Krzysztof Jagielski: "Saga Siedmiogrodzka"
#1
Krzysztof Jagielski

Saga Siedmiogrodzka
czyli saga rodu Sebastiana Strack-Erős, wiernego poddanego węgierskiego majestatu króla Istvána Pierwszego i królowej Giseli


[Obrazek: 2ihms0y.jpg]

Od jakiegoś czasu w księgarniach dostępna jest ta pozycja. Czy ktoś miał okazję czytać? Jak wrażenia? Zastanawiam się nad zakupem i z chęcią poznam Wasze opinie. Zapraszam do dyskusji!
Masz własną stronę internetową? Pomóż promować Forum Węgierskie!
Odpowiedz
#2
I jeszcze fragment, na który natrafiłem w sieci:

Cytat:Braciom Węgrom – Polak
W hołdzie tym, co wyszli na ulice, tym, którzy walczyli, tym, którzy oddali życie za Ojczyznę, bohaterom Powstania Budapeszteńskiego 1956
Pamięci śp. Teściów László Stark i Teréz Gábosi
Pamięci Béla Hamvas – „Filozofa wina”
Za wszystkie miłe chwile na Ziemi Węgierskiej spędzone


Wstęp

Gdy na ziemiach, zwanych dzisiaj Europą, pokaranych Attylą „Biczem Bożym”, życie wracało do równowagi, to w dziesiątym wieku doznały one ponownie takiego „dopustu bożego”, iż uwierzono w zapowiadany koniec świata.
Rabunkowe najazdy Węgrów docierające do najodleglejszych zakątków kontynentu, łupieżcze wyprawy morskie i rzeczne wikingów, ekspansja Arabów, wyprawy pirackie i bandyckie, arabscy djichs plądrujący wybrzeża Morza Śródziemnego, a także porachunki sąsiadów, wykorzystujących chętnie sytuacje, gdy grabież była zjawiskiem powszechnym, powodowały, że ci, co pozostawali przy życiu, a żyli w ciągłej niepewności i w strachu przed piekłem, tak jakby ono było gorsze od tego, czego doznawali tu na ziemi, nie przejmowali się zbyt cudzym cierpieniem, cierpieniem swoich najbliższych, nie cenili także swojego.
Przemoc należała do przyjętych zwyczajów. Przejawiała się w bijatykach i mordach bez przyczyny, w popisywaniu się zwierzęcą siłą. Rabunek i prawo pięści były środkami zapewnienia sobie zarówno chleba jak i bogactwa.
Ilość przekazów – ma się rozumieć tylko pisanych – z tamtych czasów jest znikoma, a ci, co je tworzyli, byli często „dobrze poinformowani” określając to współcześnie. Nierzadko też ponosiła ich fantazja, należy więc z wielką ostrożnością odnosić się do ówczesnych kronik i zbyt pochopnie nie osądzać naszych przodków i ich zachowań. Wnikliwsza konfrontacja może wypaść na naszą niekorzyść!
Faktem jednak jest, że gdybyśmy spojrzeli na ówczesną Europę z lotu ptaka, to zobaczylibyśmy ciągnące się w nieskończoność obszary leśne, puste przestrzenie stepów, rozległe bagna, ziemie uprawne i opuszczone wioski zarośnięte chaszczami.
Ludzie chronili się w trudno dostępnych miejscach w górach, przepastnych lasach, bagiennych rozlewiskach. A ludzkich dusz było coraz mniej, nie tylko na skutek zadawanego im gwałtu. Ciągłe zagrożenie życia i konieczność ukrywania się, by je ocalić, nadwątlały siły, których nie starczało do ponownych upraw i odbudowy domostw. Do tego należy dodać wysoką śmiertelność dzieci, krótki okres życia – średnio trzydzieści do czterdziestu lat[!] – pomory, głód, klęski żywiołowe. A każdy zdany był tylko na własne siły!
Życie było prymitywne: nie myto się i nie zmieniano ubiorów zbyt często. Na wsi mieszkano razem ze zwierzętami a i w miastach nierzadki to widok. Izby były małe i niskie, bo i ludzie niewysocy, trudne do opalenia i oświetlenia. Warunki życia w zamkach królewskich i wyższych dostojników nie odbiegały od tych panujących w siedzibach pospólstwa. Jadano na stojąco, posługując się tylko nożem. Umeblowaniem był stół i przeważnie jedno krzesło, na którym siadywał dostojnik. Podłogę moszczono słomą, na którą rzucano wszelkie odpadki.
A taką mierzwę co czas jakiś usuwano przez okno na ulicę. Niezależnie od piętra! Miasta kurczyły się, liczyły zaledwie po kilka tysięcy mieszkańców i ubożały na skutek zanikającego handlu. Z jednego miejsca na drugie przemieszczano się niezwykle wolno.
Dziennie nie więcej jak trzydzieści kilometrów! I to tylko w sprzyjających warunkach klimatycznych i bez bandyckich zasadzek.
Nie na darmo historycy określają ten okres mrocznym średniowieczem.

