigurowałem nawigację odcinek autostrady między Presovem a Kosicami przejechałem bez opłaty (czekam na efekty). Nie widziałem żadnych bramek przed wjazdem i to mnie zmyliło. Ok godziny 15 trafiłem na szczyt komunikacyjny w Budapeszcie jednak udało się jakoś przetrwać i ok 16:30-16:45 odebraliśmy kucze od naszego wakacyjnego lokum. Po rozlokowaniu się wyruszyliśmy na rekonesans po miejscowości. W związku z tym, że 20 sierpnia to święto na Węgrzech więc trafiliśmy na długi miejscowy weekend. Na nasze nieszczęście akurat od piątku do niedzieli odbywał się na pobliskim kempingu jakiś „festiwal” muzyki metalowej i niestety pierwsze noce były dość zakłócone gdyż hałas cichł ok 1-2 w nocy. Ponad to w ciągu dnia odbywało się coś jakby festiwal, święto winaWino. Kramy, stragany, miejsca degustacji itp. Po zapoznaniu się z okolicą od następnego dnia rozpoczęliśmy aktywny wypoczynek w wodzie. I tu problem, bo powiedzieć dziecku aby nie wchodziło głębiej do wody niż do pasa to pójdzie 350m w głąb jeziora Uśmiech. Po wyczerpaniu się zapasów przywiezionych z kraju tzn. głównie pieczywa, wybraliśmy się na poszukiwanie jakiegoś sklepu. Na nasze szczęście w okolicy znajdują się sklepy różnych sieci handlowych. Znaleźliśmy całodobowe Tesco w sąsiedniej miejscowości, ponadto jest Lidl i Spar. Aby nie spędzać dużo czasu „przy garach” czasem wybieraliśmy się na degustacje miejscowych produktów kulinarnych do różnych knajpeczek. Co nas zaskoczyło, większość z tych lokali czynna jest do godziny 22-23. Jeden tylko lokal był czynny całodobowo, jednak tam jakoś nigdy nie dotarliśmy. Kuchnia miejscowa jest smaczna, jednak bardzo tłusta (przynajmniej naszym zdaniem).
W sąsiedniej miejscowości, Balatonboglár, znajduje się punkt widokowy. Jest to metalowa konstrukcja z kilkoma platformami. Dodatkowo w nocy jest oświetlona, co dodaje uroku miasteczku.
Poza kąpielami w Balatonie wybraliśmy się na wycieczkę do Siófok oraz do Keszthely. Bardzo urokliwe miasteczka.
Wielkim doświadczeniem, przynajmniej dla nas jako osób wierzących, był udział w węgierskiej mszy świętej. Różni się od tych znanych z naszych Kościołów jednak Bóg jest wszędzie taki sam i ten sam.
Poza kąpielami i zwiedzaniem czasem robiliśmy zdjęcia. I tym sposobem przeminęły dwa tygodnie i przyszedł czas powrotu. W czwartek 30 sierpnia wróciliśmy do kraju pełni wrażeń, nowych doświadczeń, podbudowani kulturą mieszkańców, zwyczajami na drogach oraz ich stanem a także z przeświadczeniem, że jeszcze kiedyś wybierzemy się na Węgry. Uśmiech

Odpowiedz
#47
"Iżusz Christusz" i "Amen" brzmią prawie tak samo. Oczko Kościoły może nie pękają w szwach, na składkę dają wprawdzie miedziaki - ale każdy, a nie co 15-ty, jak u nas (jak gdyby większość miała jakiś abonament albo bilet miesięczny Oczko ).
Odpowiedz
#48
Mała fotorelacja z naszych wakacji - cz. I:

[Obrazek: 1652978bc8eed745.jpg]
Na samym wjeździe witają gości w różnych językach

[Obrazek: 42eaf002db30d61d.jpg]
Siófok

[Obrazek: 7a52e8fd2f1ce16e.jpg]
Punkt widokowy w Balatonboglár

[Obrazek: 180d60535bb32da0.jpg]
Widok z punktu na okolicę

[Obrazek: 0fab7ce2eec9b881.jpg]
Punkt widokowy nocą

[Obrazek: 02193ed9cc694db8.jpg]

[Obrazek: aa247ba3bc94f754.jpg]

[Obrazek: 96007fb25d085bb5.jpg]
Wschód słońca z punktu widokowego

[Obrazek: c1fc7732a5409b92.jpg]
Głodomory, których nie sposób nakarmić Uśmiech
Odpowiedz
#49
Mała fotorelacja z naszych wakacji - cz.II:

[Obrazek: 13a8313bce44f70f.jpg]

[Obrazek: 9116ed8036f008f6.jpg]

[Obrazek: 04012e714a44c001.jpg]
Zachód słońca nad Balatonem (Balatonboglár)

Wycieczka do Keszthely

[Obrazek: d688c91264d88460.jpg]
Przed remizą strażacką

[Obrazek: 813d7a3444f6886e.jpg]
Miejscowe Gimnazjum

[Obrazek: ddc2e781e1a7b847.jpg]
Pałac Festeticsów

[Obrazek: d3a8cac86064fa47.jpg]
Otoczenie pałacu

[Obrazek: f9566a079f38e120.jpg]
Dziedziniec pałacowy

[Obrazek: 7987bcf468e7eaa4.jpg]
Pożegnalny obiadek

[Obrazek: daf075accae93fa8.jpg]
Pożegnanie... i w drogę do domku
Odpowiedz
#50
Taka słoninka to się chyba u Węgrów nazywa "koguci grzebień"?
Odpowiedz


Podobne wątki&hellip
Wątek: Autor Odpowiedzi: Wyświetleń: Ostatni post
  Tygodniowe Wakacje stef 4 3,583 07-09-2017, 12:10
Ostatni post: eplus
  pierwsze wakacje poza Polską z 2 letnim bobasem mazur1990 0 3,264 25-07-2017, 22:28
Ostatni post: mazur1990
  Sátoraljaújhely 2012 Brak 2 7,114 28-09-2013, 16:30
Ostatni post: georgb
  Maj 2012 - Tiszaujvaros, Sarospatak i okolice eplus 0 4,741 13-07-2013, 18:28
Ostatni post: eplus
  Najtańsze i najlepsze wakacje w życiu Vattras 10 12,778 29-08-2012, 23:15
Ostatni post: fvg



Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości