Forum Węgierskie

Pełna wersja: Prezent dla Węgra
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2
Zainspirowany postem jurowa zakładem ten temat. Co w Waszej opinii byłoby najlepszym prezentem dla Węgra? Ja myślę, że trzeba uderzyć w coś typowo polskiego. Ptasie mleczko lub delicje, jeżeli ma to być bardziej drobny upominek, niż droższy prezent. Żubrówka też wydaje się trafiona, szczególnie, że cieszy się sporą popularnością nad Dunajem.

Wasze pomysły? Uśmiech
Ja zawsze kupowałem jakąś polską wódkę lub piwo, najlepiej regionalne.

Dobrym pomysłem jest też jakiś album ze zdjęciami, ja wybrałem miasta Łodzi (rzecz jasna).

No i płyta z muzyką, zależnie od gustu znajomego. Bo orginalnych polskich płyt u siebie raczej nie kupią.
Kiedy jadę do rodzinki zabieram krówki, jakąś wódkę np. wspomnianą wcześniej żubrówkę, suszone i marynowane grzyby. Kiedy mój młodszy kuzyn był ostatnio u mnie zabrał ze sobą 15 kg tych cukierków - dla siebie, rodzinki i dla kolegi. Staram się też kupić jakieś materiały do nauki polskiego czy książki, foldery o moim mieście rodzinnym, z którego pochodził też ich ojciec i dziadek.
Z materiałami do polskiego i ja próbowałem, ale często się potem okazuje, że tylko leżą i się kurzą. Samodzielna nauka wymaga za dużo samozaparcia.

Chociaż słownik węgierski przeleżał w moim domu ponad 20 lat w szafie nim ktoś (ja) ponownie go ruszył.
Święta racja. Wiem to po sobie i swojej rodzinie na Węgrzech. Mój młodszy kuzyn zaczął się uczyć polskiego w wieku 31 lat. Jego ojciec-Polak nie nauczył go tego języka. Kuzyn zapisał się na kurs polskiego w Budapeszcie, ale szybko przerwał, bo nie miał czasu na to. Starszy kuzyn mówi po polsku, bo przez kilka lat mieszkał w Polsce, ale książki do polskiego chyba nigdy w ręku nie miał. Ja z kolei bardzo chciałam się nauczyć tego języka kiedy byłam młodsza. Zawsze podobała mi się melodia tego języka - lubiłam przysłuchiwać się kłótni starszego kuzyna ze swoją matką. Nic nie rozumiałam, ale mi się podobało. Chciałam iść na kurs tego języka w wieku 14 lat, ale mama mnie zniechęciła twierdząc, że młodszy kuzyn nie chce się uczyć naszej mowy, a jego rodzice też nic nie robią w tym kierunku. Wtedy pomyślałam sobie:"Mam to w d... i nie będę się uczyć." Teraz trochę tego żałuję. W wieku 38 lat zaczęłam się sama uczyć z podręcznika Mroczki. Wtedy to złamałam nogę i byłam uziemiona na 3 miesiące. I to zaważyło na decyzji o nauce. Wcześniej kończyło się na gadaniu. W tej chwili mam za sobą 2 lata nauki. W zeszłym roku byłam na Węgrzech i jakoś się dogadywałam z Madziarami. Materiały do polskiego zabieram dla młodszego kuzyna, bo starszy i jego dzieci i tak tam nie zajrzą. Młodszy chciałby się nauczyć, tylko ma za mało czasu.
Droga malika_12 znasz jakieś dobre źródła do nauki Polskiego dla Węgra lub węgierskiego dla Polki? Proszę bardzo Cię o rade byłabym bardzo wdzięczna!!
(24-06-2012, 22:35)Marcelka1990 napisał(a): [ -> ]Droga malika_12 znasz jakieś dobre źródła do nauki Polskiego dla Węgra lub węgierskiego dla Polki? Proszę bardzo Cię o rade byłabym bardzo wdzięczna!!

Cześć, Marcelka!


Masz na myśli kursy językowe czy podręczniki?

Zajrzyj sobie tutaj, tu i tu. Jest trochę informacji na interesujący Cię temat.

Pozdrawiam Uśmiech
Ja do "tesciow" zawoze zubrowke badz krupnik. Ze slodyczy kasztanki z Wawela i mieszanka krakowska Uśmiech
U mnie standard to kukułki (są przebojem!), pistacjowe czekoladki z Solidarności, albo białe Michałki. Z alkoholi piwa Żubr, lub regionalnie: Lubelskie.
Z rzeczy mniej nadających się na prezent, ale takich co zyskały smakowe upodobanie Węgrów to kabanosy, cebularze czy domowa cytrynówka, nalewki.
Zapominamy o czymś, co od zawsze było naszą regionalną specjalnością, a niedocenianą: miód (oczywiście ten pitny). Jest niemal wszędzie dostępny, a pomija się go przy okazjach "prezentowych", podczas gdy dobrze zrobiony miód wśród amatorów win z innych nacji wzbudza sensację (tak piszą dziennikarze kulinarni na łamach prasy). Osobiście mogłem to sprawdzić na dwóch dziewczynach z Japonii, które gościłem w Polsce kilkanaście lat temu. Zareagowały dość nieufnie: "What is it? Honey wine?". Za to kiedy zebrały się na odwagę i spróbowały, nie mogłem nastarczyć (przekonałem się wówczas, że Japończycy potrafią sporo wypić, niezależnie od płci i bez zbytniej zachęty). Szeroki uśmiech Myślę zatem, że porządny miód (ja lubię smaki esencjonalne, więc np. półtorak) mógłby smakować Węgrowi, jeśli lubi np. aszú.
Stron: 1 2