04-02-2020, 13:15
eplus napisał(a):Ekstra! Byłem w Wenecji w 1995 roku na zorganizowanej wycieczce autobusowej. Zaraz na początku zgubiliśmy się z kolegą robiąc zdjęcia w jakimś zaułku. "Due per Tronchetto" - tak kupuje się dwa bilety na tramwaj wodny do piętrowego parkingu na przedmieściu....
Miałem jeszcze weselej, za pierwszym pobytem w Wenecji
Przypłynęliśmy statkiem z Chorwacji. Mogliśmy iść z przewodnikiem (o dziwo był i polski na statku) po Wenecji. Początkowo nawet zamierzaliśmy, ale jak się zrobił "zator" na wyjątkowo ciasnej uliczce, zdecydowaliśmy że nie czekamy tylko idziemy na "własną rękę". Na Placu Św. Marka, jak przewidywałem, byliśmy przed grupą. Tutaj "popełniliśmy" pierwszy błąd. Zamiast ponownie przyłączyć się do grupy, która zmierzała do Bazyliki, poszliśmy dalej sami, by o zgrozo, stwierdzić że aby dostać się do Bazyliki trzeba odstać w kolejce aż za róg Pałacu Dożów (grupa weszła "osobnym" wejściem ). Ale najlepszy był koniec pobytu. Ponieważ statek odpływał z portu, do Chorwacji o piątej, bez względu na komplet pasażerów, o wpół do czwartej z żonką zaczęliśmy wędrówkę z mostu Rialto, w kierunku portu (pośrednio i w kierunku parkingu Tronchetto ), bez żadnej mapy, i znajomości terenu. Efekt, o wpół do piątej, byliśmy gdzieś w trójkącie, most Rialto, port, stacja kolejowa. Na szczęście znalazł się pomocny Wenecjanin, i osobiście wyprowadził nas do portu, tuż przed odpłynięciem statku. Gdyby nie jego pomoc, zapewne musielibyśmy nocować w Wenecji, i następnego dnia załapać się na statek, z koniecznością dodatkowego dojazdu do miejsca noclegu