W polskiej rzeczywistości drogowej nie ma zielonej strzałki w formie stałego znaku drogowego lub dodatkowej tabliczki informacyjnej... jest natomiast w to miejsce od jakiegoś czasu sygnalizator świetlny wzoru S-2 bodaj... co prawda mówi się o "skręcie" ale nigdzie nie napisano, ze zabrania się konfiguracji S-2 z warunkową jazdą na wprost, skupiając sie jedynie na zależności warunkowego skrętu w prawo i zawracania... z zasady nullum crimen sine lege można wysnuć więc wniosek, że ustawodawca nie wykluczając a w szczególności nie zabraniając takiej konfiguracji sygnalizatora pozostawił w tej kwestii pewną dowolność inżynierii ruchu drogowego ergo rozwiązanie takie nie pozostawałoby w konflikcie z obowiązującym prawem.
Ponieważ sporo podróżuję i lubię jeździć jako kierujący a nie cierpię być wożonym, zjeździłem już na czterech i dwóch kółkach masę świata... mam przed oczami takie właśnie skrzyżowanie, gdzie jest warunkowa jazda na wprost ale nie dam głowy, w jakim kraju
Tak czy inaczej w obcych krajach trzeba zachować daleko idącą ostrożność i zawsze stosować w niepewnej sytuacji zasadę ograniczonego zaufania i szczególnej ostrożności i to nawet w sytuacjach wręcz stuprocentowo /by się wydawało/ pewnych... taka właśnie postawa uratowała mnie w czasie mojej pierwszej podróży do USA!
W czasie jazdy przez skrzyżowanie równorzędne z pozoru, uważając iz mam pierwszeństwo wynikające z zasady prawej ręki "nagle" zatrzymaliśmy się wspólnie z kierowcą nadjeżdżającym z mojej lewej, będąc "przeraźliwie blisko", wręcz "o włos" unikając wypadku /w tłumaczeniu na język polski: pojazdy nasze zatrzymały się tak na oko o 5 metrów od siebie, obaj "pędząc" jakieś 5 mil na godzinę na skrzyżowaniu o mikroskopijnej powierzchni jakiegoś boiska do baseball'ea /
Lekko zgłupiałem, tamten kierowca także... ale ponieważ obaj wyjątkowo prezentowaliśmy wysoki poziom kultury drogowej zamiast zwyczajowego i przyjaznego "what the f...!" uznając, żem gość i gospodarz ma swoje prawa, pokazałem grzecznie łapką, by jechał w spokoju po czym pojechałem i ja dumając w swym jestestwie owe "what the f...!" właśnie... a tu nagle za mną cała dyskoteka po czym rozpoczęła się rozmowa z odprasowanym jak z żurnala zastępcą szeryfa hrabstwa Dane.
Reasumując - zostałem grzecznie i profesjonalnie pouczony, gdyż pan szeryf zdawał sobie sprawę, ze w Europie jest inaczej... ale nie tak łatwo poszło: otrzymałem blisko półgodzinny wykład na temat przepisów ogółem a tej konkretnej sytuacji w szczególności i tę naukę zapamiętam po wsze czasy i tak gdzieś po 20 minutach chętnie zapłaciłbym mandat, byle tylko przerwać orację.
Więc dziś, gdy ktoś pyta mnie czy istnieją wyjątki od reguły prawej ręki odpowiadam: tak, istnieją... na szczęście za oceanem...
A morał z tego taki - nikt nie jest alfą i omegą w obcym kraju - nawet, jeśli tak mu się wydaje a nawet jest o tym przekonany
Ponieważ sporo podróżuję i lubię jeździć jako kierujący a nie cierpię być wożonym, zjeździłem już na czterech i dwóch kółkach masę świata... mam przed oczami takie właśnie skrzyżowanie, gdzie jest warunkowa jazda na wprost ale nie dam głowy, w jakim kraju
Tak czy inaczej w obcych krajach trzeba zachować daleko idącą ostrożność i zawsze stosować w niepewnej sytuacji zasadę ograniczonego zaufania i szczególnej ostrożności i to nawet w sytuacjach wręcz stuprocentowo /by się wydawało/ pewnych... taka właśnie postawa uratowała mnie w czasie mojej pierwszej podróży do USA!
W czasie jazdy przez skrzyżowanie równorzędne z pozoru, uważając iz mam pierwszeństwo wynikające z zasady prawej ręki "nagle" zatrzymaliśmy się wspólnie z kierowcą nadjeżdżającym z mojej lewej, będąc "przeraźliwie blisko", wręcz "o włos" unikając wypadku /w tłumaczeniu na język polski: pojazdy nasze zatrzymały się tak na oko o 5 metrów od siebie, obaj "pędząc" jakieś 5 mil na godzinę na skrzyżowaniu o mikroskopijnej powierzchni jakiegoś boiska do baseball'ea /
Lekko zgłupiałem, tamten kierowca także... ale ponieważ obaj wyjątkowo prezentowaliśmy wysoki poziom kultury drogowej zamiast zwyczajowego i przyjaznego "what the f...!" uznając, żem gość i gospodarz ma swoje prawa, pokazałem grzecznie łapką, by jechał w spokoju po czym pojechałem i ja dumając w swym jestestwie owe "what the f...!" właśnie... a tu nagle za mną cała dyskoteka po czym rozpoczęła się rozmowa z odprasowanym jak z żurnala zastępcą szeryfa hrabstwa Dane.
Reasumując - zostałem grzecznie i profesjonalnie pouczony, gdyż pan szeryf zdawał sobie sprawę, ze w Europie jest inaczej... ale nie tak łatwo poszło: otrzymałem blisko półgodzinny wykład na temat przepisów ogółem a tej konkretnej sytuacji w szczególności i tę naukę zapamiętam po wsze czasy i tak gdzieś po 20 minutach chętnie zapłaciłbym mandat, byle tylko przerwać orację.
Więc dziś, gdy ktoś pyta mnie czy istnieją wyjątki od reguły prawej ręki odpowiadam: tak, istnieją... na szczęście za oceanem...
A morał z tego taki - nikt nie jest alfą i omegą w obcym kraju - nawet, jeśli tak mu się wydaje a nawet jest o tym przekonany