20-12-2015, 9:00
Jeśli ktoś w Rzeszowie będzie się obnosił z czerwono-czarną flagą, to daj mu w ryj, a ja zeznam, że Cię do tego podżegałem.
Ci Ukraińcy, którzy do nas przyjeżdżają (na zakupy), mają szansę trochę się "ucywilizować", liznąć "Zachodu". Chcą czy nie chcą - wchłoną trochę naszej kultury i z krytycyzmem odniosą się do nacjonalistycznych wzorców. I mają okazję odnaleźć swoją tożsamość w kręgu kultur europejskich, a nie azjatyckich. Gorsi są ci, którzy w lasach kopią ziemianki i ćwiczą z kałachami w przyciasnych hełmach i mundurkach. Już kiedyś pisałem, że najlepszym sposobem na wyzbycie się stereotypów dotyczących innych nacji jest osobiste doświadczenie w skali 1:1. Zauważ, że Polacy z Ukrainy czy z Kazachstanu w wywiadach TV czasem dziwią się, że prywaciarz w Polsce może mieć tyle pieniędzy i w niegdyś państwowej firmie ustalać swoje porządki? Albo wyrażają oczekiwanie, że Polska zapewni repatriantowi mieszkanie i zagwarantuje pracę do emerytury? Oczekują niewiele, ale należy im się to, jak psu buda... Dlaczego? Bo tak ich nauczono, zawsze tak było, niczego innego nie widzieli w życiu, a jeśli już, to w kontekście zgniłego kapitalizmu i bicia Murzynów....
Ja byłem w 2010 we Lwowie i na tych odpustowych stoiskach widziałem obok siebie popiersia Piłsudskiego i Stalina. I zależy to raczej od oczekiwań klientów, niż od przekonań sprzedawcy. U nas pod kościołem też można kupić plastikowe pistolety, choć wyryto w kamieniu "nie zabijaj". Mógłbyś u takiego bezideowca coś pooglądać, udawać zainteresowanego zakupem jakiegoś rupiecia, po czym zapytać, co znaczą te czerwono-czarne szmatki, a po wyjaśnieniu zrezygnować z zakupu i powiedzieć, że kupisz tam, gdzie nie hołubią banderowców. Bo nawracać sprzedawcy nie ma sensu, ale już tego turystę, który oblizywał się, gdy deszcz pada, mogłeś przywołać do porządku - sprzedawcy nic do tego. A gdy jest was dwóch, to możecie sobie nawet mówić głośno docinki pod adresem straganiarza albo komentować jego towar - a on nie ma prawa się wtrącać, bo to Lachy rozmawiają między sobą. Sposób wypróbowany dawno temu w dalekobieżnych pociągach wobec nieuprzejmych współpasażerów.
PS. Aleś Ty niecierpliwy - wrzucasz post o północy i oczekujesz odpowiedzi w 10 minut.
Jak Ty mieszkasz przy samej granicy, to ja już na Rusi Kijowskiej.
Ci Ukraińcy, którzy do nas przyjeżdżają (na zakupy), mają szansę trochę się "ucywilizować", liznąć "Zachodu". Chcą czy nie chcą - wchłoną trochę naszej kultury i z krytycyzmem odniosą się do nacjonalistycznych wzorców. I mają okazję odnaleźć swoją tożsamość w kręgu kultur europejskich, a nie azjatyckich. Gorsi są ci, którzy w lasach kopią ziemianki i ćwiczą z kałachami w przyciasnych hełmach i mundurkach. Już kiedyś pisałem, że najlepszym sposobem na wyzbycie się stereotypów dotyczących innych nacji jest osobiste doświadczenie w skali 1:1. Zauważ, że Polacy z Ukrainy czy z Kazachstanu w wywiadach TV czasem dziwią się, że prywaciarz w Polsce może mieć tyle pieniędzy i w niegdyś państwowej firmie ustalać swoje porządki? Albo wyrażają oczekiwanie, że Polska zapewni repatriantowi mieszkanie i zagwarantuje pracę do emerytury? Oczekują niewiele, ale należy im się to, jak psu buda... Dlaczego? Bo tak ich nauczono, zawsze tak było, niczego innego nie widzieli w życiu, a jeśli już, to w kontekście zgniłego kapitalizmu i bicia Murzynów....
Ja byłem w 2010 we Lwowie i na tych odpustowych stoiskach widziałem obok siebie popiersia Piłsudskiego i Stalina. I zależy to raczej od oczekiwań klientów, niż od przekonań sprzedawcy. U nas pod kościołem też można kupić plastikowe pistolety, choć wyryto w kamieniu "nie zabijaj". Mógłbyś u takiego bezideowca coś pooglądać, udawać zainteresowanego zakupem jakiegoś rupiecia, po czym zapytać, co znaczą te czerwono-czarne szmatki, a po wyjaśnieniu zrezygnować z zakupu i powiedzieć, że kupisz tam, gdzie nie hołubią banderowców. Bo nawracać sprzedawcy nie ma sensu, ale już tego turystę, który oblizywał się, gdy deszcz pada, mogłeś przywołać do porządku - sprzedawcy nic do tego. A gdy jest was dwóch, to możecie sobie nawet mówić głośno docinki pod adresem straganiarza albo komentować jego towar - a on nie ma prawa się wtrącać, bo to Lachy rozmawiają między sobą. Sposób wypróbowany dawno temu w dalekobieżnych pociągach wobec nieuprzejmych współpasażerów.
PS. Aleś Ty niecierpliwy - wrzucasz post o północy i oczekujesz odpowiedzi w 10 minut.
Jak Ty mieszkasz przy samej granicy, to ja już na Rusi Kijowskiej.