17-03-2014, 21:07
(14-03-2014, 12:13)mariusz napisał(a): (...)
Dla mnie Bogacs to miejscowość położona tylko 470 km od domu,mieszkam pod Kielcami wsiadam w nocy w auto i rano jestem na Węgrzech,biorąc pod uwagę podróż z małymi dziećmi to też duży plus.
Jeśli chodzi o sklepy i restauracje to dobrze że są ale wiadomo że jeśli zwiedzasz to dzisiaj zjesz obiad w Bogacs jutro w Egerze a pojutrze gdzie indziej, wieczorami i tak spotykaliśmy się na podwórku z sąsiadami i piliśmy wino...i to byly najlepsze chwile dnia bo dzieci już spały.
Wkurzało mnie trochę że Węgrzy nie uczą się angielskiego już nie wspomnę o podstawowych zwrotach po polsku bo 90% turystów w Bogacs było z Polski.My uczyliśmy się węgierskiego.Na szczęście nasz gospodarz znał angielski i niemiecki.
Tak jeszcze a propos tych trzech akapitów:
- ja preferuję podróż dzienną, co ma swoje plusy i minusy; z jednej strony w zasadzie "tracę" jeden dzień na podróż, z drugiej myślę, że jest bezpieczniej podróżować niż w nocy i można coś zobaczyć po drodze (nawet niekoniecznie wychodząc z samochodu),
- masz rację, że fajne jest wybranie wariantu zwiedzania dzień tu, dzień tam; my ostatnio zazwyczaj zakładamy "dwie bazy" po kilka dni (na przykład Hajdunanas i Cserepfalu, Hajduszoboszlo i Bogacs) i stamtąd wyruszamy na zwiedzanie, czy moczenie się w basenach,
- akurat w Bogacs jest właściciel całkiem sporego budynku z kwaterami przy Szarvas utca, który mówi zupełnie dobrze po polsku, ale to oczywiście wyjątek; tak w ogóle to przy mojej znajomości języka łatwiej mi jest mówić po węgiersku, niż rozumieć Węgrów, więc zastałem sytuację dla mnie idealną, czyli rozmawialiśmy w dwóch językach, ja mówiłem po węgiersku, on po polsku i się rozumieliśmy

