15-04-2014, 19:52
No i nie spałem dobrze tej nocy - śniło mi się, że zapukali do mych drzwi przedstawiciele węgierskiego urzędu podatkowego - wszak chwaliłem się publicznie, że z rumuńskimi Węgrami piłem palinkę na kempingu. Ta zaś nie została - co oczywiste - spożyta na własne potrzeby producenta, gdyż zaspokoiła w tym zakresie moje osobiste potrzeby. Dodatkowo wspomniana palinka mogła być przemycona na Węgry z terenu Rumunii, co należałoby wyjaśnić. Wisienka na torcie to fakt, że na drogę powrotną dostałem piersiówkę palinki, którą przemyciłem do Polski, i której także nie spożyłem na moje osobiste potrzeby, lecz podzieliłem się z kolegą, jego żoną, jednym góralem i jego żoną, a gdy palinki brakło - góral poczęstował nas swoim wyrobem. Więc uzbierało się na tyle, że do emerytury mogę być na państwowym wikcie i opierunku.