07-08-2013, 23:48
Na portalu stop.hu pojawił się artykuł o pod tytułem Cena wojny - z czego spłaca rząd? Pozwolę sobie przedstawić kilka faktów z tego artykułu. Według oficjalnej informacji rezerwy dewizowe Węgierskiego Banku Narodowego (WBN) od trzech miesięcy zmniejszają się. Na koniec lipca ich stan wynosił 33,734 miliarda Euro. W stosunku do kwietnia tego roku zasoby zmniejszyły się o 2,1 miliarda. Jeśli weźmiemy pod uwagę, że w przyszły poniedziałek zasoby dewizowe zmniejszą się o kolejne 2,2 mld Euro to ich poziom osiągnie ponownie poziom z czasów zmiany rządu.
Zmniejszenie rezerw dewizowych w lutym tego roku, podczas mianowania György Matolcsy na prezesa WBN wywołało powszechny strach. Wówczas analitycy i opozycja obawiali się, że gabinet na ołtarzu walki z zadłużeniem poświęci rezerwy wtrącając w niebezpieczeństwo WBN i możliwość finansowania systemu bankowego.
Według konserwatywnej szkoły ekonomistów w banku centralnym powinno być tyle dewiz ile potrzeba na finansowanie państwa i jego zadłużenia w okresie od 1 do półtora roku. W aktualnej sytuacji, nawet po akcji w przyszłym tygodniu, wielkość zapasów spełnia powyższe wymagania.
Liczby mogą powodować zamieszanie. Rząd nie zmniejsza rezerw banku centralnego na spłatę kredytu MFW. Na koncie rządu prowadzonym w banku centralnym aktualnie są 4 miliardy Euro, to spokojnie pokryje transakcję spłaty ostatniej raty kredytu w wysokości 2,2 mld Euro.
Innym pytaniem jest pytanie o sens przyspieszenia tej operacji. Według planu ostania rata kredytu powinna być spłacono w kwietniu przyszłego roku. Budapeszt wiele nie zyska na wcześniej spłacie, a raczej straci. Kwota przeznaczona na spłatę kredytu była na pewno potrzebna do finansowania państwa. Rząd brakujące środki może uzupełnić emitując obligacje dewizowe lub wymieniając forinty na Euro (ten proces jednak zmniejsza rezerwy banku centralnego - rząd kupuje Euro w WBN). Już wielokrotnie wspominaliśmy, że kredyt MFW wiąże się z kosztem 2,5%, a obligacje państwowe dewizowe czy forintowe mają oprocentowanie co najmniej dwa razy większe.
Czyli spłata przed czasem nie ma podstawy ekonomicznej czy matematycznej i według tej logiki Węgry tracą na tym. Ale w odróżnieniu od tego rząd w kampanii wyborczej może pochwalić się, że zrzucił jarzmo MFW. Nie ważne ile kosztuje obywateli to jedno zdanie.
Zmniejszenie rezerw dewizowych w lutym tego roku, podczas mianowania György Matolcsy na prezesa WBN wywołało powszechny strach. Wówczas analitycy i opozycja obawiali się, że gabinet na ołtarzu walki z zadłużeniem poświęci rezerwy wtrącając w niebezpieczeństwo WBN i możliwość finansowania systemu bankowego.
Według konserwatywnej szkoły ekonomistów w banku centralnym powinno być tyle dewiz ile potrzeba na finansowanie państwa i jego zadłużenia w okresie od 1 do półtora roku. W aktualnej sytuacji, nawet po akcji w przyszłym tygodniu, wielkość zapasów spełnia powyższe wymagania.
Liczby mogą powodować zamieszanie. Rząd nie zmniejsza rezerw banku centralnego na spłatę kredytu MFW. Na koncie rządu prowadzonym w banku centralnym aktualnie są 4 miliardy Euro, to spokojnie pokryje transakcję spłaty ostatniej raty kredytu w wysokości 2,2 mld Euro.
Innym pytaniem jest pytanie o sens przyspieszenia tej operacji. Według planu ostania rata kredytu powinna być spłacono w kwietniu przyszłego roku. Budapeszt wiele nie zyska na wcześniej spłacie, a raczej straci. Kwota przeznaczona na spłatę kredytu była na pewno potrzebna do finansowania państwa. Rząd brakujące środki może uzupełnić emitując obligacje dewizowe lub wymieniając forinty na Euro (ten proces jednak zmniejsza rezerwy banku centralnego - rząd kupuje Euro w WBN). Już wielokrotnie wspominaliśmy, że kredyt MFW wiąże się z kosztem 2,5%, a obligacje państwowe dewizowe czy forintowe mają oprocentowanie co najmniej dwa razy większe.
Czyli spłata przed czasem nie ma podstawy ekonomicznej czy matematycznej i według tej logiki Węgry tracą na tym. Ale w odróżnieniu od tego rząd w kampanii wyborczej może pochwalić się, że zrzucił jarzmo MFW. Nie ważne ile kosztuje obywateli to jedno zdanie.