Bardzo zachodnie Węgry - VI.2014
#1
Poniżej w kilku postach relacja z nieco już historycznego wyjazdu, który odbył się przy okazji długiego weekendu na Boże Ciało 2014. Parę dni po powrocie napisałem część dotyczącą pierwszego dnia, po czym sprawę odłożyłem - może jeżeli dzisiaj wrzucę na forum początek, to za pół roku dopiszę ciąg dalszy Oczko

Całość wyjazdu generalnie można by podsumować stwierdzeniem "to nie tak miało być". Cel został określony na długo przed wypadem na region między Egerem a Miszkolcem... a skończyło się na noclegach w Sopron i Bük. Przejazd miał być bezwinetkowy... ale docelowy region spowodował skorzystanie z ułatwienia w postaci słowackiej D1. Gdy region podróży został już drastycznie zmodyfikowany ze wschodnich na zachodnie Węgry, zostało za mało czasu na dokładne rozplanowanie atrakcji i zwiedzania, a główny plan został ograniczony do Sopronu i Szombathely... którego nawiasem mówiąc nie udało się zwiedzić (czas) oraz wypadów w Góry Soprońskie i Kőszeg oraz nad jezioro Nezyderskie (znów ten czas). Poza tym w bagażu zabrakło podstawowego urządzenia (korkociąg), a na domiar złego w Sopronie ktoś (pewnie Austriacy) wykupił cały zapas 3-putonowego Tokaju Aszu...

Dzień 1: Bratysława, Sopron

Ambitny plan zakładał pobudkę w środku nocy, tak żeby po zatankowaniu w Cieszynie wjechać do Czech wraz z pierwszymi promieniami wstającego słońca. W wyniku półtoragodzinnego poślizgu jasnym stało się, że 'to na jde'. Trasa wiodła DK81 przez Żory, dalej na Hażlach, Cieszyn (tankowanie do pełna), dalej przejazd przez granicę i drogą 48 i potem 11 na Słowację. Tam kupno winety i jazda autostradą z Żyliny na Bratysłwę, która stanowiła pierwszy punkt programu węgierskiej wycieczki.

[Obrazek: xpFw7oo.jpg]
[ ] numery na mapce

Zaparkowanie w Bratysławie (węg. Pozsony, niem. Pressburg) było chyba największym wyzwaniem logistycznym wycieczki. Jeszcze przed wyjazdem wytypowałem dwa regiony, w których można darmowo stanąć autem - Viedenská cesta w okolicach Mostu SNP (Slovenského národného povstania) i sadu Janka Kráľa oraz rejon Teatru Narodowego z ul. Pribinovą. Opóźnienia zrobiły swoje i o wolny kawałek asfaltu było trudno, ostatecznie udało się wbić w jedyne wolne miejsce, jakie zwolniło się przy wschodnim wejściu do parku Janka Kráľa (onegdaj Városi díszliget, Städtischer Aupark), który też stał się pierwszą atrakcją. Roślinność i układ parku nie wyróżnia się niczym szczególnym, ale sam teren zasługuje na wzmiankę z dwóch powodów. Park powstał w l. '70 XVIII w i jest jednym ze starszych, o ile nie najstarszym, parkiem dostępnym dla ogółu. Na jego terenie znajduje się gotycka wieża pochodząca z kościoła franciszkanów, dziś już nieco zaniedbana i jakby zapomniana, oraz pomnik Janka Kráľa, słowackiego poety. Kolejnym planowanym punktem programu miał być pylon mostu SNP [11] z widokową restauracją UFO. Przypuszczałem, że wstęp do tej atrakcji jest płatny, ale zakładałem cenę na poziomie 2-3 EUR. Tymczasem okazało się, że wejście do windy kosztuje 6,5 EUR (3,5 EUR dzieci), a dodatkowo w samej restauracji aby uniknąć kolejnej opłaty (o czym doczytałem się potem na jakiejś słowackiej stronie krytykującej "wyjątkowość cenową" tego miejsca), należy dokonać konsumpcji produktów zakupionych tamże, przy czym za konsumpcję nie uważa się kawy i herbaty, a ceny mają ponoć kosmiczne. Cena windy plus opóźnienie spowodowane późnym wyjazdem sprawiły, że pylon mostu został zwiedzony jedynie wzrokowo, jedynie z zewnątrz i jedynie od dołu. Dalej wycieczka potuptała więc mostem SNP oglądając Dunaj, Stary most (most jak most, nic ciekawego) i lewy brzeg rzeki z Rázusovyom nábrežiem.

