17-07-2013, 23:28
Nie korzystałem z żadnych tłumaczeń internetowych, dla pewności zajrzałem do słownika. I dla mnie to zdanie znaczyło: "Definitywnie skreślam Państwa!" (czyli raz na zawsze). Doceniam różne wypowiedzi na ten temat, ale to, co pisze eplus, zdecydowanie najbliższe jest moim odczuciom. Po prostu dożywotni szlaban. Są to jednak rozważania na o wiele za wysokim poziomie. Właśnie wróciłem z Nyíregyháza i kolejny raz przekonałem się, że mój problem z węgierskim się nasila - mówię coraz lepiej, więc Węgrom wydaje się, że i rozumiem, co mówią. A tu postępu, jak się okazuje, prawie nie ma. I wcale nie zamierzam się osłuchiwać z językiem, lecz kontynuować swoją "linię programową" - mówić jak najlepiej, a od Węgrów oczekiwać tylko odpowiedzi na pytania - tak lub nie. Są, jak się okazuje, trzy grupy osób: jedna - nieliczna - jest w stanie nauczyć się węgierskiego i nie ma z tym problemów, druga nawet nie porywa się z motyką na księżyc, w trzeciej jestem sam, bo nawet znając na pamięć zawartość słownika nie zrozumiem węgierskiego ciamkania. Wyczytałem w zoo w Sóstó, że żyrafy porozumiewają się za pomocą dźwięków, których ludzkie ucho nie słyszy - jak ulał pasuje do sytuacji. Węgierska częstotliwość "nadawania" wybitnie do mnie nie trafia.
Ale postęp i tak jest spory - procent rozumianych napisów, komunikatów wzrósł bardzo wyraźnie, a przecież miażdżąca większość zagranicznych turystów czuje się tam prawie jak w Chinach (hasła: "hotel", "restaurant", ewentualnie "patika" zdarzają się raczej rzadko).
Nem értem magyar embereket, de olvasok magyarul elég jól!!!
Ale postęp i tak jest spory - procent rozumianych napisów, komunikatów wzrósł bardzo wyraźnie, a przecież miażdżąca większość zagranicznych turystów czuje się tam prawie jak w Chinach (hasła: "hotel", "restaurant", ewentualnie "patika" zdarzają się raczej rzadko).
Nem értem magyar embereket, de olvasok magyarul elég jól!!!
![Oczko Oczko](https://forum.wegierskie.com/images/smilies/wink.gif)