12-05-2013, 13:36
Mordimer, Szanowny Panie! Napisałem przecież, że nie mam zastrzeżeń merytorycznych do nałożenia na mnie mandatu. Uważam, że w dobrym tonie byłoby powiedzieć mi co mam/mogę zrobić, ale to tylko moja opinia. O to właśnie chciałem zapytać, ale pan ewidentnie nie chciał zrozumieć mojego pytania (odganiając innych funkcjonariuszy, którzy mówili w obcych językach i chcieli pomóc). Podobnie stwierdziłem, że nie mam zastrzeżeń co do znajomości języków przez celnika, choć w takiej pracy wskazane wydaje się znać jakiś choć trochę.
Na granicy celnik mógł mnie co najwyżej nie wypuścić z Węgier. Przy czym, wg informacji z ambasady, wystarczyłoby zgłoszenie utraty 1 tablicy u lokalnych służb. Nie mogę sobie zarzucić braku przygotowania do podróży. Przed wyjazdem oraz na postoju sprawdziłem w s z y s t k o ! Nie wiem, co ile kilometrów miałbym sprawdzać stan pojazdu, by zachować należytą staranność. Oczywiście mogłem się zatrzymać i sprawdzić raz jeszcze tuż przed przejściem granicznym, ale nie przyszło mi to do głowy. Moja głupota. Zapewniam, że dostrzegam swoje uchybienie. Głupotą celnika natomiast chciałem określić jego z góry powziętą awersję i blokowanie dostępu do informacji od innych funkcjonariuszy. Określenia "analfabetyzm" nie użyłem jako inwektywy, a jedynie za jego pomocą, może zbyt pokrętnie, zadałem pytanie o cel przepisywania dokumentów. Zresztą o tym ich "czytaniu" ktoś już tutaj pisał.
Nie ma wątpliwości, że w każdej grupie społecznej są różni ludzie i nie musi Pan tego nikomu udowadniać. Nikt nie twierdzi, że wszyscy celnicy są źli/nieprzyjaźni, ale że czasem tacy są, podobnie jak ekspedientki czy kierowcy.
Nie analizujmy już może, co jest czyją winą i kto jaki powinien być. Lepiej napisać, co należałoby zrobić w sytuacji utraty tablicy rejestracyjnej za granicą, zwłaszcza gdy musimy pokonać przejście graniczne nieobjęte Układem z Schengen. Z Węgier obecnie są to cztery kierunki. Lepiej wracać? A co jeśli utracimy tablicę np. w Serbii już w trakcie powrotu?
Na granicy celnik mógł mnie co najwyżej nie wypuścić z Węgier. Przy czym, wg informacji z ambasady, wystarczyłoby zgłoszenie utraty 1 tablicy u lokalnych służb. Nie mogę sobie zarzucić braku przygotowania do podróży. Przed wyjazdem oraz na postoju sprawdziłem w s z y s t k o ! Nie wiem, co ile kilometrów miałbym sprawdzać stan pojazdu, by zachować należytą staranność. Oczywiście mogłem się zatrzymać i sprawdzić raz jeszcze tuż przed przejściem granicznym, ale nie przyszło mi to do głowy. Moja głupota. Zapewniam, że dostrzegam swoje uchybienie. Głupotą celnika natomiast chciałem określić jego z góry powziętą awersję i blokowanie dostępu do informacji od innych funkcjonariuszy. Określenia "analfabetyzm" nie użyłem jako inwektywy, a jedynie za jego pomocą, może zbyt pokrętnie, zadałem pytanie o cel przepisywania dokumentów. Zresztą o tym ich "czytaniu" ktoś już tutaj pisał.
Nie ma wątpliwości, że w każdej grupie społecznej są różni ludzie i nie musi Pan tego nikomu udowadniać. Nikt nie twierdzi, że wszyscy celnicy są źli/nieprzyjaźni, ale że czasem tacy są, podobnie jak ekspedientki czy kierowcy.
Nie analizujmy już może, co jest czyją winą i kto jaki powinien być. Lepiej napisać, co należałoby zrobić w sytuacji utraty tablicy rejestracyjnej za granicą, zwłaszcza gdy musimy pokonać przejście graniczne nieobjęte Układem z Schengen. Z Węgier obecnie są to cztery kierunki. Lepiej wracać? A co jeśli utracimy tablicę np. w Serbii już w trakcie powrotu?