[Obrazek: 23748050_1-004ul-pri-starom-haji.jpg]wykorzystane ostatnie miejsce parkingowe w Bratysławie
[Obrazek: 23748052_1-016-most-snp-z-ufo.jpg]most SNP i jego słynny pylon
[Obrazek: 23748053_1-019-zamek-spod-mostu-snp.jpg]zamek widziany spod mostu SNP

Po przejściu na lewy brzeg pierwszą atrakcją jest kolumna morowa z 1713 r. na Placu Rybnym, po którym w planie zwiedzania była XIV-wieczna katedra św. Marcina (Szent Márton-dóm, Koronázó templom, Szent Márton Székesegyház [05]). Koszt wejścia wynosi 2 EUR, z tym że akurat zbliżała się południowa msza i turyści nie byli wpuszczani. Weszliśmy więc tylko na chwilę, by rzucić okiem. Moim zdaniem, pomimo swojej wielkiej roli w historii Słowacji i, chyba jeszcze większej, historii Węgier (kościół koronacyjny królów węgierskich), katedra nie robi jakiegoś wielkiego wrażenia, przyczyną pewnie albo wielokrotne przebudowy, albo dość surowe wnętrza... albo bardzo powierzchowne "zwiedzenie" tego miejsca od środka. Z ciekawostek, główną, 85-metrową wieżę wieńczy nie krzyż, ale umieszczona tam w w 1833 r. pozłacana replika korony św. Stefana. Przyklejone do katedry jest ciekawe epitafium Jána Draškoviča, Chorwata walczącego z Turkami, który zmarł w 1613 właśnie w Bratysławie.

[Obrazek: 23748057_1-033-z-kolumn-morow-1713.jpg]Plac Rybny
[Obrazek: 23748060_1-041-katedra-w-marcina.jpg]wieża katedry z repliką korony św. Stefana
[Obrazek: 23748065_1-064-kanalarz-cumil-1997.jpg]Čumil

Ciąg dalszy zwiedzania to przejście ul. Pańską i rzut oka na kanalarza Čumila [15]. Przed wyjazdem nie doczytałem, że ów panek z brązu przynosi szczęście pod warunkiem pogłaskania go po kasku, trudno... Dalej ul. Urszuliańska i Informacja Turystyczna przy Placu Prymasowskim - od tego momentu papierowa mapa (nie są wyłożone, trzeba poprosić) zastąpiła odręczny szkic głównych ulic i ciekawostek. Sam Pl. Prymasowski jest maleńki i robi wrażenie bardzo urokliwego. Przy Placu Prymasowskim znajduje się Pałac, a jakże by inaczej, Prymasowski (Primaciálny palác, prímási palota) [08] zbudowany w l. 1778–81. Na znajdujące się w środku muzeum oczywiście zabrakło czasu, za to uwagę zwróciła znajdująca się na dziedzińcu fontanna z piękną rzeźbą św. Jerzego walczącego ze smokiem oraz, na kolejnym dziedzińcu, zacieniona bluszczem grupa rzeźb z Janem Nepomucenem oraz aniołkami (?), z których jeden trzyma herb Węgier. Z Placu Prymasowskiego przez dziedziniec starego ratusza (stará radnica) wiedzie przejście na Rynek Główny. Stary ratusz [06] wyróżnia się ładną zieloną dachówką, a jego mały dziedziniec dzięki arkadom/podcieniom sprawia bardzo ustronne wrażenie. Znajduje się na nim jeszcze niepozorna rzeźba opisana jako "Rómer Flóris". Krótki gogiel poświadcza, że to małe popiersie jest symbolem skomplikowanej środkowoeuropejskości i przenikania się krajów i kultur - pan Rómer Flóris Ferenc tudzież Florian Römer, to Węgier urodzony w Bratysławie i zmarły w dzisiejszej Rumunii (Oradea), ksiądz i "ojciec węgierskiej archeologii".

