04-05-2019, 16:40
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 04-05-2019, 16:44 przez Helka Travel.)
Pozwolę sobie odpowiedzieć trochę na 2 sposoby:
1. Nie tylko ja jeżdżę pociągiem na trasie Warszawa-Budapeszt. Tak przyjeżdża do mnie regularnie mama, co roku na wakacje moi przyjaciele z 4 dzieci (kuszetką, bo ma 6 miejsc), całe rzesze polsko-węgierskich znajomych, nie wspominając o mojej szalonej przyjaciółce, która mieszka w Siófok, a pracuje w warszawskiej firmie i trasę Wwa-Bp pokonuje pociągiem sypialnym 2 razy w miesiącu. Nikt nigdy nie miał nieprzyjemnych przygód, nie padł ofiarą kradzieży.
2. Pierwszym forum, na jakim się udzielałam, było nieistniejące już IC Forum – forum miłośników kolei, w skrócie MK. Byłam tam jedyną dziewczyną. Zawsze dużo jeździłam pociągami, bo moi rodzice nie mieli samochodu. I mam niepohamowane zamiłowania techniczne. Najlepsza podróż to taka, którą można przegadać z kierownikiem pociągu. Dziennikarskie zacięcie sprawiało, że zawsze miałam informacje z pierwszej ręki. Nie piszę tego, żeby się chwalić. Raczej uwiarygodnić, że wiem, o czym mówię.
Zdrowy rozsądek w podróży przyda się zawsze. Konduktor czuwa, ale jest jeden. Pewnie, że trzeba się zamykać, nie wychodzić do toalety podczas postoju na stacjach (ja z reguły podróżuję sama, przy 2 osobach nie ma tego problemu, ktoś zostaje pilnować bagażu i przedziału – toalety mają obieg zamknięty).
Historia kolei i napadów na pociagi jest niemal nierozłączna. Nie łudźmy się, że w pociągu Warszawa-Bruksela nie ma kradzieży. Złodziejskie bandy na trasie Warszawa-Budapeszt niestety w większości działają na terenie Czech i Słowacji i często, choć nie wyłącznie składają się z obywateli tych państw pochodzenia romskiego. Najchętniej działają na krótkich, transgranicznych trasach i celują w przedziały z miejscami do siedzenia, do których dostęp jest ułatwiony.
1. Nie tylko ja jeżdżę pociągiem na trasie Warszawa-Budapeszt. Tak przyjeżdża do mnie regularnie mama, co roku na wakacje moi przyjaciele z 4 dzieci (kuszetką, bo ma 6 miejsc), całe rzesze polsko-węgierskich znajomych, nie wspominając o mojej szalonej przyjaciółce, która mieszka w Siófok, a pracuje w warszawskiej firmie i trasę Wwa-Bp pokonuje pociągiem sypialnym 2 razy w miesiącu. Nikt nigdy nie miał nieprzyjemnych przygód, nie padł ofiarą kradzieży.
2. Pierwszym forum, na jakim się udzielałam, było nieistniejące już IC Forum – forum miłośników kolei, w skrócie MK. Byłam tam jedyną dziewczyną. Zawsze dużo jeździłam pociągami, bo moi rodzice nie mieli samochodu. I mam niepohamowane zamiłowania techniczne. Najlepsza podróż to taka, którą można przegadać z kierownikiem pociągu. Dziennikarskie zacięcie sprawiało, że zawsze miałam informacje z pierwszej ręki. Nie piszę tego, żeby się chwalić. Raczej uwiarygodnić, że wiem, o czym mówię.
Zdrowy rozsądek w podróży przyda się zawsze. Konduktor czuwa, ale jest jeden. Pewnie, że trzeba się zamykać, nie wychodzić do toalety podczas postoju na stacjach (ja z reguły podróżuję sama, przy 2 osobach nie ma tego problemu, ktoś zostaje pilnować bagażu i przedziału – toalety mają obieg zamknięty).
Historia kolei i napadów na pociagi jest niemal nierozłączna. Nie łudźmy się, że w pociągu Warszawa-Bruksela nie ma kradzieży. Złodziejskie bandy na trasie Warszawa-Budapeszt niestety w większości działają na terenie Czech i Słowacji i często, choć nie wyłącznie składają się z obywateli tych państw pochodzenia romskiego. Najchętniej działają na krótkich, transgranicznych trasach i celują w przedziały z miejscami do siedzenia, do których dostęp jest ułatwiony.