01-11-2013, 9:37
To miało miejsce kilkanaście lat temu... zaproszono nas na kolację. Podczas prowadzonej dyskusji - część gości mówiła gwarą - zorientowałem się, że większość zaproszonych na kolację to Seklerzy. Nawet kapela, która przygrywała, od czasu do czasu grała typowe seklerskie kawałki. Było wesoło. W pewnym momencie, jeden ze starszych Panów powstał... zrobiła się cisza, czekaliśmy kilka chwil, to miał być zapewnie toast... on zaś popatrzył na zaproszonych swoim srogim okiem, radość widać było z jego oczu, ale dość szorstkim głosem powiedział: "Sosem kelljen kibékülnünk". Przez moment stał, potem wychylił kilka łyków wina... panowała cisza. Czułem jego wzrok na sobie, jakby oczekiwał czegoś ode mnie... było ciągle cicho. Wydawało mi się, że czas stoi w miejscu... wstałem i chyba zbyt cicho - tak mi się wydawało - powiedziałem "Adjon Isten". Wówczas On odpowiedział: "Adj"... Z kilku stron słyszałem nierówne "helyes..."... i znów słychać było typowy pomruk rozmów prowadzonych podczas jedzenia, kapela cicho grała na ludowo...
Przez pewien czas zastanawiałem sie nad sensem słów Starego Seklera i wiem, jak wielka mądrośc z nich wynika.
Sosem kelljen kibékülnünk = Abyśmy nigdy nie nusieli się godzić.
Adjon Isten = Daj Bóg (forma grzecznościowa)
Adj = daj
helyes... = prawidłowo, poprawnie, zgodnie
Przez pewien czas zastanawiałem sie nad sensem słów Starego Seklera i wiem, jak wielka mądrośc z nich wynika.
Sosem kelljen kibékülnünk = Abyśmy nigdy nie nusieli się godzić.
Adjon Isten = Daj Bóg (forma grzecznościowa)
Adj = daj
helyes... = prawidłowo, poprawnie, zgodnie