Ze specjalną dedykacją dla Simona:
Czas: jakiś miesiąc temu, przed południem
Miejsce: okolice Mediolanu, autostrada
Wyjazd służbowy, wiezie nas Włoch. Nagle sytuacja się zagęszcza, po chwili stoimy, a jesteśmy oczywiście umówieni na godzinę. Smartfon z Googlem wiedzą o problemie, wskazują czas opóżnienia około 15 minut, w porywach 19 i zalecają kontynuację autostradą. W istocie posuwamy się - skokami po jakieś 10 metrów co minutę. Po godzinie dostrzegamy tablicę - zjazd 500 metrów. Oczywiście chcemy zjechać, bo już mamy dość. Śmignęlibyśmy choćby pasem awaryjnym - tylko, że cwaniacy, którzy nas omijają tym pasem, utykają niewiele dalej i w razie przybycia policji są ugotowani. Pełzamy z głównym nurtem kolejne pół godziny, po czym zauważamy patrol, który kieruje wszystkich na zjazd. Zaraz za zjazdem są bramki, więc tempo jest, jakie jest. Widzimy też obok samochody stojące beznadziejnie na zakorkowanym wjeździe. Wypadek (zderzenie ciężarówek) wydarzył się na połączeniu pasa rozbiegowego z autostradą, 300 metrów przed nami. Ci, którzy minęli zjazd ostatniej szansy, zaklinowali się na ponad cztery godziny, jak dowiedzieliśmy się później z fejsbuka. A Wuj G. do końca radził poczekać i jechać autostradą...
Czas: jakiś miesiąc temu, przed południem
Miejsce: okolice Mediolanu, autostrada
Wyjazd służbowy, wiezie nas Włoch. Nagle sytuacja się zagęszcza, po chwili stoimy, a jesteśmy oczywiście umówieni na godzinę. Smartfon z Googlem wiedzą o problemie, wskazują czas opóżnienia około 15 minut, w porywach 19 i zalecają kontynuację autostradą. W istocie posuwamy się - skokami po jakieś 10 metrów co minutę. Po godzinie dostrzegamy tablicę - zjazd 500 metrów. Oczywiście chcemy zjechać, bo już mamy dość. Śmignęlibyśmy choćby pasem awaryjnym - tylko, że cwaniacy, którzy nas omijają tym pasem, utykają niewiele dalej i w razie przybycia policji są ugotowani. Pełzamy z głównym nurtem kolejne pół godziny, po czym zauważamy patrol, który kieruje wszystkich na zjazd. Zaraz za zjazdem są bramki, więc tempo jest, jakie jest. Widzimy też obok samochody stojące beznadziejnie na zakorkowanym wjeździe. Wypadek (zderzenie ciężarówek) wydarzył się na połączeniu pasa rozbiegowego z autostradą, 300 metrów przed nami. Ci, którzy minęli zjazd ostatniej szansy, zaklinowali się na ponad cztery godziny, jak dowiedzieliśmy się później z fejsbuka. A Wuj G. do końca radził poczekać i jechać autostradą...