26-09-2016, 9:47
Rozmów w basenie ciąg dalszy:
W sobotę przeważali zdecydowanie Polacy, w niedzielę baseny należą do Słowaków. Gdy przychodzę o ósmej dziesięć pod zegary - w prawym gorącym basenie są już dwaj panowie, jeden mówi, że ten areał należy do nich dwóch. Ponieważ żartuje, a w lewym pod markizą też już ktoś się moczy, odpowiadam, że teraz należy do nas trzech i otwieram gazetę. Ten bardziej wymowny pan po chwili zagaduje "Co pisze Kaczyński?" - odpowiadam, że to gazeta o turystyce. Za chwilę delikatnie pyta, czy zechcę mu powiedzieć, za co Polak nie lubi Ruskich - za Katyń? Zna osobiście Polaków, pracował na kontrakcie z jednym. Odpowiadam, że za Katyń też, ale to o wiele starsza historia. Polska była rozdzielona przez ruskiego cara, Prusaka-Germańca i Austriaka (mam nadzieję, że zrozumieli - "Rakusko" wyleciało mi z pamięci). Z tej trójki Francowi Jozefowi Polacy jakoś wybaczyli - tego jegomościa Słowacy też muszą pamiętać. A z dwoma pozostałymi to już Neverending Story. Polacy szli z Napoleonem na Moskwę (o Napoleonie też na pewno słyszeli). Ale prostuję też, że Polak nie lubi ruskiej władzy, a z Ruskim może rozmawiać, pracować i pić wódkę, i nie będzie między nimi zwady. Podobnie z Ukraińcem. Słowak ma dobre pojęcie o temacie - mówi, że Stalin nie pomógł Powstaniu Warszawskiemu i Polacy przegrali. Wygrana Polaków była nie na rękę Stalinowi. Potwierdzam i dodaję, że zachodnim aliantom zwycięstwo Powstania też nie było na rękę - gdyby dzięki temu Stalin przyspieszył w marszu na zachód, to Żelazna Kurtyna stanęłaby gdzieś za Paryżem, a desant w Calais okazałby się nic nie znaczącym epizodem. Stalin wziąłby po prostu wszystko, byłby jedynym zwycięzcą. Taka jest polityka, a Polak dostaje od wszystkich. Wydaje mi się, że zostałem zrozumiany. I teraz ja zadaję delikatne pytanie - dlaczego słowacki policjant nie lubi Polaka? Za byle co pokuta. Słowak mówi, że ich policja jest dla nich równie surowa, jedziesz do domu, 54km/h, i nie ma przebacz, pokuta jak w banku. Albo pół samochodu stoi już za znakiem zakazu zatrzymywania i to samo. Teraz ja potwierdzam, bo widziałem policję słowacką na szlakach nie uczęszczanych przez Polaków, i nie byłem przez nią zatrzymywany, bo jechałem spokojnie. A za co jeszcze Słowak może nie lubić Polaka - pytam? Za zajęcie Zaolzia do spółki z Hitlerem, za najazd na Pragę w 1968, choć Polacy w tej sprawie nie mieli nic do gadania. Dalej rozwijam moją teorię, że uniform daje taką władzę, która zmienia człowieka, i żeby nie oceniać narodu po zachowaniu jego mundurowych. I że trzeba poznać konkretnych ludzi osobiście, a nie czerpać wiedzy ze stereotypów, propagandowych filmów i dowcipów. Słowak przytakuje: Poznaję człowieka, rozmawiam, pasuje mi - to utrzymuję kontakt, nie - to więcej go nie chcę widzieć i spokój. I tym optymistycznym akcentem zakończyliśmy pogawędkę, gdyż trzeba było wybierać się na mszę.
W sobotę przeważali zdecydowanie Polacy, w niedzielę baseny należą do Słowaków. Gdy przychodzę o ósmej dziesięć pod zegary - w prawym gorącym basenie są już dwaj panowie, jeden mówi, że ten areał należy do nich dwóch. Ponieważ żartuje, a w lewym pod markizą też już ktoś się moczy, odpowiadam, że teraz należy do nas trzech i otwieram gazetę. Ten bardziej wymowny pan po chwili zagaduje "Co pisze Kaczyński?" - odpowiadam, że to gazeta o turystyce. Za chwilę delikatnie pyta, czy zechcę mu powiedzieć, za co Polak nie lubi Ruskich - za Katyń? Zna osobiście Polaków, pracował na kontrakcie z jednym. Odpowiadam, że za Katyń też, ale to o wiele starsza historia. Polska była rozdzielona przez ruskiego cara, Prusaka-Germańca i Austriaka (mam nadzieję, że zrozumieli - "Rakusko" wyleciało mi z pamięci). Z tej trójki Francowi Jozefowi Polacy jakoś wybaczyli - tego jegomościa Słowacy też muszą pamiętać. A z dwoma pozostałymi to już Neverending Story. Polacy szli z Napoleonem na Moskwę (o Napoleonie też na pewno słyszeli). Ale prostuję też, że Polak nie lubi ruskiej władzy, a z Ruskim może rozmawiać, pracować i pić wódkę, i nie będzie między nimi zwady. Podobnie z Ukraińcem. Słowak ma dobre pojęcie o temacie - mówi, że Stalin nie pomógł Powstaniu Warszawskiemu i Polacy przegrali. Wygrana Polaków była nie na rękę Stalinowi. Potwierdzam i dodaję, że zachodnim aliantom zwycięstwo Powstania też nie było na rękę - gdyby dzięki temu Stalin przyspieszył w marszu na zachód, to Żelazna Kurtyna stanęłaby gdzieś za Paryżem, a desant w Calais okazałby się nic nie znaczącym epizodem. Stalin wziąłby po prostu wszystko, byłby jedynym zwycięzcą. Taka jest polityka, a Polak dostaje od wszystkich. Wydaje mi się, że zostałem zrozumiany. I teraz ja zadaję delikatne pytanie - dlaczego słowacki policjant nie lubi Polaka? Za byle co pokuta. Słowak mówi, że ich policja jest dla nich równie surowa, jedziesz do domu, 54km/h, i nie ma przebacz, pokuta jak w banku. Albo pół samochodu stoi już za znakiem zakazu zatrzymywania i to samo. Teraz ja potwierdzam, bo widziałem policję słowacką na szlakach nie uczęszczanych przez Polaków, i nie byłem przez nią zatrzymywany, bo jechałem spokojnie. A za co jeszcze Słowak może nie lubić Polaka - pytam? Za zajęcie Zaolzia do spółki z Hitlerem, za najazd na Pragę w 1968, choć Polacy w tej sprawie nie mieli nic do gadania. Dalej rozwijam moją teorię, że uniform daje taką władzę, która zmienia człowieka, i żeby nie oceniać narodu po zachowaniu jego mundurowych. I że trzeba poznać konkretnych ludzi osobiście, a nie czerpać wiedzy ze stereotypów, propagandowych filmów i dowcipów. Słowak przytakuje: Poznaję człowieka, rozmawiam, pasuje mi - to utrzymuję kontakt, nie - to więcej go nie chcę widzieć i spokój. I tym optymistycznym akcentem zakończyliśmy pogawędkę, gdyż trzeba było wybierać się na mszę.