[Obrazek: 23748068_1-071-paac-prymasowski.jpg]Pałac Prymasowski - rzeźby na dziedzińcu
[Obrazek: 23748069_1-079-stary-ratusz.jpg]Stary Ratusz

Głównym punktem Placu Głównego jest fontanna upamiętniająca cesarza Maksymiliana, znana też jako fontanna Rollanda. Ciekawe są też solidne drzwi pałacu Rolanda z 1906 r., w którym mieści się bank oraz Cafe Roland. Tuż obok Placu Głównego "doklejony" jest Plac Franciszkański, na którym uwagę przykuwa fontanna przedstawiająca kobietę z dzbanem czyli nimfę Franciszkę. Uroki nimfy nie spowodowały zwolnienia biegu czasu, więc trzeba się było pośpieszyć. Nieco głębiej na Pl. Franciszkańskim ładną fasadą przyciąga wzrok Pałac Mirbacha (1768-70) zbudowany dla właściciela browaru (i nie był nim Mirbach, ale Michal Spech), vis-a-vis którego stoi biały kościół franciszkański (XIII w), który aż prosi się o renowację.

Po ścisłym centrum rozpoczął się marsz "na okrętkę" z powrotem do auta, pod bramą Michalską [03], koło kościoła Trynitarzy, kościoła św. Stefana, kościoła Klarysek. Potem szybki myk pod ul. Staromiejską celem zobaczenia z bliska domu U dobrego pasterza na ul. Żydowskiej, który jest reklamowany jako najwęższy dom w Europie i z powrotem przez most SNP i park Janka Kráľa do nagrzanego w czerwcowym upale wozidła.

Najbardziej przypadły mi do gustu place Główny i Prymasowski - cała reszta zrobiła raczej umiarkowane wrażenie, chociaż uważam, że Bratysława sprawdziła się jako przerywnik w drodze na Węgry, a nawet zasłużyła, żeby kiedyś się w niej jeszcze zatrzymać, może na dłużej, szczególnie, że czasu zabrakło na kilka zaplanowanych jeszcze w Polsce punktów programu (zamek Devín, bratysławski zamek, niebieski kościół, pałac Grassalkovicha, siedziba prezydenta Słowacji, rejs po Dunaju).

Po Słowacji przyszedł czas na Węgry. Jeszcze tylko szybkie tankowanie pod Pristavnym mostem w sieci Jurki (0,699 EUR 1 l LPG) i przejazd słowacką D2, a potem bezpłatnymi kawałkami węgierskich autostrad, M15 tj. przedłużeniem słowackiej D2 i kawałkiem M1 do zjazdu na drogę 86, jazda na Csorna, potem 85 przez Kapuvár i wreszcie 84 do Sopronu, gdzie nastąpiło nawiedzenie pierwszej węgierskiej atrakcji czyli hipermarketu Tesco. I tu nastąpił szok: nie było ani jednej flaszki Tokaja Aszu, za to wszędzie pełno piwa. Jako pocieszenie po nie do końca udanych zakupach, w budce przed Tesco można było kupić langosza. Druga połowa czerwca cechuje się taką fajną cechą, że bardzo późnym popołudniem jest jeszcze całkiem jasno, można sporo pozwiedzać i nawet zdjęcia wyjdą niezłe. Dlatego po zakwaterowaniu się, zjechaliśmy autem na chybił trafił (przypominam, że oryginalnie wycieczka miała jechać w Góry Matra i Bukowe) do centum, gdzie trochę przed godz. 19 stanęliśmy na Placu Széchenyiego. Na włóczeniu się po starówce zeszło 1,5 godziny i nie był to czas stracony. Stare miasto jest urocze, żadnych nowoczesnych wygibasów, sztucznych palm itp. Wg. mnie na uwagę zasługują przede wszystkim surowa fasada b. klasztoru benedyktynów, pałac Esterházy (obecnie Muzeum Górnictwa) na Templom ut., kolumna morowa i wieża ogniowa na Placu Głównym, rzymskie pozostałości przy Városház ut. oraz leżące nieopodal fontanna wierności i kolumna maryjna. Mimo swego uroku i wielu nie lada zabytków, Sopron wczesnym wieczorem sprawia wrażenie miasta wymarłego. Spacerując starówką mieliśmy dla siebie całe puste uliczki, a na Placu Głównym były góra trzy osoby.
Odpowiedz
#2
Uśmiech ciekawe, czekam na dalszą relację!
Bratysława wygląda interesująco Uśmiech
Odpowiedz
#3
Dzień 2: Góry Soprońskie

