Dodaję parę zdjęć z telefonu - dla odświeżenia wątku:
Nie było mnie tam dwa lata - licząc do wczoraj. Na plus - zbudowano dach nad ciepłym basenem, tym, do którego wchodzi się wprost ze szatni. Jego miejscowa nazwa to Ślebodny Banior.
Szafki na ubrania są już nie tylko w szatniach, ale i na zimnym korytarzu, a nawet pod gołym niebem. Przybyło ogłoszeń zapewniających o zachowaniu najwyższych standardów higienicznych, niestety bywa i tak, że resztka mydła jest tylko w jednej z czterech mydelniczek. Na korytarzu są teraz kasowniki, w których można zapłacić kartą za konsumpcję, a potem przy wyjściu wrzucić zegarek do czytnika, który otwiera kołowrót i wypuszcza na ulicę bez konieczności rozliczenia w okienku. Ostatniego dnia chcieliśmy skorzystać z tej możliwości - okazało się, że bramka się zepsuła i odstaliśmy dwadzieścia minut w kolejce do kasy. Mieliśmy bilety całodzienne i nie straciliśmy pieniędzy, natomiast pani przed nami kwestionowała naliczenie dopłaty za czas strawiony w drodze do okienka - w poprzednich dniach bramka działała i miała prawo zakładać, że zmieści się w opłaconym limicie. Donośnie ją wspierałem, ale nie zauważyłem, jak sprawa się zakończyła - w takich sytuacjach zwykle jest presja: Zatrzymuje pani kolejkę, inni też czekają, nie mam możliwości anulować... Należy wtedy powiedzieć: Proszę zawołać kogoś, kto ma prawo skasować dopłatę. Ochroniarze nie reagowali, gdyż byli zajęci sprawdzaniem bagaży osób wchodzących - macali torby i plecaki, komuś nawet przetrząsali zawartość. Zapewne w poszukiwaniu prywatnego alkoholu, który mógłby uszczuplić przychody baru. Z lata pozostało jeszcze ogłoszenie: Opłata za wniesienie lodówki turystycznej 250zł. Nie było wyjaśnione, czy bramkarze będą potem zaglądać do opłaconej lodówki i jaka może być jej zawartość. Pewien gość próbował przemycić coś we własnym organizmie - pomiar wykazał podobno około promila. Nasuwa się pytanie, czy ochroniarz na prywatnym obiekcie ma prawo zmusić klienta do testu. Ja bym odmówił i zrezygnował z usług. Zwłaszcza, że kolesia za chwilę i tak wywalili za bramę. Pijacy w basenach wrzeszczący z całych sił już nikomu nie przeszkadzają - wszak oni upili się legalnie. Podejrzani są ci, którzy zachowują się zbyt spokojnie - zdarzyło się, że ratownik sprawdził, czy wszystko w porządku, gdy przysiadłem sobie na dłuższą chwilę z zamkniętymi oczami. To oczywiście dobrze, choć nie wiem, czy wyglądałem na ofiarę omdlenia, czy upojenia.
Nie było mnie tam dwa lata - licząc do wczoraj. Na plus - zbudowano dach nad ciepłym basenem, tym, do którego wchodzi się wprost ze szatni. Jego miejscowa nazwa to Ślebodny Banior.
Szafki na ubrania są już nie tylko w szatniach, ale i na zimnym korytarzu, a nawet pod gołym niebem. Przybyło ogłoszeń zapewniających o zachowaniu najwyższych standardów higienicznych, niestety bywa i tak, że resztka mydła jest tylko w jednej z czterech mydelniczek. Na korytarzu są teraz kasowniki, w których można zapłacić kartą za konsumpcję, a potem przy wyjściu wrzucić zegarek do czytnika, który otwiera kołowrót i wypuszcza na ulicę bez konieczności rozliczenia w okienku. Ostatniego dnia chcieliśmy skorzystać z tej możliwości - okazało się, że bramka się zepsuła i odstaliśmy dwadzieścia minut w kolejce do kasy. Mieliśmy bilety całodzienne i nie straciliśmy pieniędzy, natomiast pani przed nami kwestionowała naliczenie dopłaty za czas strawiony w drodze do okienka - w poprzednich dniach bramka działała i miała prawo zakładać, że zmieści się w opłaconym limicie. Donośnie ją wspierałem, ale nie zauważyłem, jak sprawa się zakończyła - w takich sytuacjach zwykle jest presja: Zatrzymuje pani kolejkę, inni też czekają, nie mam możliwości anulować... Należy wtedy powiedzieć: Proszę zawołać kogoś, kto ma prawo skasować dopłatę. Ochroniarze nie reagowali, gdyż byli zajęci sprawdzaniem bagaży osób wchodzących - macali torby i plecaki, komuś nawet przetrząsali zawartość. Zapewne w poszukiwaniu prywatnego alkoholu, który mógłby uszczuplić przychody baru. Z lata pozostało jeszcze ogłoszenie: Opłata za wniesienie lodówki turystycznej 250zł. Nie było wyjaśnione, czy bramkarze będą potem zaglądać do opłaconej lodówki i jaka może być jej zawartość. Pewien gość próbował przemycić coś we własnym organizmie - pomiar wykazał podobno około promila. Nasuwa się pytanie, czy ochroniarz na prywatnym obiekcie ma prawo zmusić klienta do testu. Ja bym odmówił i zrezygnował z usług. Zwłaszcza, że kolesia za chwilę i tak wywalili za bramę. Pijacy w basenach wrzeszczący z całych sił już nikomu nie przeszkadzają - wszak oni upili się legalnie. Podejrzani są ci, którzy zachowują się zbyt spokojnie - zdarzyło się, że ratownik sprawdził, czy wszystko w porządku, gdy przysiadłem sobie na dłuższą chwilę z zamkniętymi oczami. To oczywiście dobrze, choć nie wiem, czy wyglądałem na ofiarę omdlenia, czy upojenia.