XII: Sybin, stolica Sasów.
Sybin (Sibiu, Hermannstadt, Nagyszeben) to najważniejsze miasto Sasów Siedmiogrodzkich. Założony przez nich w XII wieku w pobliżu dawnego rzymskiego posterunku był jednym z siedmiu pierwszych miast przyszłego Siebenbürgen. Był też ostatnim w którym jeszcze nie postawiłem stopy.
Radość z penetracji Sybina burzy pogoda, która postanowiła zamienić upalne słońce na ciężkie chmury i straszenie deszczem. No cóż, bywa i tak, do tej pory poza jednym dniem w Mołdawii mieliśmy przecież wymarzone warunki atmosferyczne na urlopie.
Parkujemy w tzw. Dolnym Mieście niedaleko fabryki Siemensa.
Już z daleka widać najwyższą w Siedmiogrodzie wieżę kościelną katedry ewangelickiej św. Marii.
Mijamy domki występujące w całym regionie. Większość z nich jest zaniedbana. Zaglądamy też w niektóre podwórza.
Z Dolnego do Górnego Miasta wchodzimy schodami Sag zabezpieczonymi Wieżą Sag (Sagturm).
Na placu Alberta Hueta (nie mam pojęcia co miał wspólnego z Sybinem) stoi pomnik ewangelickiego biskupa Teutscha. Z jednej strony zamyka go Gimnazjum Brukenthala, najstarsza szkoła na terenie obecnej Rumunii. Dzięki aneksji tych okolic Rumunia wzbogaciła się o kilka takich "naj".
Z drugiej strony gotycka katedra. Powstała jako katolicka w miejscu wcześniejszej romańskiej. Od rozpoczęcia budowy w 1320 do ukończenia minęło 200 lat, a potem rychło przejęli ją luteranie. Świątynia ma asymetryczną sylwetkę co jest efektem kolejnych przebudów i dodatków.
Wstęp płatny :|. Z powodu pogody darowujemy sobie wejście na wieżę poprzestając na obejrzeniu pogrążonego w ciemnościach wnętrza.
Na jednej ze ścian płyta pomnikowa ofiar pierwszej wojny, na innej z drugiej i powojennych deportacji.
Luteranie stanowią dziś 2% mieszkańców Sibiu, ale kościół jest z pewnością często odwiedzany chociażby przez wycieczki z Niemiec.
Do głównej nawy przylega lapidarium ze starymi nagrobkami. Gdzieś wśród nich jest ta należąca do syna Włada Palownika, zamordowanego przed katedrą.
Po wyjściu na zewnątrz wita nas deszcz . Po raz pierwszy podczas tego wyjazdu musimy wyciągnąć parasol.
Plusem tej pogody jest mało osób na ogromnym Wielkim Rynku (Großer Ring, Piaţa Mare). To serce miasta, wzmiankowane już na początku XV wieku. Charakterystyczne są tu tzw. "oczy miasta" - okna na poddaszach zdają się nas śledzić na każdym kroku.
Przy i na rynku mieści się wiele ciekawych obiektów. Zrekonstruowano m.in. studnię Falkenhayna, nazwaną tak na cześć niemieckiego naczelnego wodza z lat 1914.-1916. Wsławił się on zdobyciem Bukaresztu. To tak jakby w Katowicach upamiętnić coś imieniem generała Reinhardta.
Samuel von Brukenthal, habsburski gubernator Siedmiogrodu, rozpoczął pod koniec XVIII wieku gromadzenie zbiorów sztuki w swoim sybińskim pałacu. W 1817 roku udostępniono je publiczności, co czyni je najstarszym muzeum na terenie współczesnej Rumunii.
Chroniąc się przed deszczem zaglądamy do katolickiego kościoła św. Trójcy. Tam jeszcze ciemniej niż u ewangelików. Coś w tym jest.
Trochę przestaje padać, więc ruszamy na spacer w dalsze uliczki. Zachowała się część murów miejskich Górnego Miasta wraz z umocnieniami - na zdjęciu Baszta Stolarzy (Zimmermannsturm) z XIV wieku.
Zabytkowa zabudowa zdaje się nie mieć końca. Gdziekolwiek pójdziemy tam kolejne ulice starych domów, pałace, kościoły wszelkich wyznań. Przeszkadzają jedynie zaparkowane wszędzie samochody.