Góry Soprońskie obfitują w wieże widokowe. Plan dnia zakładał wejście na te kilka, które sprawiały najlepsze wrażenie zarówno pod względem spodziewanego widoku jak i konstrukcji oraz wejście na najwyższy na terenie Węgier szczyt Gór Soprońskich czyli na Magas-bérc. Przed wyjazdem udało mi się mniej więcej zapoznać z rozmieszczeniem i atrakcjami wież, więc te poszły na pierwszy ogień. Po krótkim podjeździe i zaparkowaniu auta przy zatłoczonym kąpielisku Lövér Fürdő, skierowaliśmy się w stronę Sörházdombi kilátó. Z odczytu mapy (o tej właśnie) można było odnieść wrażenie, że po drodze na wieżę do oglądnięcia są dwa pomniki - okazało się, że Printz Ferenc pihenő oraz Heimler Károly pihenő to raczej połączenie ławeczek ze wspomnieniem ważnych ludzi w postaci pamiątkowej tablicy, a nie tradycyjny pomnik. Tutaj i tutaj zdjęcia tych "ławeczek" sprzed kilkudziesięciu lat. Sörházdombi kilátó wzniesiono w 2006 r. na na wzniesieniu Sörházdomb (323 m n.p.m. wg mapy, 298 m n.p.m. wg publikacji "Soproni kilátók") przy ulicy, a jakże by inaczej... Sörházdomb. Z trzech odwiedzonych w tym dniu wież ta chyba najbardziej przypadła mi do gustu. Po pokonaniu 91 schodów (osobiście liczone) mamy świetny widok na cały Sopron, na otaczające go Góry Soprońskie oraz na jez. Nezyderskie (węg. Fertő-tó, niem. Neusiedler See), a dzięki drewnianej konstrukcji i muskaniu wierzchołków drzew całość nabiera swoistego ciepła. Kolejnym punktem programu był zamek Taródi'ego, budowla trochę "disneyowska", a patrząc głębiej w historię "neuschwansteinowska", faktycznie została zbudowana w XX w. W 1951 r. Stefan Taródi wpadł na pomysł, że wybuduje zamek... i dopiął swego. Nieopodal "zamku" do wejścia mamy kolejną wieżę widokową, stojącą na wys. 367 m. na stoku góry Vas-hegyi Gloriette kilátó. Ze względu na położenie nad stromym stokiem, z którego rozciąga się widok na zachód, nie trzeba było stawiać wysokiej konstrukcji i wieża jest malutka, liczy zaledwie 16 schodków i robi wrażenie raczej altanki. Zresztą zgodnie z wikipediową definicją glorieta to "samodzielna budowla ogrodowa lub parkowa, najczęściej na wzgórzu, wykonana w formie małego, otwartego pawilonu z kolumnami, arkadami"... i tu to się w stu procentach potwierdza. Po drodze na/z wieżę Gloriette zaliczamy jeszcze kolejny punkt widokowy na Sopron - Vas hegyi páholy. Widok oferował wprawdzie najgorszy ze wszystkich punktów odwiedzonych w trakcie całej wycieczki, ale biorąc pod uwagę, że trzeba było nadłożyć niecałą minutę drogi, opłacało się.

