14-08-2014, 11:53
My zawsze paprykę pod różnymi postaciami. Suszoną kupujemy najczęściej od lokalnych wytwórców. Właśnie ostatnio sprzedawca proponował nam suszoną paprykę wędzoną, ale jakoś smak mi nie podszedł i nie kupiłem. Następnym razem się zdecyduję i zakupię. Natomiast pasty paprykowe i czosnkowe - ostre i łagodnie, w tubkach lub słoikach - najczęściej w supermarketach, czasem u przydrożnych sprzedawców. Doskonałe są prawie do wszystkiego. Ostatnio zacząłem sypać paprykę nawet do rosołu. Batoniki, np. Turo Rudi, oczywiście też, ale one nie zdąża dojechać do domu :-) Zawsze wleczemy ze sobą jakieś lokalne salami i wina. Za każdym razem inne.
Ponieważ ostatnio bywamy na Wyspie Żytniej na Słowacji (Žitný ostrov, Csallóköz), kupujemy również - z sentymentu do Czech - zapasy kultowej Kofoli, słowackiego lub czeskiego piwa i radlera, czesko-słowacke sałatki, pomazanki oraz chleb z kminkiem.
W słowackich marketach jest dużo wyrobów węgierskich importowanych lub węgierskich lokalnych, zwłaszcza na południu. Na miejscu zjadamy torby rohlików, kilogramy sałatek, słoiki kiszonych papryk nadziewanych kiszoną kapustą (na słodko, na ostro), melony, arbuzy, świeżą paprykę, owoce. Dużo lokalnych wyrobów tego typu można kupić przy kąpieliskach termalnych, co zwykle robimy. Sprzedają je zamieszkali tam Węgrzy. Wyspa Żytnia to spichlerz Słowacji, z głodu nie da się tam umrzeć.
Ponieważ ostatnio bywamy na Wyspie Żytniej na Słowacji (Žitný ostrov, Csallóköz), kupujemy również - z sentymentu do Czech - zapasy kultowej Kofoli, słowackiego lub czeskiego piwa i radlera, czesko-słowacke sałatki, pomazanki oraz chleb z kminkiem.
W słowackich marketach jest dużo wyrobów węgierskich importowanych lub węgierskich lokalnych, zwłaszcza na południu. Na miejscu zjadamy torby rohlików, kilogramy sałatek, słoiki kiszonych papryk nadziewanych kiszoną kapustą (na słodko, na ostro), melony, arbuzy, świeżą paprykę, owoce. Dużo lokalnych wyrobów tego typu można kupić przy kąpieliskach termalnych, co zwykle robimy. Sprzedają je zamieszkali tam Węgrzy. Wyspa Żytnia to spichlerz Słowacji, z głodu nie da się tam umrzeć.