Liczba postów: 1,180
Liczba wątków: 77
Dołączył: 02.09.2012
Reputacja:
425
Fragment wywiadu z Tadeuszem Slobodziankiem, przeprowadzonym z okazji premiery nowej sztuki "Mlody Stalin":
TOK FM: (...)bo być może w następnych wyborach władza w Polsce się zmieni.
Tadeusz Słobodzianek:- Oczywiście, bardzo jestem ciekaw, jaka to będzie władza.
TOK FM:Taka jak na Węgrzech.
Tadeusz Słobodzianek:- No, nie będzie taka jak na Węgrzech. Węgrzy próbują zawsze zrobić coś w ogóle do końca, a Polacy nigdy nie są w stanie zrobić niczego do końca. Polakom i w dobrym, i w złym zawsze po prostu nie wychodzi.
caly wywiad mozna przeczytac tutaj
Liczba postów: 357
Liczba wątków: 26
Dołączył: 29.08.2012
Reputacja:
58
Ludzie na Węgrzech, pisze "ludzie" bo dotyczy to zarówno Węgrów, jak i turystów, są bardzo łagodni, spokojni i sympatyczni.
Mogę powiedzieć tylko w odniesieniu do Budapesztu, byłam co prawda raptem 2 razy, ostatnio w ten majowy weekend.
Uderzyło mnie to, że bardzo powszechne jest publiczne picie alkoholu... na skwerkach, mostach, nad Dunajem, wszędzie można powiedzieć, ale nie widziałam nigdzie agresywnych zachowań, krzyków, pijanych, zataczających się, czy leżących gdzieś ludzi. Dotyczy to głównie młodzieży.
Chociaż łaziliśmy do późna czułam się bardzo bezpiecznie. Węgrzy w moim odczuciu są ludźmi, przy których czuję się bardzo bezpiecznie i tak czułam się podczas całego pobytu. Generalnie w Budapeszcie jest bardzo bezpiecznie i "relaksowo" i to udziela się również turystom. Alkohol pije się wszędzie, ale "z wielkim wdziękiem"
Głupio to pisać, ale jedyny raz, gdy widziałam rozwrzeszczanych, podpitych, "spuszczonych ze smyczy dzikusów", włażących na pomniki, popisujących się w hałaśliwy sposób własna głupotą i specyficznym poczuciem humoru ludzi - to była grupa polskiej młodzieży wieczorem na Wzgórzu Gellerta.
Liczba postów: 249
Liczba wątków: 1
Dołączył: 24.10.2012
Reputacja:
23
Niemieckiej młodzierzy też się to zdarza.
Liczba postów: 17
Liczba wątków: 0
Dołączył: 11.05.2013
Reputacja:
1
(15-06-2012, 12:11)malika_12 napisał(a): Kiedy byłam dzieckiem mama opowiadała mi jaki stosunek miała ciotka do nas Polaków: "Polaczki to lenie, nie chce im się pracować". Postawa ta wynikała z propagandy rządu jaka była na Węgrzech w latach 80-tych. Była to reakcja na strajki w Polsce. Mój starszy kuzyn zawsze powtarzał, że wszystko co węgierskie jest lepsze. Jego ulubionym polskim słówkiem było "głupstwo". Jeśli mu się coś nie podobało to mówił: "To jest głupstwo."; "Robisz głupstwo."
Ale pewnego dnia ten sam kuzyn dostał pracę, dzięki temu, że znał język polski. Nie wiem co to była za praca, jakie stanowisko, ale była potrzebna osoba znająca język angielski i jeden ze słowiańskich języków. Były dwa wakaty i 50 chętnych. Siedziba firmy znajdowała się w Krakowie.
To było pod koniec ubiegłego wieku. Kuzyn w pracy dostał służbowy samochód i komórkę. Zarabiał 2500 USD - część dostawał w dolarach, część w forintach. Latem 1995 roku przyjechał z rodzicami i młodszym bratem do nas. Oczywiście on zafundował rodzince ten wyjazd. Ciotka ledwo weszła na nasze podwórko oznajmiła: "Basia (to imię mojej mamy), dzięki za polski, bo dzięki polski to Tomek ma dobra praca." Minął rok i wujostwo przysłało młodszego syna do nas na miesiąc, żeby się nauczył polskiego. Mój młodszy kuzyn miał wtedy skończone 18 lat i duuuże problemy z nauką języka polskiego. Narzekał, że to trudny język. Wujek, który był Polakiem nie nauczył młodszego syna naszego języka. Starszy mówi po polsku, bo urodził się w Gliwicach i do 4 roku życia mieszkał tu z rodzicami. Nawet kiedy przyjeżdżali do nas, to wujek rozmawiał z synami po węgiersku. Od ciotki wiem, że to ona częściej używała tego języka w rozmowie ze swoimi dziećmi. Młodszy kuzyn, kiedy skończył 30 lat zapisał się na kurs polskiego u siebie w Budapeszcie, ale musiał przerwać bo nie miał na to czasu. Kiedy wujek żył to woził swoją najstarszą wnuczkę (córkę starszego syna) na lekcje polskiego do Veszprém. Różnie to z tą nauką bywało, ale Kamila nie przywiązywała do tego wagi. Był czas, że kazała sobie płacić za każde poznanie polskie słówko. Obecnie chyba wcale się nie uczy. Starszy kuzyn nie używa polskiego w rozmowie ze swoimi dziećmi, no chyba, że ja jestem u nich to sporadycznie coś powie.