[Obrazek: 03_Sorhazdombi_kilato.jpg]Sörházdombi kilátó
[Obrazek: 04_Tarodi_var.jpg]Taródi vár
[Obrazek: 05_Gloriette.jpg]"wieża" Gloriette i widok z tejże

Po dwóch wieżach i niby-zamku przyszedł czas na podjechanie wyżej w góry, na bodajże największą wieżę w okolicy, Károly kilátó. Budowla pochodzi z 1936 r., postawiono ją na "zawrotnej" wysokości 398/394 m (znalazłem dwie wersje), na górze Karoly-magaslat. Od parkingu do wieży wiedzie zamknięta dla ruchu asfaltowa droga (ok. 10-15 min). Na wieżę wchodzi się po 98 schodach, z tego większość wiedzie w środku konstrukcji, a reszta wiedzie z dachu na... drugi, wyżej położony dach, świetną platformę widokową na bliższą i dalszą okolicę. Wstęp jest płatny w wysokości 400/300/200 ft (przy okazji, czy ktoś może wyjaśnić czym różnią się poszczególne typy "diák'ów" - szczegóły na zdjęciu). Z tego, co się orientuję, onegdaj wieża służyła głównie za miejsce umieszczenia nadajników radiowych, dzisiaj jest to jedynie jest funkcja poboczna (obok stoi już wyższa wieża RTV), a w środku na poszczególnych piętrach możemy znaleźć ekspozycję na tematy botaniczne... ze zrozumiałych względów nie wczytywałem się w opisy Oczko Jeżeli ktoś podróżuje z latoroślą, przy drodze na wieżę umiejscowiony jest park linowy z typowymi atrakcjami, jak jazda po sznurze, spacer po linie, drabinki itp. Poza tym przy parkingu znajduje się pomnik z datami 1921-2001, przypuszczalnie dotyczy nowego ładu, który nastał po I WŚ i okrojenia Węgier (mina wyrzeźbionej postaci jest raczej pochmurna). Gdyby ktoś umiał/chciał podzielić się polskim tłumaczeniem tablicy informacyjnej zdjęcie umieszczam tutaj.

[Obrazek: 08_Karoly.jpg]Károly kilátó
[Obrazek: 09_pomnik_parking_Karoly_k.jpg]pomnik na parkingu pod Károly kilátó

Mniej więcej w połowie drogi z trm Lövér na parking pod wieżą Karola znajduje się "ławeczko-pomnik" o nazwie Deák kút. Z tego co zrozumiałem, jest to miejsce spotkań uczniów i studentów, którzy opijają tu swoje naukowe sukcesy i porażki, chociaż przypuszczam, że biorąc pod uwagę fakt, że miejsce to doczekało się "ławeczki z tablicą" i z datą 1922, może też mieć jakieś bardziej patriotyczne znaczenie (i tu kolejna prośba do forumowiczów o przetłumaczenie tablicy - zdjęcie poniżej).

[Obrazek: 11_Deak_kut.jpg][Obrazek: 12_Deak_kut.jpg]

Dzień upływał, czas naglił, a tymczasem zamiast realizować kolejne punkty napiętego programu trzeba było udać się... do miasta w poszukiwaniu karty pamięci do aparatu - zapas został w Polsce :/ Po dokonaniu zakupu, zahaczyliśmy o kościół w soprońskiej dzielnicy Bánfalva (był już zamknięty) i czym prędzej udaliśmy się w poszukiwaniu góry Magas-bérc, która winna znajdować się nieopodal wsi Újhermesakna, która z kolei leży nieopodal wsi Óhermesakna - całość gdzieś na płd-zach. od Bánfalva. Mimo tak skromnej wiedzy, udało się dotrzeć do Új i zlokalizować drogę, która biegła równolegle do granicznego szlaku i grzbietu. Ze względu jednak na zwalone drzewa, brak ochoty na chaszczing i na zbliżającą się noc, około godz. 20 padła decyzja o odwrocie. Wieczorem porażkę zalano lokalnym winem i zagryziono paprykową kiełbasą.

