Spędziłam tegoroczny urlop nad Balatonem i zauważyłam u Węgrów dwie cechy które mnie urzekły:
- duża kultura jazdy - oceniam w odniesieniu do pieszych, bo bardzo dużo w taki sposób się tam przemieszczałam. Gdy tylko zbliżaliśmy się do pasów węgierskie samochody od razu się zatrzymywały, a kierowcy miłym gestem pokazywali że możemy przejść. W Polsce niestety tego nie ma, nie raz człowiek stoi przy pasach rozglądając się raz w jedną, raz w drugą stronę i tracąc nadzieję że kiedykolwiek uda mu się przejść na drugą stronę ulicy...
- bardzo pomocni, sympatyczni, życzliwi - pomimo bariery językowej (nie mówimy po węgiersku, a prawie żaden ze spotkanych Węgrów nie mówił po angielsku) zawsze są chętni do pomocy, starają się zrozumieć o co nam chodzi i pomóc nam najlepiej jak potrafią. Mieliśmy taki przypadek w pociągu, że okazało się że sprzedano nam zły bilet (nasz pociąg nie zatrzymywał się na stacji gdzie chcieliśmy wysiąść). Konduktor nie mówił po angielsku, ale w przedziale był pasażer który znał ten język i od razu ruszył nam z pomocą. Dopytał o wszystko konduktora, wytłumaczył nam co i jak, pomógł nam dokupić bilet taki jakiego potrzebowaliśmy. Co więcej gdy zabrakło nam drobnych potrzebnych do zakupu biletu (w przeliczeniu na naszą walutę bilet kosztował około 15 zł, a my mieliśmy w drobnych tzn. w bilonie około 10 zł), chcieliśmy zapłacić jakimś większym banknotem on pobiegł na swoje miejsce i po chwili przyniósł konduktorowi swoje drobniaki, gdy protestowaliśmy powiedział że to drobiazg i że szkoda nam rozmieniać. To niby tylko 5 zł, ale był dla nas zupełnie obcym człowiekiem, którego pierwszy raz widzieliśmy na oczy, a tak chętnie nam pomógł. Potem kontrolował jeszcze gdzie mamy wysiąść (nie był miejscowy więc po kilka razy pytał innych pasażerów czy to na pewno ta stacja).
Prawdopodobnie mieliśmy dużo szczęścia i trafiliśmy na fajnych ludzi, ale te przygody sprawiły że w moim odczuciu Ci ludzie są świetni
- duża kultura jazdy - oceniam w odniesieniu do pieszych, bo bardzo dużo w taki sposób się tam przemieszczałam. Gdy tylko zbliżaliśmy się do pasów węgierskie samochody od razu się zatrzymywały, a kierowcy miłym gestem pokazywali że możemy przejść. W Polsce niestety tego nie ma, nie raz człowiek stoi przy pasach rozglądając się raz w jedną, raz w drugą stronę i tracąc nadzieję że kiedykolwiek uda mu się przejść na drugą stronę ulicy...
- bardzo pomocni, sympatyczni, życzliwi - pomimo bariery językowej (nie mówimy po węgiersku, a prawie żaden ze spotkanych Węgrów nie mówił po angielsku) zawsze są chętni do pomocy, starają się zrozumieć o co nam chodzi i pomóc nam najlepiej jak potrafią. Mieliśmy taki przypadek w pociągu, że okazało się że sprzedano nam zły bilet (nasz pociąg nie zatrzymywał się na stacji gdzie chcieliśmy wysiąść). Konduktor nie mówił po angielsku, ale w przedziale był pasażer który znał ten język i od razu ruszył nam z pomocą. Dopytał o wszystko konduktora, wytłumaczył nam co i jak, pomógł nam dokupić bilet taki jakiego potrzebowaliśmy. Co więcej gdy zabrakło nam drobnych potrzebnych do zakupu biletu (w przeliczeniu na naszą walutę bilet kosztował około 15 zł, a my mieliśmy w drobnych tzn. w bilonie około 10 zł), chcieliśmy zapłacić jakimś większym banknotem on pobiegł na swoje miejsce i po chwili przyniósł konduktorowi swoje drobniaki, gdy protestowaliśmy powiedział że to drobiazg i że szkoda nam rozmieniać. To niby tylko 5 zł, ale był dla nas zupełnie obcym człowiekiem, którego pierwszy raz widzieliśmy na oczy, a tak chętnie nam pomógł. Potem kontrolował jeszcze gdzie mamy wysiąść (nie był miejscowy więc po kilka razy pytał innych pasażerów czy to na pewno ta stacja).
Prawdopodobnie mieliśmy dużo szczęścia i trafiliśmy na fajnych ludzi, ale te przygody sprawiły że w moim odczuciu Ci ludzie są świetni