Wybitna węgierski etnolog Ildikó Horváth, gdy wypytywałem ją o interesujące mnie szczegóły potrzebne do tej powieści, podczas swobodnych rozmów przy dobrym węgierskim winie, wbiła mi porządnego ćwieka w głowę! Swoim mądrym i spokojnym głosem rzekła: „No dobrze, hordy dzikich Madziarów najeżdżają Europę. Biorą łupy, okupy i co ładniejsze dziewczyny. To dzicz, jedzą wątroby na surowo – Ildikó nie wspomniała, czy ludzkie. – Ale popatrz, Árpád przechodzi przez Przełęcz Karpacką w dwadzieścia tysięcy koni z jeźdźcami w błyskawicznym czasie, ratując swój lud przed Pieczyngami. Do tego należy dodać kobiety, dzieci i tak dalej. To może być sto tysięcy. Dzisiaj taka operacja logistyczna wymagałaby nie byle jakich obliczeń komputerowych, setki operatorów, potężnych środków transportu i wielu innych rzeczy. I czasu. A Árpád decyduje sam. Współplemienni wodzowie natychmiast wykonują rozkazy, a ich polecenia inni. I tak dalej. Jak wiesz, byli już doskonale zorganizowani w swojej poprzedniej ojczyźnie Etelköz. Czyli elita nie była tak głupia i dzika. A nasz Géza czy Décse, jak wolisz, zabezpiecza się mariażami ze wszystkich stron i przyjmuje chrześcijańską wiarę nie z Konstantynopola, tylko od papieża i cesarza, od potęg graniczących z jego ziemią i przez to bezpośrednio mu zagrażających. No i co na to powiesz? Barbarzyńca? A kształci syna Stefana na wielkiego władcę i pierwszego króla Węgier?! Zwróć uwagę na dziwny zbieg okoliczności. W tym samym czasie rodzą się Królestwa Węgier, Polski, Czech, Wielka Ruś, a w Świętym Cesarstwie Rzymskim panuje mądry i potężny Otton I, mający wizję wielkiej wspólnej Europy. Oczywiście pod jego opieką. Zdaje sobie sprawę, że najpierw należy zaspokoić ambicje tworzących się państw, władcom rozdać korony, a potem zjednoczyć je pod swoim berłem. Pierwsza część planu udaje się. Niestety byłoby zbyt pięknie, by i druga. Tacy jesteśmy, ale ten tysięczny rok godny jest szacunku i wspominania”.
Jakże w nieprawdopodobny sposób splotły się losy bohaterów tej powieści. Drobnego szlachcica z małej wioski bawarskiej, książąt niemieckich, węgierskiego księcia i króla, silnej i pięknej księżniczki Sarolty, świętego Wojciecha Męczennika.
Przeznaczenie? Przypadek? Przeznaczenie z defi nicji samego pojęcia to coś, co musi się zdarzyć. Jest więc inspirowane przez ...kogo? przez ...co? Boga? Siły nadprzyrodzone? Jeśli tak, to nasza wola jest ograniczona i z góry wyznaczona.
Pozostawmy to przypadkowi, że autor w swej skromności takie, a nie inne wymyślił postacie.
Masz własną stronę internetową? Pomóż promować Forum Węgierskie!
Odpowiedz
#3
No proszę... pięknie... ale czy ja będę w stanie do śmierci przebrnąć przez 904 strony
Odpowiedz
#4
Sposób w jaki napisany jest wstęp, ale tylko wstęp do "Sagi siedmiogrodzkiej" przypomina mi "Świt Średniowiecza" Fumagalli Vito.

"Świt Średniowiecza" to VI wiek. Umieranie jednego świata i narodziny drugiego. Książka jest raczej zbiorem esejów, jest warta przeczytania. Nie dotyczy Węgier, niestetyUśmiech.
Odpowiedz
#5
(29-12-2012, 15:28)fvg napisał(a): Od jakiegoś czasu w księgarniach dostępna jest ta pozycja. Czy ktoś miał okazję czytać? Jak wrażenia? Zastanawiam się nad zakupem i z chęcią poznam Wasze opinie. Zapraszam do dyskusji!

