17-02-2017, 20:20
Ja nigdy nie próbowałem podjąć wyzwania nauczenia się tego języka, ale starałem się poznać podstawowe zwroty grzecznościowe i pisownię najważniejszych sygnałów, wskazówek i rzeczy. I tak parę lat zeszło zanim potrafiłem poprawnie, w dowolnej chwili, oficjalnie pożegnać się po węgiersku. Nie wiem dlaczego ten wyraz zawsze w potrzebie ginął mi w pamięci. Jest nazwa miejscowości - Sátoraljaújhely, której od początku nie trawiłem i tak mi zostało do dzisiaj. Podziwiam ludzi którzy nieprzymuszeni starają się poznać ten język. No jednak wielu ludzi ma jakiegoś innego "kota". Ja też swojego mam.
A teraz wracając do tematu posta: odpowiednia motywacja czyni cuda. Na wyjazdach zdarza mi się spotykać Wegrów, przez swoją profesję zmuszonych do kontaktu z turystami, którzy zupełnie wystarczająco radzą sobie z językiem polskim - przewodnicy, sprzedawcy wina, właściciele pensjonatów, itp.
Wtedy często dochodzi do zabawnych sytuacji: Węgrzy próbują i udają, że mówią po polsku, a my w rewanżu próbujemy mówić po węgiersku. Nie wiadomo co z tego wychodzi, ale porozumienie jest - czyli sukces!
A teraz wracając do tematu posta: odpowiednia motywacja czyni cuda. Na wyjazdach zdarza mi się spotykać Wegrów, przez swoją profesję zmuszonych do kontaktu z turystami, którzy zupełnie wystarczająco radzą sobie z językiem polskim - przewodnicy, sprzedawcy wina, właściciele pensjonatów, itp.
Wtedy często dochodzi do zabawnych sytuacji: Węgrzy próbują i udają, że mówią po polsku, a my w rewanżu próbujemy mówić po węgiersku. Nie wiadomo co z tego wychodzi, ale porozumienie jest - czyli sukces!