[Obrazek: 13_Soprony_h.jpg]Góry Soprońskie w bardzo bliskiej okolicy Magas-bérc

c.d.n. (raczej...)
Odpowiedz
#4
Dopiero teraz znalazłem trochę czasu na odkurzenie wspomnień i ciąg dalszy relacji.

Dzień 3: okolice Sopronu

Trzeci dzień upłynąć miał na przebazowaniu na nową kwaterę, bardziej na południe, oraz zwiedzaniu okolicznych atrakcji. Na pierwszy ogień poszło miejsce zwące się "Paneuropai piknik". Faktycznie chodzi o położony przy granicy kawał łąki, na którym znajduje się Statua Europejskiej Wolności - pomnik upamiętniający "przełamanie" granicy węgiersko-austriackiej w 1989 r, do tej pory raczej trudno przekraczalnej, chronionej zasiekami i wieżami strażniczymi, które zresztą wciąż znajdują się na terenie "pikniku" jako przypomnienie/zabytek/atrakcja. Co ciekawe, jak dla mnie sam pomnik bardzo przypomina sztukę okresu wczesnych demoludów, no i wbrew nazwie nie jest statuą.

[Obrazek: 3_08_Paneur_pikn.jpg]Paneuropai piknik
[Obrazek: 3_16_Nagycenk.jpg]Nagycenk, pałac Szechenyi'ego

Przyspieszona decyzja o opuszczeniu "pikniku" przyszła wraz z deszczem - od rana pogoda nie wyglądała ciekawie, aż wreszcie zaczęło konkretnie padać. Przebłyski pogody pojawiły się w Nagycenk, gdzie z zewnątrz zobaczyliśmy pałac Szechenyi'ego, bardzo ładny budynek z ogrodem. Widać, że właściciel był bogaty, ale albo nie był nieprzyzwoicie bogaty, albo się zbytnio z tym nie obnosił (tak jak w przypadku zwiedzonego dwa dni później Fertod). Zwiedzanie oczywiście zakończył deszcz, który przestał padać dopiero gdy dojeżdżaliśmy do kwatery w Bük. Jako, że godzina była jeszcze wczesna, a i dzień długi, nastąpiło szybkie zwiedzenie miasta, po czym wyjazd na konkretne zakupy do Tesco w Szombathely. Węgierski hipermarket Tesco zwykle pochłania znacznie więcej czasu, niż można by się tego było spodziewać, przez co nie udało się zwiedzić miasta "za dnia"... a po ciemku się jakoś nie chciało. Nie ma jednak tego złego... krążąc po alejkach w poszukiwaniu śmietany do kawy dokonałem odkrycia roku, mianowicie na dziale "nabiał" natrafiłem na wielokrotnie na forum wspominany i nie raz osławiany baton Turo Rudi (którego onegdaj bez sukcesów szukałem na dziale ze słodyczami) !!! Nie mogło się obyć bez zakupu na próbę, zaś po degustacji okazało się, że zakupiona ilość była za mała, a Turo Rudi na stałe wchodzi do węgierskiego jadłospisu. Poza tym koszyk zapełniono licznymi Tokami Aszu (wreszcie), innym winem, kiełbasą, papryką i innymi specjałami - z czego część została spożyta, część poszła na "eksport". Z ciekawostek, akurat była promocja na zestawy do pędzenia palinki: 50 l. za 139990 fr, a 17 l. za 49990 ft Wino

[Obrazek: Tesco_Palinkafozo.jpg]
Odpowiedz
#5
Dzień 4: Répceszentgyörgy, Sarvar, Ják, Írott-kő, Kőszeg

