Liczba postów: 110
Liczba wątków: 26
Dołączył: 11.11.2014
Reputacja:
16
05-06-2016, 7:57
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 05-06-2016, 7:59 przez grzesiuu.)
Witam. Chciałbym się z Wami podzielić moimi marzeniami, które zostaną spełnione Otóż, jeszcze rok temu myślałem z dziewczyną nad wyjazdem na Węgry na jeden dzień. Było blisko, ale jeszcze jakoś strach nas pokonał i nie pojechaliśmy. Z racji, że moje serce należy do południa Europy (kocham te klimaty), a Węgry to zależy jak licząc - mogę się pokusić o stwierdzenie - że to już południe Europy - postanowiliśmy zrealizować marzenie i tam pojechać sami (jeżdżę co roku od 10 lat, ale to później - sierpień na termy do Nyiregyhazy , ale to już rodzice i inni...wiadomo). Początkowo miało być tylko symboliczne przekroczenie granicy w Satrojhulejy i zwiedzanie tego miasta(nigdy się nie nauczę pisać tej nazwy), jednak teraz postanowiliśmy pojechać z 15 km dalej i skorzystać z kąpieli w Sarospatak. Jesteśmy z południa Polski (ok. Rzeszowa), ale jednak do granicy schodzi nam dojechać do 1,5 h (pewnie i z racji tego, że jeżdżę powoli i auto też wolne ), także zazdroszczę ludziom z okolic Dukli itd. Do czego zmierzam: co warto zobaczyć w tych 2 węgierskich miastach? Co obowiązkowo musi się wziąć? Bo kamizelkę już mam (ostatnio byliśmy w Svidniku i zwiedziliśmy świątynie grecko - katolicką koło bloków - kojarzy ktoś? Bardzo miłe starsze panie opowiedziały nam co nieco o tej świątyni, po słowacku ale jakoś dało radę). No ale na co zwracać uwagę, co wziąć? Jeździ ktoś, kto jest spod granicy na Słowację tak pozwiedzać, albo na Węgry? Teraz sezon się zaczyna na ciepłe baseny, to pewnie będziecie jeździć
P.S - jeździmy na wycieczki i wszędzie Fiatem Punto 1.1 w gazie, 45 albo 55 KM 1997 rocznik, 180 tys. km przejechane, ale auto bardzo zadbane
Pozdrawiam
Liczba postów: 635
Liczba wątków: 24
Dołączył: 29.07.2014
Reputacja:
149
ja bym sie pokusil jeszcze 30 km za Sarospatak - do Tokaju. Fajne miejsce, jesli nie byliscie, to polecam (takie ciche, senne miasteczko, do poogladania ladne), ale jak byliscie - nie musicie jechac, tam niewiele sie zmienia.
W Satoraljaujhely jest Magyar Kalvaria [ bylo o niej na forum] ale nie bede tu zgrywac eksperta, nie bylem na niej. Oprocz tego oczywiscie zobaczcie Gory Zemplinskie [Tokajskie], to ladne wzgorza, na ktorych jest pelno winnic
Liczba postów: 3,686
Liczba wątków: 85
Dołączył: 13.09.2012
Reputacja:
2,450
Morskie Oczko Megyer Hegyi Tengerszem - malowniczy kamieniołom do którego idzie się jakieś pół godzinki, w połowie między S-ujhely i S-patak należy skręcić w kierunku wsi Karolyfalva.
Liczba postów: 110
Liczba wątków: 26
Dołączył: 11.11.2014
Reputacja:
16
Dzięki za propozycje. Do Tokaju nie pojedziemy, bo co roku tam jestem od 10 lat Sarospatak to max. dalej strach naszym bum - bumem
Liczba postów: 1,227
Liczba wątków: 3
Dołączył: 23.02.2013
Reputacja:
678
Liczba postów: 110
Liczba wątków: 26
Dołączył: 11.11.2014
Reputacja:
16
13-06-2016, 10:38
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 13-06-2016, 10:41 przez grzesiuu.)
Wojti - oczywiście masz rację. Słuchaj, ja wybrałbym się nawet do Rumunii swoim fiatem punto 1.1 w gazie, 55 km, rocznik 1997 Jakby się zepsuło - trudno, wróciłbym stopem. W ogóle - chciałbym pojeździć też stopem. 1 rok studiów mam już z głowy praktycznie (a na pewno w przyszłym tyg), i żaden problem pójsć z kartką i udać się na Bałkany, eh... Ale to niemożliwe, moja dziewczyna mi na to nie pozwoliłaby, a tym bardziej rodzice. Chociaż pewnie też i trochę strach, bo nie ukrywajmy, może ktoś wziąć cie na stopa, a potem niewiadomo co zrobić... Różni są ludzie. Natomiast wracając do auta - wszystko ok, tylko to jest robione w tajemnicy przed moimi rodzicami, oni autem nie puściliby mnie nawet gdzieś, gdzie jest 100 km.... I wiecie - zepsuje się auto i co robić? Chyba by mnie rodzice zabili. Niestety, oni sami nigdzie nie jeżdżą, ja jestem ich zaprzeczeniem bo mam z krwi i kości duszę podróżnika...
Stop nigdy się nie uda, ale próbowałem namówić dziewczynę moją, żeby kiedyś tam (ja najlepiej już wdrażałbym to w życie, najlepiej na tych wakacjach, ale rozumiem), wybrać się rowerem na południe, na Węgry i dalej na Bałkany...
Tylko to też kwestia dobrych rowerów i zgody rodziców. A nie ukrywam, moi rodzice mają złe poglądy nt. temat. Póki co jestem związany ich decyzjami i najpewniej tak zostanie... ALE WIERZĘ. WIERZĘ, że kiedyś spełnię te marzenia tj. JAZDA ROWEREM na bałkany, albo AUTEM, bo jak narazie i tak super, że mogę się wybrać do Sarospataku (oczywiscie w tajemnicy).
Jedziemy jeszcze z PTTK do Czarnogóry i 1 dzień do Tirany, fajna wycieczka, przewodnik poopowiada itd. ale to jest turystyka, ja wolałbym tam się dostać rowerem, albo autem - to są podróże...
Liczba postów: 1,227
Liczba wątków: 3
Dołączył: 23.02.2013
Reputacja:
678
Więc to nie kwestia pojazdu lecz chodzi o rodziców a to już gorzej bo jak coś się stanie to będziesz miał przewalone skoro to robisz w tajemnicy przed nimi.Ja takich problemów nie miałem Pierwszy wyjazd zagraniczny z kuzynami i kolegami pod namiot nad Sirave na Słowacji w wieku 18 lat bo wcześniej to tylko Solina A może warto porozmawiać jeszcze z rodzicami a nie w tajemnicy jechać tam i z powrotem na jeden dzień bo jeśli ich przekonasz to zabierzesz namiot i posiedzisz kilka dni ;-)
Liczba postów: 475
Liczba wątków: 0
Dołączył: 29.01.2015
Reputacja:
222
|