Podróż do Sarospotoku :)
#1
Witam. Chciałbym się z Wami podzielić moimi marzeniami, które zostaną spełnione Szeroki uśmiech Otóż, jeszcze rok temu myślałem z dziewczyną nad wyjazdem na Węgry na jeden dzień. Było blisko, ale jeszcze jakoś strach nas pokonał i nie pojechaliśmy. Z racji, że moje serce należy do południa Europy (kocham te klimaty), a Węgry to zależy jak licząc - mogę się pokusić o stwierdzenie - że to już południe Europy - postanowiliśmy zrealizować marzenie i tam pojechać sami (jeżdżę co roku od 10 lat, ale to później - sierpień na termy do Nyiregyhazy Szeroki uśmiech, ale to już rodzice i inni...wiadomo). Początkowo miało być tylko symboliczne przekroczenie granicy w Satrojhulejy i zwiedzanie tego miasta(nigdy się nie nauczę pisać tej nazwy), jednak teraz postanowiliśmy pojechać z 15 km dalej i skorzystać z kąpieli w Sarospatak. Jesteśmy z południa Polski (ok. Rzeszowa), ale jednak do granicy schodzi nam dojechać do 1,5 h (pewnie i z racji tego, że jeżdżę powoli i auto też wolne Szeroki uśmiech), także zazdroszczę ludziom z okolic Dukli itd. Szeroki uśmiech Do czego zmierzam: co warto zobaczyć w tych 2 węgierskich miastach? Co obowiązkowo musi się wziąć? Bo kamizelkę już mam Szeroki uśmiech (ostatnio byliśmy w Svidniku i zwiedziliśmy świątynie grecko - katolicką koło bloków - kojarzy ktoś? Bardzo miłe starsze panie opowiedziały nam co nieco o tej świątyni, po słowacku ale jakoś dało radę). No ale na co zwracać uwagę, co wziąć? Jeździ ktoś, kto jest spod granicy na Słowację tak pozwiedzać, albo na Węgry? Teraz sezon się zaczyna na ciepłe baseny, to pewnie będziecie jeździć Uśmiech

P.S - jeździmy na wycieczki i wszędzie Fiatem Punto 1.1 w gazie, 45 albo 55 KM Szeroki uśmiech 1997 rocznik, 180 tys. km przejechane, ale auto bardzo zadbane Uśmiech

Pozdrawiam Uśmiech
Odpowiedz
#2
ja bym sie pokusil jeszcze 30 km za Sarospatak - do Tokaju. Fajne miejsce, jesli nie byliscie, to polecam (takie ciche, senne miasteczko, do poogladania ladne), ale jak byliscie - nie musicie jechac, tam niewiele sie zmienia.

W Satoraljaujhely jest Magyar Kalvaria [bylo o niej na forum] ale nie bede tu zgrywac eksperta, nie bylem na niej. Oprocz tego oczywiscie zobaczcie Gory Zemplinskie [Tokajskie], to ladne wzgorza, na ktorych jest pelno winnic
Odpowiedz
#3
Morskie Oczko Megyer Hegyi Tengerszem - malowniczy kamieniołom do którego idzie się jakieś pół godzinki, w połowie między S-ujhely i S-patak należy skręcić w kierunku wsi Karolyfalva.
Odpowiedz
#4
Dzięki za propozycje. Do Tokaju nie pojedziemy, bo co roku tam jestem od 10 lat Szeroki uśmiech Sarospatak to max. dalej strach naszym bum - bumem Oczko
Odpowiedz
#5
(13-06-2016, 9:16)grzesiuu napisał(a): Dzięki za propozycje. Do Tokaju nie pojedziemy, bo co roku tam jestem od 10 lat Szeroki uśmiech Sarospatak to max. dalej strach naszym bum - bumem Oczko

