(03-02-2015, 10:10)chaladia napisał(a): Mam pytanie - czy w Siofok występują jakieś knajpki wegetariańskie, albo podające danie bezmięsne? Wiem, że można dostać zupę rybną, ale cały tydzień na zupie rybnej i pizzy wegetariańskiego byłoby trochę nudno.
Z całym szacunkiem dla przedmówców, ale chyba zabrakło tu odpowiedzi na zadane pytanie. A już na pewno dla kogoś, kto nie za bardzo zna zawiłości kuchni węgierskiej. Wiem, że mam refleks szachisty, ale wątek ciekawy - może komuś się przyda.
Węgry nie są zbyt przyjazne wegetarianom, zresztą tak samo jak Polska. Nie znam w Siófok, jak i nad całym Balatonem, typowo wegetariańskiej restauracji. Co nie znaczy, że dań wegetariańskich w karcie się nie spotka. I to nie tylko zupy rybnej i pizzy wegetariańskiej.
Pizza to oczywiście wyjście powszechne i bezpieczne. Rodzai zazwyczaj ze 40 plus dowolne kompozycje - każdego składnika można odmówić lub domówić. Kuchnia włoska w ogóle cieszy się powodzeniem, więc nie brakuje makaronów ze szpinakiem, tuńczykiem, warzywami. W każdym barze z gyrosem dostaniemy wegetariański falafel.
Wracając do kuchni węgierskiej, ja osobiście bardzo lubię smażony ser, czyli najczęściej ser trapistów w panierce, choć oczywiście można zamówić camembert (ale mamy kosztować kuchni węgierskiej
). Podają go z frytkami i/lub ryżem i naprawdę dwa potężne kawałki sera w panierce potrafią starczyć za porządny obiad.
Od razu mówię, że w wyższej kategorii hotelach osobne menu wegetariańskie jest normą. Są kąciki bio na szwedzkich stołach, specjalne potrawy bezglutenowe, dla cukrzyków itp. Ale nadbalatońskie skromniejsze restauracje podążają tym tropem. Coraz większy jest wybór np. sałatek bez dodatku mięsa.
Węgrzy uwielbiają wszystko panierować. Niespotykaną więc ciepłą przystawką są panierowane różyczki kalafiora czy pieczarki. Ortodoksom od razu mówię, że tłuszcze roślinne raczej skutecznie wypierają smalec. Choć do frytury on się lepiej nadaje i kropka. Z tych choćby względów podejrzenia może budzić każdy langosz (placek smażony w głębokim tłuszczu, tradycyjnie podawany z czosnkiem, śmietaną i startym żółtym serem).
Kolejny węgierski wynalazek to potrawki/gulasze warzywne (főzelék) - z fasolki, kabaczków, groszku, dynii. Pycha! Ale na jakim tłuszczu była robiona do nich zasmażka, wie tylko kucharz.
Leczo jest potrawą rzadko spotykaną w restauracjach jako osobne danie (w ogóle jest rzadko spotykaną potrawą w lokalach, bo to się robi w domu - powiedzmy jak gołąbki w Polsce). Prędzej coś jest w sosie leczo. I to zazwyczaj kotlet. Ale nawet leczo samo w sobie bez choćby skrawków boczku Węgrom wydaje się dziwne. Tak jak nam kompletnie postny bigos.
Oczywiście Balaton to nieskończone bogactwo ryb, od sandacza (fogas) począwczy przez sumy, szczupaki itd. Tylko proszę nie dawajcie się skusić na świeżą rybę o nazwie hekk, bo to morszczuk, który żyje wyłącznie w Atlantyku i nie ma nic wspólnego ze świeżością i Balatonem.
Jeśli ktoś lubi dania obiadowe na słodko, to na pewno nie będzie zawiedziony. Latem mnóstwo jest zup owocowych, a o każdej porze roku - naleśników z serem, dżemem, czekoladą, orzechami.
Podsumowując - moim zdaniem łatwiejszy jest los wegetarianina nad Balatonem niż nad Bałtykiem. I tańszy