Jak zaczęła się Wasza przygoda z Węgrami?
#28
Jest to pierwsza moja wiadomość tutaj, więc pragnę wszystkich przywitać gorąco =)

Moja historia w zasadzie się dopiero zaczyna, jednak jej korzenie sięgają troszkę dalej. Historia jest całkiem (moim zdaniem) ciekawa, więc w skrócie pozwolę sobie opowiedzieć.

Pod koniec roku 1966 mój ojciec został wcielony przez Rzeczpospolitą Polską Ludową w szeregi Sił Zbrojnych Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej. Tutaj należy nadmienić, że moja rodzina jeszcze przed wojną była bardzo patriotyczna, toteż władza ludowa starała się po wojnie ją jak najbardziej upokorzyć i uprzykrzyć jej życie. Ojciec wielokrotnie bity i szykanowany przez oficerów politycznych za
'niejednomyślne z drogą partii' poglądy oraz pochodzenie (a także dzięki donosom od 'kolegów') dostał tak zwaną 'dosługę' - rodzaj kary, czyli przedłużenie czasu odbywania zasadniczej służby wojskowej. Jakoś latem 1968 roku, odliczając już raczej dni do zakończenia tejże służby i przeniesienia do rezerwy, jednostka w której służył otrzymała rozkaz wyjazdu do Czechosłowacji. Dziś, jak wiemy z historii, chodziło o 'Operację Dunaj' czyli interwencję podczas 'Praskiej Wiosny', wtedy jednak, z jego pożegnalnych listów do jego matki, a mojej babci, wynikało jakby jechał na wojnę, z której już nie wróci. Na szczęście wrócił, na dodatek z przyjacielem na całe życie. Ale po kolei.

O ile przebiegu interwencji nie chcę opisywać, bo nie o tym jest temat, w skrócie więc - mój ojciec był odpowiedzialny jako wartownik za pilnowanie cysterny z wodą pitną dla wojsk (Czesi zatruwali ujęcia wody, aby wojska Układu Warszawskiego nie miały czego pić - swoją drogą ciekawa taktyka) oraz był kierowcą. Któregoś dnia dowódca mojego ojca dostał roozkaz przetransportowania jakichś skrzyń na południe do jakiegoś sztabu, więc wraz ze swoją drużyną wsiedli na jakiegoś tam KRAZa (ojciec, jako że był po zawodówce samochodowej, miał 'zaszczyt' prowadzenia pojazdu) i pojechali. Dowódca okazał się 'człowiekiem', więc jakoś pod wieczór, nie dotarłszy do miejsca przeznaczenia, zatrzymali się, aby napić się przemyconej skądś księżycówki i zrobienia przerwy. Podczas spożywania bimbru natknęli się na rozprowadzającego wartę, młodego oficera armii węgierskiej, z którym postanowili na pobliskiej wartowni kontynuować, za jego zachętą, imprezę. Brak większych przeszkód językowych (wszyscy mówili wtedy po rosyjsku) spowodował, że zostali do rana, wymieniając się adresami i żałując, że spotykają się w takich okolicznościach - oczywiście wieczorem także o tym wspominali, jednak obawiając się 'gumowych uszu' i potencjalnych konfidentów rozmowa - jak wspomina mój ojciec - traktowała głównie o 'dupie maryni', aby nie poruszyć tematów 'niewygodnych'.

Po powrocie i zakończeniu służby, a w zasadzie po kilku latach, mój ojciec, mając kontakt zarówno ze swoim ówczesnym przełożonym, dowódcą drużyny (i do dziś dnia mam kontakt z jego 'dziećmi' - piszę 'dziećmi' w cudzysłowiu, bo to już poważni, dorośli ludzie), postanowili przy wspominkach, że wypadałoby podziękować tamtemu napotkanemu oficerowi i napisali do niego list. Korespondencja trwała przez kilka dobrych lat (przerywana m.in. interwencjami urzędu bezpieczeństwa, milicji - częstymi nieproszonymi gośćmi w domu mojego ojca i babci), aż do momentu urwania kontaktu gdzieś na początku lat 80 (prawdopodobną przyczyną był stan wojenny). Mój ojciec, po wyjściu z wojska, w międzyczasie po wielokrotnych próbach, nosząc przez kilka lat worki w stoczni, dostał się na upragnione studia medyczne. W roku 1988 odebrał dyplom, nadeszła potem reformacja ustrojowa i w końcu o znajomym z Węgier - pod wpływem prozy życia - zapomniał. W roku 2004, w stopniu podpułkownika rezerwy, już niepodległego Wojska Polskiego, zmarł jego kolega dowódca. Służył do 1999 roku, potem odszedł na emeryturę, w 1998 widział się mój ojciec z nim po raz ostatni. Do dnia dzisiejszego mam kontakt z jego dziećmi, z którymi razem spędzaliśmy wakacje.

Historia w zasadzie tutaj miałaby swój koniec, gdyby nie fakt, jaki się dokonał jakiś czas temu. Mój ojciec, z którym tą powyższą historię wtedy zaledwie kilka miesięcy wcześniej wspominaliśmy, zadzwonił któregoś dnia wieczorem. Było to jakoś pod koniec października 2006. Odebrał list od dawno zapomnianego znajomego, który znalazł jego adres przez internet. Nie mógł się nadziwić i ojciec poprosił, abym przyjechał do niego. Przy pomocy dobrodziejstwa internetu skontaktowaliśmy się po kilku dniach z jego znajomym, ich rozmów i e-maili nie było końca. Postanowili, że musi dojść do spotkania. Spotkali się w Polsce, mój ojciec, zajmujący się raczkującą wtedy implantologią protetyczną po kosztach wymienił mu uzębienie na nowe, wizyta zaplanowana na 3 dni przerodziła się na niemal dwutygodniowe spotkanie, pełne niesamowitej życzliwości i opowieści na temat tego, co działo się podczas długiej ciszy. Okazało się, że nasz węgierski przyjaciel Elek, pisał listy, które po 81 zaginęły w odmętach biurek polskich cenzorów, zapewne z obawy przed szpiegostwem, a w jednym z nich podawał adres, pod który się przeprowadza, stąd wyniknął brak kontaktu. Pod koniec swojej wizyty, pragnąc się zrewanżować, zaprosił nas do siebie. Wizyta przekładała się z roku na rok, ale tego roku na pewno dojdzie do skutku - bilety już zabukowane, lecimy z ojcem do Budapesztu w czerwcu =)

Ta historia przez lata, aż do dziś, mieniła i mieni mi się jako wzorcowy, współczesny przykład polsko-węgierskiej przyjaźni, którą, mam nadzieję, będzie mi zaszczyt kontynuować przez kolejne pokolenia, gdy kiedyś (oby jak najpóźniej) mojego ojca zabraknie.

Przepraszam za długość wiadomości i trochę zbyt sentymentalny ton =)
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
RE: Jak zaczęła się Wasza przygoda z Węgrami? - przez Zero Cool - 02-04-2013, 0:31

Podobne wątki&hellip
Wątek: Autor Odpowiedzi: Wyświetleń: Ostatni post
  Moja mała przygoda z Węgrami claudiene 15 21,543 07-09-2017, 21:32
Ostatni post: piablo75
  Moja przygoda z Węgrami. grzesiuu 5 7,869 21-05-2015, 13:21
Ostatni post: Katia
  Jak się zaczęła moja przygoda z Węgrami SKORPIONFH 8 7,359 09-08-2014, 21:51
Ostatni post: Simon



Użytkownicy przeglądający ten wątek: 123 gości