Kilkadziesiąt kilometrów na zachód od Palermo leży miejscowość Segesta, a w niej znajdują się Terme Segestane - źródła termalne. Jest oficjalne kąpielisko z godzinami otwarcia i rytualną popołudniową przerwą, ale my szukamy darmowej i dzikiej sadzawki. Przy drodze spotykamy tablicę kierującą do term instytucjonalnych, dobrze widocznych z drogi.
Wjeżdżamy na betonowy zjazd wiodący do bramy, ale natychmiast odbijamy w lewo w polną dróżkę, która prowadzi w dół na łąkę porośniętą szuwarami.
Tu trzeba się przebrać i przejść przez potok. Na szczęście nie jest bardzo zimny - to zasługa przelewu z bajorka termalnego, które już po chwili widzimy przed sobą. Witamy się z obecnymi i po śliskich kamieniach wchodzimy do ciepłej wody.
W głównej niecce temperatura wynosi jakieś 38C, przy samym źródle, które sączy się ze skał - o parę więcej. Atmosfera jest raczej spokojna i leniwa, nie ma tłoku. Czasem szczeknie przywiązany w trzcinach pies, którego właściciel korzysta z kąpieli. Z góry spoglądają na nas pasące się owce. Resztki świeczek i rozlana parafina świadczą, że basenik jest czynny także nocą i służy za miejsce romantycznych schadzek przy księżycu.
Postanawiamy sprawdzić, jak wyglądają pozostałe źródełka w okolicy. Należy pokonać symboliczną barierkę i udać się w górę strumienia, który płynie w głębokim kanionie. Wysoko nad nami krążą hałaśliwe ptaki, które chyba gnieżdżą się na tych skałach.
Marsz boso po kamieniach nie należy do przyjemności. Dochodzimy do obfitego wypływu termalnej wody, gdzie można położyć się jakby w rynnie i zażywać gorącego jacuzzi. Tutaj także odbywają się wieczorki przy świecach.
Jeszcze dalej, w małej jaskini, jest kolejne źródełko ze złożami zdrowotnego mułu. Ci, którzy chcą skorzystać z tego dobrodziejstwa, nacierają się, a potem czarni jak diabły straszą ludzi, którzy pozostali w pierwszym baseniku. Jak widać - w tych rejonach surowo obowiązują niebieskie stroje.
Chwilę jeszcze pluszczemy się, wreszcie o zmroku z prawdziwym żalem opuszczamy to miejsce.
Wjeżdżamy na betonowy zjazd wiodący do bramy, ale natychmiast odbijamy w lewo w polną dróżkę, która prowadzi w dół na łąkę porośniętą szuwarami.
Tu trzeba się przebrać i przejść przez potok. Na szczęście nie jest bardzo zimny - to zasługa przelewu z bajorka termalnego, które już po chwili widzimy przed sobą. Witamy się z obecnymi i po śliskich kamieniach wchodzimy do ciepłej wody.
W głównej niecce temperatura wynosi jakieś 38C, przy samym źródle, które sączy się ze skał - o parę więcej. Atmosfera jest raczej spokojna i leniwa, nie ma tłoku. Czasem szczeknie przywiązany w trzcinach pies, którego właściciel korzysta z kąpieli. Z góry spoglądają na nas pasące się owce. Resztki świeczek i rozlana parafina świadczą, że basenik jest czynny także nocą i służy za miejsce romantycznych schadzek przy księżycu.
Postanawiamy sprawdzić, jak wyglądają pozostałe źródełka w okolicy. Należy pokonać symboliczną barierkę i udać się w górę strumienia, który płynie w głębokim kanionie. Wysoko nad nami krążą hałaśliwe ptaki, które chyba gnieżdżą się na tych skałach.
Marsz boso po kamieniach nie należy do przyjemności. Dochodzimy do obfitego wypływu termalnej wody, gdzie można położyć się jakby w rynnie i zażywać gorącego jacuzzi. Tutaj także odbywają się wieczorki przy świecach.
Jeszcze dalej, w małej jaskini, jest kolejne źródełko ze złożami zdrowotnego mułu. Ci, którzy chcą skorzystać z tego dobrodziejstwa, nacierają się, a potem czarni jak diabły straszą ludzi, którzy pozostali w pierwszym baseniku. Jak widać - w tych rejonach surowo obowiązują niebieskie stroje.
Chwilę jeszcze pluszczemy się, wreszcie o zmroku z prawdziwym żalem opuszczamy to miejsce.