23-04-2015, 21:41
To dziwne - w Krk godzinny to godzinny i możesz się przesiadać ile chcesz i na co chcesz/
heh to ja odwaliłem niezły numer.
W skrócie, kupiliśmy z towariszką po bilecie - stacja Ors Verez Tere(początkowa) , widzimy metro stoi więc truchcik, ja wsiadłem ona może 2 metry za mną a drzwi 'jeb'.Ja w środku, ona na peronie, migowym pokazałem że wysiądę na następnym i poczekam na nią jak pojedzie następnym - następny przyjechał, kobity nie ma.Myślę, może nie skumała i czeka cały czas na OVT, przeszedłem na druga stronę, przyjechało, wróciłem na początkową stacje, kobieciny nie ma(najlepsze że nie chciało jej się brać telefonu więc 0 komunikacji). Jako że końcową naszą stacją miała być Batthyany, pomyślałem że może tam ją znajdę.Dojechałem, wyjechałem na górę - obadałem ten mały park.Nima.Wracam do metra , pokazuje bilet a panowie coś tam mówią - sens że ten bilet już nieważny.Ja po angielsku że przecież godzinny.Ogólnie puścili, choć pewnie nie powinni.Wracając dostałem esa że czeka w hotelu - kamień spadł mi z serca.
Okazało się że ona dobrze zrozumiała i wsiadła w następny, następny w jej mniemaniu.Tak na prawdę następny odjeżdżał z peronu obok, o którym w ogóle nie wiedzieliśmy, więc nie dziwne że w nim jej nie było.Wsiadła tak na prawdę w kolejny a ja już wtedy wracałem.
Ogólnie zamotałem pewnie strasznie ale efekt był taki że ja jechałem w jedną , ona w drugą
heh to ja odwaliłem niezły numer.
W skrócie, kupiliśmy z towariszką po bilecie - stacja Ors Verez Tere(początkowa) , widzimy metro stoi więc truchcik, ja wsiadłem ona może 2 metry za mną a drzwi 'jeb'.Ja w środku, ona na peronie, migowym pokazałem że wysiądę na następnym i poczekam na nią jak pojedzie następnym - następny przyjechał, kobity nie ma.Myślę, może nie skumała i czeka cały czas na OVT, przeszedłem na druga stronę, przyjechało, wróciłem na początkową stacje, kobieciny nie ma(najlepsze że nie chciało jej się brać telefonu więc 0 komunikacji). Jako że końcową naszą stacją miała być Batthyany, pomyślałem że może tam ją znajdę.Dojechałem, wyjechałem na górę - obadałem ten mały park.Nima.Wracam do metra , pokazuje bilet a panowie coś tam mówią - sens że ten bilet już nieważny.Ja po angielsku że przecież godzinny.Ogólnie puścili, choć pewnie nie powinni.Wracając dostałem esa że czeka w hotelu - kamień spadł mi z serca.
Okazało się że ona dobrze zrozumiała i wsiadła w następny, następny w jej mniemaniu.Tak na prawdę następny odjeżdżał z peronu obok, o którym w ogóle nie wiedzieliśmy, więc nie dziwne że w nim jej nie było.Wsiadła tak na prawdę w kolejny a ja już wtedy wracałem.
Ogólnie zamotałem pewnie strasznie ale efekt był taki że ja jechałem w jedną , ona w drugą