[Obrazek: 4_009.jpg][Obrazek: 4_037.jpg]Répceszentgyörgy

Jak się później okazało, czwarty dzień wycieczki należy zaliczyć do bardzo udanych - obfitował w piękne krajobrazy, stare zabytki i moc atrakcji. Dzień zaczął się od zapoznania się z przypadkowym odkryciem z poprzedniego wieczoru spędzonego przy mapie i winie - Répceszentgyörgy. W wiosce o tej wdzięcznej i sympatycznie brzmiącej nazwie (nie żebym miał pojęcie, co to znaczy, ale pewnie coś ze św. Jerzym, szczególnie, że na fasadzie miejscowego kościoła jest płaskorzeźba tegoż w momencie uśmiercania smoka) znajduje się zapuszczony, ale dalej robiący wrażenie pałac o nazwie Szentgyörgyi-Horváth-kastély. Zbudowany został około 1790 r. w stylu późnobarokowym, przebudowany pod koniec XIX w. w stylu eklektycznym, w latach 1905-1945 był letnią rezydencją biskupa Szombathely, po wojnie znajdował się w nim chyba ośrodek wypoczynkowy, albo szkoleniowo-wypoczynkowy węgierskich kolei (MÁV), po przeszperaniu internetu natrafiłem na informację, że obecnie całość można sobie kupić za ileś-tam setek milionów forintów. Myślę, że całość świetnie nadałaby się na jakiś 5-gwiazdkowy hotel, ośrodek konferencyjny, albo SPA do którego autokary zwożą bogatych i spragnionych odmłodzenia austriackich emerytów. Po zwiedzeniu kompleksu wychodząc przez główną bramę zauważyłem tabliczkę z napisem "Őrzött Terület" (wg. translatora "obszar strzeżony") i rysunkiem przedstawiającym sympatycznego pieska, więc za to czy zwiedzanie odbywało się legalnie, głowy nie dam. W każdym bądź razie, aby wejść na teren nie trzeba się było ani włamywać, ani skakać przez płot.

Kolejnym, tym razem pobieżnie potraktowanym punktem programu był Sárvár, w którym do zobaczenia był zamek i kościół. Przypadkiem w tym dniu w mieście odbywał się III. Międzynarodowy Zlot Garbusa, więc można sobie było obejrzeć sporo fajnych samochodów (pisałem już o tym na innym formum, więc podam tylko linka do wpisu z autocentrum).

[Obrazek: jak6.jpg][Obrazek: jak5.jpg][Obrazek: jak3.jpg]Ják

Po Sárvár wsiadamy w auto i kontynujemy podróż w kierunku kolejnej atrakcji. Punkt trzynasta wycieczka dociera do wioski Ják, aby zobaczyć tamtejszy, pochodzący z XIII w. (chyba najstarszy zachowany na Węgrzech) kościół św. Jerzego (Szent György templom). Wstęp to wydatek 300/150 ft, dodatkowo, jeżeli ktoś nie lubi zwiedzać kościołów w półmroku, może włączyć oświetlenie, 100 ft za 4 minuty - aby móc wszystko zobaczyć nie jest to jednak niezbędne. Kościół robi naprawdę spore wrażenie, na szczególną uwagę zasługuje misterny portal.

Kolejny etap to Alpy, a konkretnie węgierski skrawek Alp pod postacią Wzgórz Kőszeg i wejście na ich najwyższy szczyt, Írott-kő (884 m), w dodatku od strony austriackiej (czyli już nie Kőszegi-hegység i Írott-kő, ale Günser Gebirge i Geschriebenstein). Górę i wejście na nią opisałem już w tym poście, więc nie będę się powtarzał, jedynie polecę taką wycieczkę jako miłą odskocznię od typowo węgierskich krajobrazów.

Z gór zjechaliśmy przez Rechnitz do Kőszeg, uroczego węgierskiego miasteczka położonego u stóp gór, którym dało swoją nazwę. W Kőszeg do zwiedzania jest przede wszystkim zamek (w oparciu o niego 800 osobowa załoga w 1532 r. skutecznie wybroniła się z oblężenia przez 120-tys. turecką armię) i strzelisty kościół Serca Jezusa. Warto też powłóczyć się po starych, wąskich, klimatycznych uliczkach. Jako, że pora była już dosyć późna, na zakończenie dnia udaliśmy się do lokalnego Tesco uzupełnić zapasy m.in. Turo Rudi, po czym wycieczka powróciła do bazy w Bük.

