05-07-2013, 20:10
Nem beszélek angolul, ale sens ogarnąłem. Ta wypowiedź przypomina mi moją własną "przygodę", kilka lat temu, gdy byłem jeszcze całkiem zöld pod względem językowym. W drugi dzień pobytu w Nyíregyháza wybraliśmy się wieczorem - 6 samochodów - do centrum miasta, zaparkowaliśmy w podziemiach centrum handlowego Korzó. Po pewnym czasie (ok. 1,5 godziny) razem wyjeżdżaliśmy - 4 auta bez problemu, a ja i kierowca za mną - zdziwiliśmy się, że szlaban przed nami się zamknął. Nieuprzejmy strażnik mówił do mnie po węgiersku, kompletnie nie interesując się, czy go rozumiem - na pewno uważał, że jeśli ktoś przyjeżdża na Węgry, powinien choć trochę rozumieć. Nawet jeśli się zgadzam z tym poglądem, absolutnie nie powinien tak postąpić. W końcu wypowiedział być może jedyne zagraniczne słowo, jakie znał: "money" i zaprowadził nas do automatu, gdzie płaci się za parkowanie. A zatem decydował ułamek sekundy, że czwarty kierowca nie płacił, a ja i kolega za mną - już tak.
Od tego czasu parkuję kilkaset metrów w kierunku północnym od Korzó - i nie ma problemów.
A gdybym jechał do Budapestu autem, to zaparkowałbym baardzo daleko od centrum.
Od tego czasu parkuję kilkaset metrów w kierunku północnym od Korzó - i nie ma problemów.
A gdybym jechał do Budapestu autem, to zaparkowałbym baardzo daleko od centrum.