25-11-2014, 22:09
Podróżując po zachodnich Węgrzech dogadywaliśmy się po niemiecku. Niektórzy, zwłaszcza osoby w średnim wieku i starsze, radzą sobie z tym językiem całkiem nieźle. Młodzi chętniej po angielsku, choć niemiecki też jakoś rozumieją. Dość często nie mogliśmy porozumieć inaczej niż po węgiersku. Wyglądało to tak, że słuchałem potoku słów (pamiętacie scenę z drugiej części CK Dezerterów, Budapeszt, przy odjeżdżającym tramwaju?), wyłapywałem z całości te kilka, które znałem, kojarzyłem lub przypominały mi się nagle z kontekstu, całość sklejałem do kupy, reszty domyślałem się po polsku i już prawie wszystko było jasne :-)
Raz zaskoczyła mnie starsza pani sprzedająca bilety w metrze. Przygotowałem sobie formułkę po węgiersku, ale chyba niezbyt dobrze ją próbowałem wymówić, gdyż pani, dość już zniecierpliwiona, odezwała się prawie czystym angielskim i powiedziała wszystko za mnie językiem Shakespearego. Mi pozostało tylko dopowiedzieć OK i thank you very much.
Raz zaskoczyła mnie starsza pani sprzedająca bilety w metrze. Przygotowałem sobie formułkę po węgiersku, ale chyba niezbyt dobrze ją próbowałem wymówić, gdyż pani, dość już zniecierpliwiona, odezwała się prawie czystym angielskim i powiedziała wszystko za mnie językiem Shakespearego. Mi pozostało tylko dopowiedzieć OK i thank you very much.