Liczba postów: 7
Liczba wątków: 2
Dołączył: 09.07.2012
Reputacja:
0
Proszę o poradę jak najlepiej się dostać z Budapesztu do Blatonfured.
Znajomi szukają połaczenia do Balatonfured z Częstochowy. Należą do tych szczęsliwych co auta nie mają i do Budapesztu jakoś dojadą ( pociąg albo jakieś połaczenie autokarowe, ale co dalej.
Liczba postów: 57
Liczba wątków: 0
Dołączył: 28.06.2012
Reputacja:
20
(17-07-2012, 15:03)Maciekczawa napisał(a): Proszę o poradę jak najlepiej się dostać z Budapesztu do Blatonfured.
Znajomi szukają połaczenia do Balatonfured z Częstochowy. Należą do tych szczęsliwych co auta nie mają i do Budapesztu jakoś dojadą ( pociąg albo jakieś połaczenie autokarowe, ale co dalej.
ELVIRA pomoże
Liczba postów: 2,303
Liczba wątków: 240
Dołączył: 28.01.2012
Reputacja:
375
Też jestem zdania, że nad Balaton najlepiej jechać pociągiem. Sprawdzaj połączenia z dworca Budapest-Déli.
Liczba postów: 162
Liczba wątków: 18
Dołączył: 03.06.2012
Reputacja:
69
Przyznam, że trudno jest o dobre połączenie z Balatonem. Jeżeli jeżdżę sama do Balatonfured to autobusem z Krakowa do Budapesztu. Autokar zatrzymuje się tutaj na Dworcu Nepliget, skąd są też połączenia autokarowe z Balatonem. Wystarczy przejść z peronu na peron. Kiedyś jechałam z bratem pociągiem, to musiałam przemieścić się z dworca Keleti na Deli metrem z jednego końca Budapesztu na drugi.
Osobiście polecam autobus, bo tańszy niż pociąg. Autobus wyjeżdża z Krakowa 2 razy w ciągu dnia - rano ok 6.00-700 i o 15.00. Jest dwóch przewoźników Eurolines i Orangeways, z tym, że ten drugi staje na stadionie niedaleko Nepliget.
Liczba postów: 162
Liczba wątków: 18
Dołączył: 03.06.2012
Reputacja:
69
Jeżeli wyjedziesz z Krakowa o 6-7 rano to jesteś w Budapeszcie o 14-15 na Dworcu Nepliget, a stamtąd bez problemu dojedziesz do Balatonfured. Podróż trwa około 2 godzin.
Liczba postów: 480
Liczba wątków: 4
Dołączył: 31.01.2012
Reputacja:
113
(18-07-2012, 11:13)malika_12 napisał(a): (...)Kiedyś jechałam z bratem pociągiem, to musiałam przemieścić się z dworca Keleti na Deli metrem z jednego końca Budapesztu na drugi.(...) O, muszę się czepnąć, jeśli wolno. Ani Keleti, ani Déli nie leżą na krańcach miasta. Patrząc agrarnie, to leżą w środku Pesztu i Budy, a podróż między nimi do uciążliwych chyba nie może należeć, bo oba znajdują się przy jednej linii metra. Jednak by być sprawiedliwym dodam, że nawet ona jest upierdliwością, gdy przesiadka z autobusu do autobusu wymaga jedynie przejścia przez peron. A jeśli jeszcze autobus jest tańszym środkiem lokomocji, to i bilet na metro robi się drogi.
Liczba postów: 162
Liczba wątków: 18
Dołączył: 03.06.2012
Reputacja:
69
Rzeczywiście, przesadziłam z odległościami, ale dla mnie to było trochę uciążliwe bo spędziłam całą noc w pociągu i po prostu byłam zmęczona, a tu trzeba było znaleźć przystanek metra i kolejny peron. Oczywiście nie miałam na myśli tego, że cena biletu na autobus jest niższa od ceny biletu na metro, tylko koszt całej podróży z centrum Polski nad Balaton autobusem jest mniejszy niż pociągiem.
Liczba postów: 480
Liczba wątków: 4
Dołączył: 31.01.2012
Reputacja:
113
No właśnie! I trzeba jeszcze bulić za metro. Bilans za i przeciw jasno wskazuje na autobus. Autobusy, znaczy.