Sybin (Sibiu, Hermannstadt, Nagyszeben) to najważniejsze miasto Sasów Siedmiogrodzkich. Założony przez nich w XII wieku w pobliżu dawnego rzymskiego posterunku był jednym z siedmiu pierwszych miast przyszłego Siebenbürgen. Był też ostatnim w którym jeszcze nie postawiłem stopy.
Radość z penetracji Sybina burzy pogoda, która postanowiła zamienić upalne słońce na ciężkie chmury i straszenie deszczem. No cóż, bywa i tak, do tej pory poza jednym dniem w Mołdawii mieliśmy przecież wymarzone warunki atmosferyczne na urlopie.
Parkujemy w tzw. Dolnym Mieście niedaleko fabryki Siemensa.
Już z daleka widać najwyższą w Siedmiogrodzie wieżę kościelną katedry ewangelickiej św. Marii.
Mijamy domki występujące w całym regionie. Większość z nich jest zaniedbana. Zaglądamy też w niektóre podwórza.
Z Dolnego do Górnego Miasta wchodzimy schodami Sag zabezpieczonymi Wieżą Sag (Sagturm).
Na placu Alberta Hueta (nie mam pojęcia co miał wspólnego z Sybinem) stoi pomnik ewangelickiego biskupa Teutscha. Z jednej strony zamyka go Gimnazjum Brukenthala, najstarsza szkoła na terenie obecnej Rumunii. Dzięki aneksji tych okolic Rumunia wzbogaciła się o kilka takich "naj".
Z drugiej strony gotycka katedra. Powstała jako katolicka w miejscu wcześniejszej romańskiej. Od rozpoczęcia budowy w 1320 do ukończenia minęło 200 lat, a potem rychło przejęli ją luteranie. Świątynia ma asymetryczną sylwetkę co jest efektem kolejnych przebudów i dodatków.
Wstęp płatny :|. Z powodu pogody darowujemy sobie wejście na wieżę poprzestając na obejrzeniu pogrążonego w ciemnościach wnętrza.
Na jednej ze ścian płyta pomnikowa ofiar pierwszej wojny, na innej z drugiej i powojennych deportacji.
Luteranie stanowią dziś 2% mieszkańców Sibiu, ale kościół jest z pewnością często odwiedzany chociażby przez wycieczki z Niemiec.
Do głównej nawy przylega lapidarium ze starymi nagrobkami. Gdzieś wśród nich jest ta należąca do syna Włada Palownika, zamordowanego przed katedrą.
Po wyjściu na zewnątrz wita nas deszcz . Po raz pierwszy podczas tego wyjazdu musimy wyciągnąć parasol.
Plusem tej pogody jest mało osób na ogromnym Wielkim Rynku (Großer Ring, Piaţa Mare). To serce miasta, wzmiankowane już na początku XV wieku. Charakterystyczne są tu tzw. "oczy miasta" - okna na poddaszach zdają się nas śledzić na każdym kroku.
Przy i na rynku mieści się wiele ciekawych obiektów. Zrekonstruowano m.in. studnię Falkenhayna, nazwaną tak na cześć niemieckiego naczelnego wodza z lat 1914.-1916. Wsławił się on zdobyciem Bukaresztu. To tak jakby w Katowicach upamiętnić coś imieniem generała Reinhardta.
Samuel von Brukenthal, habsburski gubernator Siedmiogrodu, rozpoczął pod koniec XVIII wieku gromadzenie zbiorów sztuki w swoim sybińskim pałacu. W 1817 roku udostępniono je publiczności, co czyni je najstarszym muzeum na terenie współczesnej Rumunii.
Chroniąc się przed deszczem zaglądamy do katolickiego kościoła św. Trójcy. Tam jeszcze ciemniej niż u ewangelików. Coś w tym jest.
Trochę przestaje padać, więc ruszamy na spacer w dalsze uliczki. Zachowała się część murów miejskich Górnego Miasta wraz z umocnieniami - na zdjęciu Baszta Stolarzy (Zimmermannsturm) z XIV wieku.
Zabytkowa zabudowa zdaje się nie mieć końca. Gdziekolwiek pójdziemy tam kolejne ulice starych domów, pałace, kościoły wszelkich wyznań. Przeszkadzają jedynie zaparkowane wszędzie samochody.