28-07-2014, 19:20
Wczoraj wróciłam z Budapesztu. Dzięki za namiary na Frici Papa. Tak nam smakowało, że zamiast iść na rocznicową kolację do nadętej knajpy nad brzegiem Dunaju, znów wybraliśmy Frici Papę. Jednak nad 2 liście sałaty i 3 kawałki sera z drugiego końca świata wolę lokalne dobre proste jedzenie.
Co do langosa, nie jestem fanką, choć co ciekawe przyzwoite były na Hungaroringu. W samym Budapeszcie bardziej smakowały nam takie prostokątne odmiany, sprzedawane z owalnego pieca opalanego drewnem (jedne na pewno przy stacji metra Deak Ferenc Ter, drugie gdzieś dalej w stronę centrum).
Mąż jest fanem kurtos kalacs i w jego rankingu poza licznymi straganami na stacjach metra wygrywa Molnar's Kurtoskalacs, Vaci Utca 31.
Ponieważ jestem fanką falafla, nie mogłam się oprzeć również w Budapeszcie. I tu mnie pokarało, nie był najlepszy. I bardzo dobrze, wróciłam do gulaszu i naleśników
Co do langosa, nie jestem fanką, choć co ciekawe przyzwoite były na Hungaroringu. W samym Budapeszcie bardziej smakowały nam takie prostokątne odmiany, sprzedawane z owalnego pieca opalanego drewnem (jedne na pewno przy stacji metra Deak Ferenc Ter, drugie gdzieś dalej w stronę centrum).
Mąż jest fanem kurtos kalacs i w jego rankingu poza licznymi straganami na stacjach metra wygrywa Molnar's Kurtoskalacs, Vaci Utca 31.
Ponieważ jestem fanką falafla, nie mogłam się oprzeć również w Budapeszcie. I tu mnie pokarało, nie był najlepszy. I bardzo dobrze, wróciłam do gulaszu i naleśników