Liczba postów: 162
Liczba wątków: 18
Dołączył: 03.06.2012
Reputacja:
69
Trzy lata temu pojechałam do rodzinki nad Balaton. Miałam ograniczone finanse więc chciałam się tam dostać najtańszym kosztem. Dostałam się tam e-autostopem. Zabrałam się z pewnym młodym małżeństwem z Warszawy. Jechali na wypoczynek do Chorwacji, ale chcieli też zahaczyć o Balaton. Chcieli, żebym znalazła im tani nocleg, mogło być nawet pole kempingowe, gdzie mogliby przespać w samochodzie. Poprosiłam o pomoc wujka w znalezieniu noclegu. Ten zaproponował, że jeśli chcą spać w samochodzie to nie muszą jechać na kemping, tylko mogą to zrobić u niego na podwórku. Małżeństwo zażyczyło sobie 150 zł w jedną stronę (mój budżet na podróż liczył 300 zł). Kiedy dojechaliśmy na miejsce owi państwo zobaczyli duży, piętrowy dom, w którym mieszkało moje wujostwo. Od razu zamarzyło im się nocowanie w łóżku. Pani stwierdziła, że chciałaby rozprostować nogi. Kiedy wujek powiedział, że to nie możliwe państwo poszło szukać noclegu nad Balatonem. Znaleźli kemping, o którym im wcześniej mówili, ale w sumie nic nie załatwili bo wejście znajdowało się z drugiej strony. Ustaliliśmy też, że jeśli nie znajdą noclegu gdzie indziej i będą musieli spać w samochodzie to zapłacę im 130 zł. Po dwóch godzinach wrócili do nas. Stwierdzili, że nic nie znaleźli, ale jadą dalej w stronę Chorwacji. Wzięli ode mnie 150 zł. Miałam z nimi wracać do domu. Kiedy nadszedł czas wyjazdu do Polski, to okazało się,że oni już od dawna są w domu. Trochę się zdenerwowałam to sytuacją i zaczęłam szukać wraz z wujkiem transportu do Polski. Chciałam wracać autobusem z Budapesztu do Krakowa, a wujek uparł się na pociąg. Kiedy powiedziałam mu, że ten jest droższy od autobusu to nie uwierzył. W niedzielę o 8.00 poszedł na dworzec pkp spytać się o połączenie i ceny. I wtedy przekonał się, że miałam rację. W końcu przypomniałam sobie, że do mojego kuzyna mieszkającego również w Furedzie przyjechała kuzynka jego żony. Ona jest Węgierką, a jej mąż jest Łotyszem. Więc spytałam, czy przypadkiem nie jadą na Łotwę. Tak się złożyło, że jechali. Zabrałam się z nimi. Podróż kosztowała mnie 13 zł (opłata za przejazd autostradą Kraków-Katowice). U mnie w domu byliśmy o 1.00. Bogi z mężem i dzieckiem przenocowała u mnie i wcześnie rano wyruszyli w dalszą drogę.
Liczba postów: 162
Liczba wątków: 18
Dołączył: 03.06.2012
Reputacja:
69
Jeśli chodzi o odległości, jeśli jesteś bardzo zmęczony to nawet niewielka odległość wydaje się ogromnie wielka. Parę lat temu wybrałam się na weekend majowy (1-3 maja) w Jurę na rowerze. Zaklepałam sobie nocleg u pewnego małżeństwa w Ogrodzieńcu. Moja trasa prowadziła przez Przedbórz, Pilicę, Ogrodzieniec. Według moich wyliczeń miałam pokonać tego dnia około 100 km. Po drodze miałam pokonać odcinek trasą Jędrzejów-Częstochowa. Na mapie trasa ta była zaznaczona na pomarańczowo. A jak wiemy wszystkie ruchliwe drogi krajowe na mapach są oznaczone na czerwono. Skojarzyłam sobie te dwa fakty i postanowiłam ominąć ten odcinek. Pojechałam bocznymi uliczkami, i tym sposobem zrobiłam o wiele więcej kilometrów niż przewidziałam. Był już późny wieczór kiedy dotarłam do Pilicy. Do gospodarzy tego dnia już nie dotarłam. Spałam u zakonników w Pilicy. Nawet nie wiem co to był za klasztor. Dotarłam do niego z trudem po 23.00, bo nie mogłam znaleźć drogi. Kiedy powiadomiłam gospodarza o tym, że tego dnia do niego nie dotrę był bardzo zdziwiony. Stwierdził, że to już tak blisko, jakieś 10 km. Ale ja byłam tak zmęczona, że nie miałam siły na nic. Kiedy mu to powiedziałam, zrozumiał i dodał: "Słyszę jak pani dycha." Spotkaliśmy się na drugi dzień przed południem. Cały dzień spędziłam w Ogrodzieńcu. Kolejnego dnia pojechałam do Częstochowy przez Mirów, Potok Złoty, Olsztyn. Wiatr tego dnia był bardzo silny, przy zjeździe z górki jechałam powoli bo był duży opór powietrza. Gospodarz poradził mi, żebym wróciła się do Zawiercia na pociąg, ale ja się uparłam przy swoim. Z Ogrodzieńca wyjechałam około 9.00-10.00. W Częstochowie byłam po 18.00. Do domu wróciłam pociągiem. Jak widać z moich doświadczeń pojęcie odległości jest względne, zależy od tego czy jesteś zmęczony (czasami wręcz wyczerpany) czy nie.
|