09-05-2016, 14:33
Węgier i tak - jeśli będzie chciał i jest nawet przeciętnie asertywnie i społecznie rozwinięty - sam wyhaczy Polaka. Ja się specjalnie nie afiszuję z polskością na Węgrzech. Zazwyczaj sami wychodzą z inicjatywą i pytają, najczęściej podczas zakupów lub w restauracjach, jeśli czas i okoliczności pozwalają, "skąd jesteś" (mam na to swoją teorię: ponieważ słowiańskie języki brzmią dla nich podobnie, to najpierw chcą sprawdzić, czy aby nie jesteś Słowakiem). No i wtedy zaczyna się najczęściej owa opisywana wylewność, czyli powtarzanie sobie nawzajem "ket jo barat..." i "... i do szklanki". Ostatnio nawet mieliśmy związaną z tym miłą sytuację, gdyż trafiliśmy w hali targowej na pewne vendeglo, które prowadzą dwaj bracia - kibice Ferencvaroszu, a dodatkowo (co było chyba kluczowe) sympatyzują z klubem piłkarskim z naszego grodu. Stołowaliśmy się tam przez 3 dni, codziennie płaciliśmy mniej forintów za więcej na talerzach i dostawaliśmy ciągle jakieś gratisy od firmy. O mało co nie doszło nawet do wymiany koszulek. Bardzo żałowali, że tacy fajni Polacy muszą już wracać do swojego kraju, ale serdecznie nas zapraszali na zaś.