Znajoma studentka podjęła praktykę z Erazmusa w Walencji. Załatwiła nam wszystkie formalności na swoim terenie - nocIegi na prywatnych kw@terach, bilety autobusowe, podpowiedziała też tanie połączenie lotnicze. Do Alicante, bo Walencja i Barcelona są w wakacje oblężone - trzeba było planować rok wcześniej. Z Krakowa - bo Jasionka do Hiszpanii ostatnio nie odprawia. W sierpniowe popołudnie wyruszamy koleją żelazną do Balic.
![[Obrazek: 654abca8377af849.jpg]](http://images75.fotosik.pl/878/654abca8377af849.jpg)
Mam dość oryginalną walizkę na netbooka - z napisem BOSCH - i na lotnisku oficer SG pyta, czy zamierzam wziąć do samolotu wiertarkę. Domyślałem się, że ostrych wierteł nie wolno - okazuje się, że wiertarek też, jak najbardziej serio. Więc ja przechodzę do kontry i pytam oficera, czy jest zakaz na drukarki 3D. Nie ma! Taką drukarką można sobie na pokładzie samolotu wydrukować nóż, siekierę czy nawet plastikowy pistolet! Choć z nabojem byłby problem - prochu chyba nie da się wydrukować z typowego knota do drukarek, a knot trotylowy mógłby zostać wykryty na kontroli. Ograniczeniem mogłaby też być pojemność akumulatora maszynki, bo na akumulatory w bagażu są limity. I wyobrażam sobie brodatych terrorystów podających jeden drugiemu przez rzędy foteli powerbanki i baterie wyjęte ze smartfonów, aby dodrukować trzonek maczety... Uwagę służb wzbudza też nasz zafoliowany twarożek - został przebadany pod kątem zawartości substancji psychoaktywnych. Po odwiedzinach w sklepie wolnocłowym wznosimy się w powietrze, by tuż przed północą wyjść na rozgrzaną płytę lotniska Alicante.
![[Obrazek: a06e436f45f6f5ca.jpg]](http://images77.fotosik.pl/879/a06e436f45f6f5ca.jpg)
Do miasta musimy się dostać taksówką, gdyż ostatni kurs autobusowy jest równo z dobranocką dla kur. Do tego zwiesiła mi się komórka, a taki incydent doprowadza mnie do gorączki, na kolację jest ostra pizza, więc o mało nie wykipiałem. W końcu rano udało się odzyskać kontakt ze światem.
nasz pokój:
![[Obrazek: 038e1123ab9f3666.jpg]](http://images76.fotosik.pl/879/038e1123ab9f3666.jpg)
widok z okna:
![[Obrazek: 7a2bffed60239b20.jpg]](https://images92.fotosik.pl/122/7a2bffed60239b20.jpg)
Po d0mowym śniadaniu wyruszamy na podbój Alicante. Naszą uwagę zwraca twierdza na wysokiej górze - postanawiamy się tam wspiąć, ale przypadkiem trafiamy na windę, która zawozi nas na sam szczyt.
![[Obrazek: 2e3879544f39e05e.jpg]](http://images78.fotosik.pl/880/2e3879544f39e05e.jpg)
Zamek jest w znacznej części rekonstrukcją - z plansz i wyświetlanego na ekspozycji filmu dowiadujemy się, że wieki temu został wysadzony w powietrze podczas oblężenia.
![[Obrazek: 195391d97170cb2f.jpg]](http://images76.fotosik.pl/879/195391d97170cb2f.jpg)
Podziwiamy widoki na miasto i morze.
![[Obrazek: b7d31ccf68da2f2b.jpg]](http://images75.fotosik.pl/878/b7d31ccf68da2f2b.jpg)
![[Obrazek: bd221b97a0872f17.jpg]](https://images90.fotosik.pl/121/bd221b97a0872f17.jpg)
Jednocześnie studentka przekazuje nam swoje spostrzeżenia. Alicante jest o wiele czystszym i sympatyczniejszym miastem od Walencji. Hiszpanie żyją sobie na luzie, nie przemęczają się i celebrują sjestę. W mieście, przy drogach i na lotnisku nie widać żadnych reklam ani billboardów. A studentka kształci się na kierunku marketingowo-produktowo-brandingowym (mam nadzieję, że nie napisałem jakiejś herezji). Przypomina mi się dowcip o dwóch przedstawicielach handlowych branży obuwniczej. Gdy znaleźli się w Afryce, jeden natychmiast stwierdził, że tu nic nie zarobi, bo ludzie chodzą boso, drugi uznał, że wszyscy Afrykanie to jego potencjalni klienci.
Schodzimy ze wzgórza pieszo i udajemy się na plażę.
