20-10-2014, 18:12
Węgrzy doszukali się węgierskich korzeni u Petera Falka, znanego amerykańskiego aktora, odtwórcy roli inspektora Columbo. Wzniesiono mu prawie dwumetrowy pomnik razem z jego psem w V.dzielnicy na ulicy noszącej imię znanego węgierskiego dziennikarza, pisarza i polityka z XIX wieku o nazwisku Miksa Falk. Mianowicie w swojej autobiografii Peter Falk wspominał o swoich przodkach pochodzących z terenów Europy środkowo-wschodniej. Drzewo genealogiczne rodziny Petera Falka wykazuje, że jego rodzina ze strony matki, a konkretnie babcia i dziadek urodzili się na Węgrzech. Natomiast rodzina ze strony ojca pochodziła z zaboru rosyjskiego (odnotowanego również jako Rosja). On sam, jak i jego rodzice urodzili się już w Nowym Jorku, jak większość emigrantów żydowskich z Europy, których rodziny dotarły do Ameryki przez Ellis Island. Zanim dokladnie zbadano sprawę, politycy podchwycili tę historię i zamówili przetarg na pomnik niedawno zmarłego Petera Falka, który miał stanąć na ulicy jego domniemanego pradziadka. Jednakże ta teoria została wkrótce obalona po przestudiowaniu archiwum i potomków Miksy Falka. Zbieżność nazwisk jest zupełnie przypadkowa: Miksa Falk nie mógł być pradziadkiem Petera Falka. Tym bardziej, że to przodkowie ze strony matki a nie ojca mieli pochodzić z Węgier. Nie obyło się oczywiście bez żartów i złośliwości pod adresem władzy, która stawia pomniki za pieniądze podatników...Było coś o Elvisie i kapitanie Klossie też