Oj tam oj tam dlaczego strach, wczoraj właśnie jeden pan mi opowiadał jak w latach 70 minionego wieku dużym fiatem był w Syrii mam też znajomego co wiele razy swoim polonezem był w Turcji.Mój pierwszy wypad na Węgry też był polonezem i była to wycieczka objazdowa zrobiłem wtedy ponad 1000km.W tamtym roku jak wracałem z urlopu na Węgrzech widziałem koło Miszkolca volvo na lawecie na polskich tablicach i to było bardzo młode autko,więc nie ma znaczenia wiek i marka auta każde może się zepsuć Uśmiech
Odpowiedz
#6
Wojti - oczywiście masz rację. Słuchaj, ja wybrałbym się nawet do Rumunii swoim fiatem punto 1.1 w gazie, 55 km, rocznik 1997 Szeroki uśmiech Jakby się zepsuło - trudno, wróciłbym stopem. W ogóle - chciałbym pojeździć też stopem. 1 rok studiów mam już z głowy praktycznie (a na pewno w przyszłym tyg), i żaden problem pójsć z kartką i udać się na Bałkany, eh... Ale to niemożliwe, moja dziewczyna mi na to nie pozwoliłaby, a tym bardziej rodzice. Chociaż pewnie też i trochę strach, bo nie ukrywajmy, może ktoś wziąć cie na stopa, a potem niewiadomo co zrobić... Różni są ludzie. Natomiast wracając do auta - wszystko ok, tylko to jest robione w tajemnicy przed moimi rodzicami, oni autem nie puściliby mnie nawet gdzieś, gdzie jest 100 km.... I wiecie - zepsuje się auto i co robić? Chyba by mnie rodzice zabili. Niestety, oni sami nigdzie nie jeżdżą, ja jestem ich zaprzeczeniem bo mam z krwi i kości duszę podróżnika...

Stop nigdy się nie uda, ale próbowałem namówić dziewczynę moją, żeby kiedyś tam (ja najlepiej już wdrażałbym to w życie, najlepiej na tych wakacjach, ale rozumiem), wybrać się rowerem na południe, na Węgry i dalej na Bałkany...

Tylko to też kwestia dobrych rowerów i zgody rodziców. A nie ukrywam, moi rodzice mają złe poglądy nt. temat. Póki co jestem związany ich decyzjami i najpewniej tak zostanie... ALE WIERZĘ. WIERZĘ, że kiedyś spełnię te marzenia tj. JAZDA ROWEREM na bałkany, albo AUTEM, bo jak narazie i tak super, że mogę się wybrać do Sarospataku (oczywiscie w tajemnicy).

Jedziemy jeszcze z PTTK do Czarnogóry i 1 dzień do Tirany, fajna wycieczka, przewodnik poopowiada itd. ale to jest turystyka, ja wolałbym tam się dostać rowerem, albo autem - to są podróże...
Odpowiedz
#7
Więc to nie kwestia pojazdu lecz chodzi o rodziców a to już gorzej bo jak coś się stanie to będziesz miał przewalone Uśmiech skoro to robisz w tajemnicy przed nimi.Ja takich problemów nie miałem Uśmiech Pierwszy wyjazd zagraniczny z kuzynami i kolegami pod namiot nad Sirave na Słowacji w wieku 18 lat bo wcześniej to tylko Solina Uśmiech A może warto porozmawiać jeszcze z rodzicami a nie w tajemnicy jechać tam i z powrotem na jeden dzień bo jeśli ich przekonasz to zabierzesz namiot i posiedzisz kilka dni ;-)
Odpowiedz
#8
(13-06-2016, 10:38)grzesiuu napisał(a): .....Natomiast wracając do auta - wszystko ok, tylko to jest robione w tajemnicy przed moimi rodzicami, oni autem nie puściliby mnie nawet gdzieś, gdzie jest 100 km.... I wiecie - zepsuje się auto i co robić?.....

Wykupić ubezpieczenie samochodu na czas podróży, wówczas tak jak mój bratanek wrócisz z Brasova lawetą ubezpieczyciela w cenie ubezpieczenia. Szeroki uśmiechSzeroki uśmiechSzeroki uśmiech
Odpowiedz




Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości