No, rzeczywiście mają dużo bud (z langoszami i kurtoszkołaczami), restauracyjek, czard, restauracji itp. No i jeszcze jedzą dość ciężkie potrawy - ale nie spotkałem ani jednego otyłego Węgra (o czym wyżej pisałem). Może dlatego, że nie byłem w Budapeszcie?
Ale to już nie Europa...
Czyli - najgrubsi są: ... Zależy, w którym miejscu się mierzy.
Mówcie co chcecie, ale wydaje mi się, że na węgierskich ulicach widuje się dużo mniej otyłych osób niż ma to miejsce w naszym kraju.
(15-09-2015, 22:43)grolschyk napisał(a): [ -> ]Mówcie co chcecie, ale wydaje mi się, że na węgierskich ulicach widuje się dużo mniej otyłych osób niż ma to miejsce w naszym kraju.
Mnie też - chyba najwięcej jest w UK, w Niemczech i w Polszy...
W mojej ocenie wynika, że najgrubsi są... Niemcy a potem Brytyjczycy. Może ma to związek z zarobkami?
(07-10-2015, 17:06)Gonzinia napisał(a): [ -> ](...) Może ma to związek z zarobkami?
Może być, chociaż uważam, że spory wpływ na to ma to, co jedzą... Niemcy i Brytyjczycy to currywurst i fish&chips, zdrowe to raczej nie jest
Może się zdziwicie, ale moim zdaniem to wina... chleba. Jako miłośnicy Węgier na pewno nieraz zajadaliście się puszystymi, białymi pajdami, które są po prostu wymarzone do maczania w paprykowym sosie.
Ciemne pieczywo na Węgrzech w zasadzie nie istnieje. Chleb, który je się na co dzień, przypomina raczej bieluteńką bułkę z maksymalnie oczyszczonej mąki - polski chleb przy tym to wręcz zdrowa żywność.
A Węgrzy jedzą chleb praktycznie do wszystkiego. Do zawiesistych zup i do wylizywania talerzy po leczo czy gulaszu. Owszem, to jest tradycyjna kuchnia, ale dziś nikt już nie biega od świtu do nocy po puszcie. Wydatki energetyczne są mniejsze i to się mści.
Co więcej, mają bratankowie zawrotną ofertę drożdżówek i małych wypieków na słodko i na słono. Sakiewki z twarogiem, rogaliki z parówką, czekoladowe ślimaczki, makowe podkówki... Tak dla wielu wygląda węgierskie śniadanie, przerwa obiadowa w pracy (bo kupuje się bułkę i leci załatwiać sprawy).
Ja też nie widzę, żeby Węgrzy byli bardziej otyli od Polaków. Ale na pewno tu ogromnym problemem jest cukrzyca, nazywana też chorobą białego pieczywa. W Polsce znam jedną osobę chorą na cukrzycę, na Węgrzech co najmniej kilkanaście i to w stosunkowo młodym wieku. Dla mnie to szok, że nagle tylu moich znajomych musi uważać na dietę, brać lekarstwa, zastrzyki. To działa na wyobraźnię, jak to nie są statystyki, tylko ktoś ci bliski.