29-10-2014, 9:43
Ja gdzieś tu opisałem przygodę z robakiem w sałatce, którego nie udało mi się reklamować, bo upłynął roczny termin ważności. No ale on tam był już przed upływem terminu, przecież nie urodził się w worku foliowym!
Za komuny miałem przez rodziców odłożone pieniądze na książeczce mieszkaniowej. Procenty były śmieszne, inflacja wielka, jednak gwarancja wkładu była solidna: bank refundował rzeczywisty koszt metra kwadratowego, jeśli ktoś wyręczył państwo i postanowił sam wybudować dom. Haczyk był w tym, że mając książeczkę nie można było nabyć działki, a nie mając działki traciło się prawo do rewaloryzacji, czyli błędne koło.
Parę lat temu obszedłem kilka banków, żeby wymienić 1000FT bez paska metalowego, ale w końcu się udało. Kwota nieduża, ale wcześniej najadłem się wstydu - gdy banknotem pozostałym z poprzednich wakacji chciałem zapłacić kelnerowi, pech chciał, że złożyłem go nieświadomie tak, że brak paska był niezauważalny. Kelner sprawdził i wytłumaczył mi, że ten banknot już nie jest w obiegu i że muszę go wymienić w banku (choć jemu pewnie poszłoby łatwiej, no ale cóż...).
Te forinty też pewnie są do odzyskania po kasacji w Sądzie Ostatecznym w Budapeszcie, ale czy warto? (Taki cytat z pisma skierowanego do sądu: Jak nie uzyskam sprawiedliwości w województwie, to odwołam się do Sądu Ostatecznego w Warszawie...
)
Bo rozumiem, że bariery językowej nie było?
Mam nadzieję, że Kolega nie jest krewnym generała J. ?
Za komuny miałem przez rodziców odłożone pieniądze na książeczce mieszkaniowej. Procenty były śmieszne, inflacja wielka, jednak gwarancja wkładu była solidna: bank refundował rzeczywisty koszt metra kwadratowego, jeśli ktoś wyręczył państwo i postanowił sam wybudować dom. Haczyk był w tym, że mając książeczkę nie można było nabyć działki, a nie mając działki traciło się prawo do rewaloryzacji, czyli błędne koło.

Parę lat temu obszedłem kilka banków, żeby wymienić 1000FT bez paska metalowego, ale w końcu się udało. Kwota nieduża, ale wcześniej najadłem się wstydu - gdy banknotem pozostałym z poprzednich wakacji chciałem zapłacić kelnerowi, pech chciał, że złożyłem go nieświadomie tak, że brak paska był niezauważalny. Kelner sprawdził i wytłumaczył mi, że ten banknot już nie jest w obiegu i że muszę go wymienić w banku (choć jemu pewnie poszłoby łatwiej, no ale cóż...).
Te forinty też pewnie są do odzyskania po kasacji w Sądzie Ostatecznym w Budapeszcie, ale czy warto? (Taki cytat z pisma skierowanego do sądu: Jak nie uzyskam sprawiedliwości w województwie, to odwołam się do Sądu Ostatecznego w Warszawie...

Bo rozumiem, że bariery językowej nie było?
Mam nadzieję, że Kolega nie jest krewnym generała J. ?
![[Obrazek: icon_cool.gif]](http://www.daciaklub.pl/forum/images/smiles/icon_cool.gif)