07-04-2014, 23:38
(07-04-2014, 9:06)eplus napisał(a): - poznawanie lokalnej kuchni - na każdym wyjeździe staram się zrobić jedno wyjście do restauracji, poza tym większość pobytu z oszczędności na konserwach,
- zakupy, ale bez przesady,
- odrabianie zaległości w czytaniu (to można połączyć z kąpielą),
- spacery.
Na zwiedzanie jest już raczej za późno.
U mnie podobnie, ale jednak trochę inaczej
- poznawanie lokalnej kuchni ... - chodzimy do knajpek, ale głównie dla osób miejscowych (te dla turystów tylko wyjątkowo) bo raz że jedzenie bardziej prawdziwe, a dwa że taniej; co do konserw, to od kilku lat nie zabieramy, bo na miejscu kupujemy na śniadania i kolacje (jeśli nie jemy na mieście) i to wcale nie najdroższe produkty, co moim zdaniem wychodzi podobnie jak w Polsce, a kanapek z ichnim paprykowym salcesonikiem zagryzanych seledynową półostrą papryką u nas nie uświadczysz ; jeszcze a propos oszczędzania, to głównie robimy to w kontekście basenowego jedzenia; zabieramy kanapki i napoje (na basenie cena na przykład fanty 0,25l = 2l w sklepie), jemy w basenowych knajpkach czy fastfoodach bardzo rzadko, wolimy - jak wyżej - knajpki na mieście.
- zakupy ale bez przesady ... - też niewiele, a co do wina, to ponieważ ja nie piję, ilości przywożone raczej symboliczne.
- odrabianie zaległości w czytaniu ... - też zgoda na szczęście do samochodu można zabrać trochę kilogramów książek i obowiązkowo od dwóch, trzech lat "Gulasz z turula" czytany (nieważne, że kolejny raz) na Węgrzech inaczej się odbiera; teraz będzie "Czardasz z mangalicą".
- spacery - jako takie raczej mało,
- "na zwiedzanie jest już raczej za późno" - my często najpierw coś zwiedzamy (nawet dojeżdżając kilkanaście/kilkadziesiąt km) a potem od godz. 12 czy nawet 14 jedziemy na baseny oczywiście są też dni całkowicie basenowe i całkowicie turystyczne.