Jestem w połowie i muszę powiedzieć, że książka pozytywnie mnie zaskoczyła. Nie ma w niej jednego, przwodniego wątku. Przez te 900 stron "po prostu" towarzyszymy bawarskiemu rycerzowi i podglądamy jak zyje. A zycie to ciekawe - uczty, polowania, wojny. Przewijają się też wątki sensacyjne, typowe np. dla powieści Sienkiewicza, kiedy trzeba np. wykraść ukochaną z klasztoru, do którego uciekła przed złym ojcem. Ale generalnie określiłbym powieść jako zbeletryzowany opis życia feudała, któremu nadano ziemię na rubieżach nowopowstałego w Europie państwa. Dbałośc o szczegół historyczny została odłozona na bok kosztem fabuły i choć opisy strojów, pomieszczeń, czy dzikiej siedmiogrodzkiej ziemi robią wrażenie i pozwalają zanurzyć się w świat powieści bez pamięci, to amatorzy ścisłości historycznych moga czuć się zawiedzeni ( ot, np. autor uzywa na określenie włóczni słowa "lanca", co jest anachronizmem, poniewaz wówczas jeszcze lanc nie znano ). Mnie powieść absolutnie wessała i pozwoliła uwierzyć, że ten gatunek, zdawałoby się już wymarły, jakim jest powieść historyczna, wciąż ma się bardzo dobrze. Powieść czasem wzrusza do łez ( albo jest to zasługą powieści, albo po prostu jestem zniewieściały ), a czasem wywołuje wybiuch śmiechu. Wciąga. Tylko jeden mam zarzut, ale to nie do autora, a wydawcy. Dość liczne literówki, zjadanie przecinków, powtórzenia wyrazów - jakby korektor niedostatecznie przyjżał się rękopisowi. Ale w żaden sposób nie umniejsza to przyjemności z lektury. Jeśli lubisz wartką akcję - odpuść sobie. Jeśli lubisz w miarę nieśpieszną opowieść o życiu człowieka, z przeskokami bywa nawet o 8 lat pomiędzy wydarzeniami ( akcja powieści ma miejsce w latach 970 - 1050 i przez ten czas towarzyszymy głównemu bohaterowi od czasów młodziutkiego pazia po śmierć ), z przeróżnymi perypatiami, to jest to książka dla Ciebie. Tak już się dziś nie pisze, ale ludzie, którym niestraszna np. powieśc 19 - wieczna, doskonale się w niej odnajdą. W skali od 1 do 6 , oceniłbym ja na 5-/4+.
Odpowiedz
#6
Do księgarni miałem wybrać się już po nowym roku, ale krótka recenzja devacom chyba zmieni nieco moje plany - książkę postaram się kupić już dziś.
Masz własną stronę internetową? Pomóż promować Forum Węgierskie!
Odpowiedz
#7
Jako że jestem znany z lenistwa i generalnie prohedonizmu Język ciekawym wielce, czy będzie audiobook...Szeroki uśmiech
Odpowiedz
#8
Oj, obawiam się, że może być z tym ciężko. Książka prawdopodobnie będzie miała dosyć ograniczone grono odbiorców.
Masz własną stronę internetową? Pomóż promować Forum Węgierskie!
Odpowiedz
#9
(30-12-2012, 14:46)fvg napisał(a): Oj, obawiam się, że może być z tym ciężko. Książka prawdopodobnie będzie miała dosyć ograniczone grono odbiorców.

Ograniczone grono odbiorców, ale też promocję kiepską. To nie "50 twarzy Grey'a", temat mało dziś popularny ( kto by się dziś historią zajmował ), a książka napisana zupełnie inaczej, niż robi to popularny u nas Ken Follet, cy Falcones - nie o akcję tu bowiem chodzi, jak w innych współczesnych powieściach tego typu, które mają być łatwe, przyjemne i szybko się czytać. Wydano ja miesiąc temu i do dziś nie ma na jej temat ani słowa. Wasze forum jest pierwszym miejscem w sieci, gdzie w ogóle na książkę zwrócono uwagę, dlatego zresztą się tu zalogowałem specjalnie dla niej, bo choć Węgrów lubię, Orbanowi kibicuję i mam świadomość, że historia łączy nas już niemalże od powstania obu państw, to nie czuję się z krajem specjalnie związany i pewnie o istnieniu takiego forum w ogóle nie miałbym pojęcia. Ale uważam, że książka jest swietna i autorowi należy się promocja, więc jestem. Uśmiech Po przeczytaniu całej postaram się też skrobnąć receznję na "biblionetce". Pozdrawiam serdecznie!
Odpowiedz
#10
Kilka dni temu zamówiłem swój egzemplarz. Wciąż czekam... Uśmiech

Ktoś jeszcze czyta?
Masz własną stronę internetową? Pomóż promować Forum Węgierskie!
Odpowiedz


Podobne wątki&hellip
Wątek: Autor Odpowiedzi: Wyświetleń: Ostatni post
  Czardasz z mangalicą - Krzysztof Varga fvg 31 22,964 01-08-2014, 22:06
Ostatni post: andrasz
  Malarstwo:Panorama Siedmiogrodzka Ribizli 0 2,778 07-10-2012, 11:31
Ostatni post: Ribizli



Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości