Forum Węgierskie

Pełna wersja: Góry Zemplińskie - okolice Tokaju V/VI.2013
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Dzień 1 - wsch. Słowacja

Plan zakładał wykorzystanie przełomu V/VI.2013 tj. długiego weekendu (Boże Ciało) na dwie rzeczy. Po drodze zwiedzić zamek Brekov (jeśli wystarczy czasu też zamek Jasenov) koło Humenné, następnego dnia wejść na Sninský kameň, a dzień trzeci i ostatni przeznaczyć na region Tokaju i Góry Zemplińskie na Węgrzech.

Plany nieco pokrzyżowała pogoda. Było pochmurno, a potem padało. W 1. dniu udało się tylko obejrzeć cerkiew w Niżnym Komarniku (i to w środku - piękny ikonostas z XVIII w) i w Bodrużalu, w deszczu zaliczyć pozostałości słowackiej drogi nr 15 na płd. od Stropkova i dotrzeć na nocleg do miejscowości Kałuża nad zbiornikiem Zemplínska šírava.

Dzień 2 - ucieczka przed deszczem na Węgry

Plan zakładał zrobienie Sninskiego Kamienia, ale rzut oka kierunku gór i wszystko było oczywiste: nie ma szans na to, że nie będzie tam padać, zero widoków pełno chmur. Za to na południu, za Szirawą przebijało się słońce. Jedziemy! Przejazd głównie drogami lokalnymi i przez Góry Slańskie: Michalovce (tankowanie LPG) - Sečovce - Slanské Nové Mesto - Slančik (piękne widoki na G. Slańskie) - Skároš (malowniczo położony pomnik wyzwolenia przez Armię Czerwoną) i już tylko rzut kamieniem do Węgier.

Granica słowacko-węgierska przekroczona, dalej przejazd górską dróżką do podnóża Wielkiego Milicza, najwyższego szczytu Gór Zemplińskich (prośba do znających węgierski forumowiczów o przetłumaczenie tabliczki znajdującej się na parkingu - zdjęcie poniżej) - wprawdzie na szczyt ten było jakieś 2-3 km, ale dzień ten nie był przeznaczony na góry, a do tego było sporo błocska.

[Obrazek: 217_2.1_parking_milic.jpg]

Dalej przejazd malowniczą drogą do i przez Hollóháza. Pierwsze wrażenie jakie zrobiło na mnie to miasteczko, to porównanie go do naszego Karpacza (kręte drogi, znaczna różnica wysokości w obrębie miejscowości). Pierwszy dłuższy przystanek to Füzér i zwiedzanie zamku, na który zeszło co najmniej 1,5 godziny - przyczyną piękne widoki.

Kolejny cel tego dnia to podstawowe zakupy w Tesco w Sátoraljaújhely czyli Tokaj, kiełbasa (dostępne bez problemu i w miarę tanio) i mapa Zempléni hegyseg (szok, u podnóza tych gór takiej mapy nie ma!). Po załadaowaniu bagażnika przyszedł czas na znalezienie noclegu, najlepiej gdzieś między Sárospatak, a Tokajem. Problem z kwaterami gościnnymi na Węgrzech był jednak taki, że były one pozamykane, co najwyżej wisiała na nich kartka z tekstem... po węgiersku i numerem telefonu. W końcu po przedarciu się przez góry (droga Tolcsva-Fony oznaczona znakiem "uthibak", czyli prawdopodobnie dziury, a w moim tłumaczeniu nawierzchnia zanikająca/brakująca) i okrążeniu ich od zachodu i południa, nocleg przypadkiem znalazł się sam w centrum Tokaju.

Dzień 3 - Szablocs, Sárospatak, góry

Jedziemy! Pierwszy cel to Szablocs, czyli przede wszystkim jedyna "zachowana" na Węgrzech forteca/osada ziemna z IX wieku (földvár), czyli praktycznie kilka wysokich ziemnych wałów zarośniętych trawą, trzy chorągwie, pomnik madziarskiego wojownika i statua milenijna z 1896 r. Nie spodziewałem się wprawdzie drugiego Biskupina, ale fakt prowadzenia w obrębie tego "zamku ziemnego" regularnych prac rolnych trochę mnie zdziwił. W Szablocs jest też dworek rodziny Mudrány (Mudrány-kúria) zbudowany w XVIII w, który przez długi czas był własnością lokalnej parafii, a obecnie pełni funkcję muzeum (wstęp co łaska). W środku meble z epoki, podobizny węgierskich królów wymalowane na suficie i miniatura leżącego nieopodal földváru.

fragment sufitu w Mudrány-kúria:
[Obrazek: 908_3.1_bathory.jpg]

Następne miejsce do zwiedzenia to zamek w Sárospatak (XVI w, później przebudowywany, prawdziwa mieszanka stylów) i kościół św. Elżbiety (pierwotnie XIV w.). Potem przejazd malowniczą trasą Tolcsva-Erdőbénye-Baskó-Boldogkőváralja (tu na zamek nie starczyło już czasu) i uzupełnienie prowiantu suchego i mokrego w Szerencs. Dzień zakończył wieczorny spacer po Tokaju połączony z degustacją.

zamek w Sárospatak
[Obrazek: 717_3.2_zamek_mieszanka.jpg]

Dzień 4 - powrót

Byczenie się w łóźku, a potem powrót do Polski. Pogoda zaczęła się psuć jeszcze na Węgrzech, góry schowały się w chmurach i mgle. Potem trochę popadało.

Podsumowanie

Pierwszy raz na Węgrzech i wrażenie pozytywne (nie licząc uthibaka na bocznych drogach i ceny LPG). Trochę szkoda, że nie udało się połazić po górach, poza tym zakupy kolbaszy zdecydowanie za małe. Ruch na drogach mały do umiarkowanego, napotkana wysoka kultura jazdy (brak debilizmu i hojractwa). Następny raz jest już w trakcie wstępnego planowania (prawdopodobnie Miszkolc-Eger).
(15-06-2013, 21:51)Rafał napisał(a): [ -> ]Granica słowacko-węgierska przekroczona, dalej przejazd górską dróżką do podnóża Wielkiego Milicza, najwyższego szczytu Gór Zemplińskich (prośba do znających węgierski forumowiczów o przetłumaczenie tabliczki znajdującej się na parkingu - zdjęcie poniżej)

Tabliczka informuje o tym, że końcowy odcinek niebieskiego szlaku rozciąga się przy granicy państwa i należy w związku z tym przestrzegać stosownych przepisów (granicznych).

Fantastyczna relacja! Z przyjemnością przeczytałem! Uśmiech