![[Obrazek: 905e3b1a08fd3ab8.jpg]](http://images78.fotosik.pl/880/905e3b1a08fd3ab8.jpg)
Sto metrów drobnego piaseczku i ciepłe morze. Kąpiel i opalanie pod opieką ratownika, a wieczorem autobus zawozi nas do Walencji.
![[Obrazek: 654abca8377af849.jpg]](http://images75.fotosik.pl/878/654abca8377af849.jpg)
Mam dość oryginalną walizkę na netbooka - z napisem BOSCH - i na lotnisku oficer SG pyta, czy zamierzam wziąć do samolotu wiertarkę. Domyślałem się, że ostrych wierteł nie wolno - okazuje się, że wiertarek też, jak najbardziej serio. Więc ja przechodzę do kontry i pytam oficera, czy jest zakaz na drukarki 3D. Nie ma! Taką drukarką można sobie na pokładzie samolotu wydrukować nóż, siekierę czy nawet plastikowy pistolet! Choć z nabojem byłby problem - prochu chyba nie da się wydrukować z typowego knota do drukarek, a knot trotylowy mógłby zostać wykryty na kontroli. Ograniczeniem mogłaby też być pojemność akumulatora maszynki, bo na akumulatory w bagażu są limity. I wyobrażam sobie brodatych terrorystów podających jeden drugiemu przez rzędy foteli powerbanki i baterie wyjęte ze smartfonów, aby dodrukować trzonek maczety... Uwagę służb wzbudza też nasz zafoliowany twarożek - został przebadany pod kątem zawartości substancji psychoaktywnych. Po odwiedzinach w sklepie wolnocłowym wznosimy się w powietrze, by tuż przed północą wyjść na rozgrzaną płytę lotniska Alicante.
![[Obrazek: a06e436f45f6f5ca.jpg]](http://images77.fotosik.pl/879/a06e436f45f6f5ca.jpg)
Do miasta musimy się dostać taksówką, gdyż ostatni kurs autobusowy jest równo z dobranocką dla kur. Do tego zwiesiła mi się komórka, a taki incydent doprowadza mnie do gorączki, na kolację jest ostra pizza, więc o mało nie wykipiałem. W końcu rano udało się odzyskać kontakt ze światem.
nasz pokój:
![[Obrazek: 038e1123ab9f3666.jpg]](http://images76.fotosik.pl/879/038e1123ab9f3666.jpg)
widok z okna:
![[Obrazek: 7a2bffed60239b20.jpg]](https://images92.fotosik.pl/122/7a2bffed60239b20.jpg)
Po d0mowym śniadaniu wyruszamy na podbój Alicante. Naszą uwagę zwraca twierdza na wysokiej górze - postanawiamy się tam wspiąć, ale przypadkiem trafiamy na windę, która zawozi nas na sam szczyt.
![[Obrazek: 2e3879544f39e05e.jpg]](http://images78.fotosik.pl/880/2e3879544f39e05e.jpg)
Zamek jest w znacznej części rekonstrukcją - z plansz i wyświetlanego na ekspozycji filmu dowiadujemy się, że wieki temu został wysadzony w powietrze podczas oblężenia.
![[Obrazek: 195391d97170cb2f.jpg]](http://images76.fotosik.pl/879/195391d97170cb2f.jpg)
Podziwiamy widoki na miasto i morze.
![[Obrazek: b7d31ccf68da2f2b.jpg]](http://images75.fotosik.pl/878/b7d31ccf68da2f2b.jpg)
![[Obrazek: bd221b97a0872f17.jpg]](https://images90.fotosik.pl/121/bd221b97a0872f17.jpg)
Jednocześnie studentka przekazuje nam swoje spostrzeżenia. Alicante jest o wiele czystszym i sympatyczniejszym miastem od Walencji. Hiszpanie żyją sobie na luzie, nie przemęczają się i celebrują sjestę. W mieście, przy drogach i na lotnisku nie widać żadnych reklam ani billboardów. A studentka kształci się na kierunku marketingowo-produktowo-brandingowym (mam nadzieję, że nie napisałem jakiejś herezji). Przypomina mi się dowcip o dwóch przedstawicielach handlowych branży obuwniczej. Gdy znaleźli się w Afryce, jeden natychmiast stwierdził, że tu nic nie zarobi, bo ludzie chodzą boso, drugi uznał, że wszyscy Afrykanie to jego potencjalni klienci.
Schodzimy ze wzgórza pieszo i udajemy się na plażę.
![[Obrazek: 905e3b1a08fd3ab8.jpg]](http://images78.fotosik.pl/880/905e3b1a08fd3ab8.jpg)
Sto metrów drobnego piaseczku i ciepłe morze. Kąpiel i opalanie pod opieką ratownika, a wieczorem autobus zawozi nas do Walencji.