[Obrazek: koszeg_zamek.jpg]Kőszeg, zamek
[Obrazek: koszeg_kosciol.jpg]Kőszeg, kościół Serca Jezusa
Odpowiedz
#6
Dzień 5, ostatni: Fertőd

Dziwna sprawa, ale mając do dyspozycji własny środek transportu, zawsze jakoś tak trudno jest wstać na czas i wygrzebać się o wcześnie założonej godzinie. Tak było i tym razem, z godzinnym poślizgiem wyruszamy z Bük z powrotem do Polski. Po drodze tylko jeden punkt programu, "węgierski Wersal" czyli pałac w Fertőd (Esterházy-kastély). Z założenia zwiedzanie miało być krótkie, wszak w bagażniku piętrzyły się stosy kiełbasy i góra mleka przerobionego na Turo Rudi, zaś temperatura na zewnątrz zdecydowanie przekraczała 20 stopni. W ciągu mniej więcej godziny udało się obejść pałac z każdej strony i odbyć krótki spacer po ogrodzie. Do oryginalnego Wersalu brakuje nieco rozmachu, niemniej jednak ogólne wrażenie było na tyle pozytywne, że postanowiłem sobie przy jakiejś okazji zajrzeć w to miejsce jeszcze raz i zwiedzić go od środka.

[Obrazek: Fertod_pa_ac_Esterhazy_1720_66_1.jpg][Obrazek: Fertod_pa_ac_Esterhazy_1720_66_2.jpg][Obrazek: Fertod_pa_ac_Esterhazy_1720_66_3.jpg][Obrazek: Fertod_pa_ac_Esterhazy_1720_66_4.jpg]Fertőd, pałac Esterházy

Ostatnim przystankiem na Węgrzech był Mosonmagyaróvár, gdzie w Tesco nabyto ostatniego w tym roku langosza, ostatnią butelkę Traubisody i ostatnie opakowanie Turo Rudi. Nawiasem mówiąc, jeżeli ktoś będzie chciał się przemieścić między miastami Kapuvár i Mosonmagyaróvár, polecam nie jechać przez Csornę lecz odbić na prowincję i przejechać przez Osli i Acsalg - droga jest równa, malownicza, pusta i prosta, praktycznie cały czas przez pola, bez obszarów zabudowanych. Dalej z Mosonmagyaróvár trasa wiodła przez M15, a potem słowacką D2 i D1 (tankowanie w Bratysławie) na Żylinę i Cieszyn. Po pięciu dniach i przejechanych 1417 km z powrotem stawiliśmy się w domu... i planujemy już kolejny wyjazd na Węgry Uśmiech
Odpowiedz
#7
(17-01-2015, 21:06)Rafał napisał(a): ///zestawy do pędzenia palinki: 50 l. za 139990 fr
[Obrazek: Tesco_Palinkafozo.jpg]

Co to jest 50 litrów na czterech? No chyba, że w tym dwóch abstynentów... Szeroki uśmiechSzeroki uśmiechSzeroki uśmiechSzeroki uśmiechSzeroki uśmiechWinoUśmiechJęzyk
Odpowiedz
#8
Ksiądz Tischner ,chcąc dowiedziec się od górali ,co to jest "nic",usłyszał,że to jest litr na dwóch...
Odpowiedz


Podobne wątki&hellip
Wątek: Autor Odpowiedzi: Wyświetleń: Ostatni post
  Węgry oczami Polaków eplus 11 5,870 15-02-2023, 10:38
Ostatni post: ex-komar
  Węgry 2021 Pudelek 1 3,850 06-01-2022, 16:22
Ostatni post: Pudelek
  "Moje" Węgry - wątek zbiorczy Pudelek 4 3,339 09-12-2019, 11:35
Ostatni post: Pudelek
  Węgry po raz pierwszy - krótki wyjazd, krótka relacja cinsan 6 7,531 22-06-2017, 21:26
Ostatni post: eplus
  WIELKI WYJAZD NA WĘGRY amazonka 4 7,281 06-03-2017, 17:53
Ostatni post: Waldek



Użytkownicy przeglądający ten wątek: 7 gości