Witam,
Potwierdzam to co się mowiło o Polakach w latach 80-tych. W tamtym czasie (tuż po stanie wojennym) mój ojciec pracował na Węgrzech jak górnik wraz z całą kilkusetosobową grupą polskich górników. Przez długi czas ich węgierscy koledzy odnosili się do Polaków bardzo nieufnie. Jak się potem okazało, "życzliwi" Polakom węgierscy tajniacy rozpowszechniali plotki, że ci Polacy to "podejrzani politycznie" zesłani do pracy na Węgrzech...
Liczba postów: 1,759
Liczba wątków: 234
Dołączył: 17.07.2012
Reputacja:
1,038
(12-05-2013, 17:58)lengyel artur napisał(a): Witam, Potwierdzam to co się mówiło o Polakach w latach 80-tych. W tamtym czasie (tuż po stanie wojennym) mój ojciec pracował na Węgrzech jak górnik wraz z całą kilkusetosobową grupą polskich górników. Przez długi czas ich węgierscy koledzy odnosili się do Polaków bardzo nieufnie. Jak się potem okazało, "życzliwi" Polakom węgierscy tajniacy rozpowszechniali plotki, że ci Polacy to "podejrzani politycznie" zesłani do pracy na Węgrzech...
Każdy ma jakieś wspomnienia. Ja mam własne pozbawione bariery językowej. Spędziłem sporo czasu na Węgrzech, po skończonych studiach podjąłem tam pracę. Może miałem nietypowych znajomych Węgrów i nie doświadczyłem ich niechęci do nas. Czy to wyjątkowe szczęście z trafianiem na ludzkich Węgrów? Nie sądzę oni tacy byli. Chętni do pomocy i zawierania bliższych znajomości. Ja bym nie generalizował, że byli niechętni polskim pracownikom. Sami też często wyjeżdżali do pracy do Austrii lub Niemiec (wtedy jeszcze RFN) i rozumieli tą formę zatrudniania. Jak było z służbami tajnymi nie wypowiadam się bo nie utrzymywałem kontaktów z tymi formacjami. Jedno trzeba pamiętać, że Węgrzy nie mieli portfeli wypchanych banknotami. Mogły ich razić zarobki naszych pracowników. Krótkie i rzeczowe wyjaśnienia rozwiązywały raz na zawsze takie wątpliwości. Węgrzy często pracowali po 8 godzin na etacie, a po tym od 4 do 6 godzin robili to samo w ramach tzw. ekonomicznych zespołów pracy. Była to praca inaczej - lepiej - wynagradzana. Wielu ludzi ciężko harowało dla zapewnienia codziennego przeżycia.
Liczba postów: 17
Liczba wątków: 0
Dołączył: 11.05.2013
Reputacja:
1
Nie chcę generalizować, po prostu taka była sytuacja, zresztą mój tata dość szybko znalazł sobie wśród kolegów z pracy symaptycznych znajomych, niektóre znajomości przerodziły się w długoletnie przyjaźnie, zresztą to od tych właśnie znajomych dowiedzieliśmy się jak to było z tymi plotkami...
Liczba postów: 106
Liczba wątków: 7
Dołączył: 20.06.2012
Jeżeli zarezerwowałem kilka tygodni temu pobyt na Węgrzech, a dziś go z ważnych przyczyn rodzinnych (zdrowotnych) odwołałem i dostałem odpowiedź: "Véglegesen töröltem Önöket!", to jacy są Węgrzy? To tylko wyjątek? - wątpię!
Liczba postów: 6,291
Liczba wątków: 11
Dołączył: 21.06.2013
Reputacja:
2,580
krzysztof73 - odwołełeś pobyt, zrezygnowałeś, nie masz obowiązku podawania przyczyn... masz takie prawo. Otrzymałeś konkretne potwierdzenie odwołania wcześniej zarezerwowanego pobytu czasowego, dotyczącego tego konkretnego terminu... taka jest prawda.
...bez obrazy
Liczba postów: 3,686
Liczba wątków: 85
Dołączył: 13.09.2012
Reputacja:
2,450
Dostałeś dożywotniego banana, Krzysztofie? Tak tłumaczy Google... Ciekawi mnie, czy byłeś już w tym miejscu wcześniej, i czy tym razem potrącili ci jakąś zaliczkę?
Liczba postów: 6,291
Liczba wątków: 11
Dołączył: 21.06.2013
Reputacja:
2,580
krzysztof73 - nie bierz do serca, co ci pisze eplus, to nie tak. Trzeba poznać (bardzo dobrze poznać) mentalność Węgrów, aby móc wypowiadać się w danej sprawie. W tym przypadku zastosowanie cytowanego przez ciebie zdania po polsku oznacza "W ostateczności wykreślam Państwa" - to sformułowanie ma formę grzecznościową, zwróć uwagę na pisownię słowa "Önöket". Znaczenie wykrzyknika to definitywne przyjęcie decyzji o rezygnacji odnoszące się do obu stron.
Tłumaczenie "google" jest do kitu.
|