22-04-2017, 12:33
Po pierwsze dziękuję za życzenia. Niestety rehabilitacja poudarowa potrwa jeszcze kilka lat(niektórzy mówią, że trwa do końca życia), ale jakoś sobie radzę, najważniejsze, że jestem samodzielny, bo widzę w szpitalach, że nie każdy może to o sobie powiedzieć. Szkoda, że potencjalni pracodawcy mają jeszcze obiekcje wynikające z obiegowych opinii o sprawności osób po udarach. Jednak w myśl biblijnego "szukajcie a znajdziecie, mam nadzieję na happy end
Ale Ad rem. Dziś też polecam dwie książki, zupełnie różne w swoim charakterze,ale wg mnie warte przeczytania.
Pierwsza, to książka Krzysztofa Vargi"Bildungsroman" będąca z jednej strony wstępem do trylogii(gulasz, czardasz, langosz), ale z drugiej moim zdaniem jeszcze bardziej pogłębioną wersją (a raczej zapowiedzią, bo wcześniej napisaną )tejże trylogii, a konkretyzując. Wspomniana trylogia jest opisem rzeczywistych podróży wzbogaconym o eseistyczno-filozoficzno-historyczno-socjologiczne refleksje autora. Tymczasem"Bildungsroman odwrotnie, to głównie to drugie, czyli opis eseistyczno-filozoficzno-historyczno-socjologicznyczyniony przez Kristofa(mającym wyraźne odniesienia do samego autora książki) uzupełniony o na wpół realną, na wpół wymyśloną wędrówką po Budapeszcie(mam mocne skojarzenia z wędrówką po Warszawie bohatera ostatniej powieści Vargi "Masakra"[swoją drogą wątki węgierskie są w tejże powieści zaledwie śladowe]) . Wracając do "Bildungsroman", dla mnie jest to kolejne, być może najmocniejsze potwierdzenie, że K. Varga, jest autorem o olbrzymiej wyobraźni i wielkiej erudycji. Przyjemność czytania miałem ogromną, chociaż nie jest to książka łatwa i lekka. W jednej z recenzji, trafnie napisano, że jeśli ktoś zaczynałby poznawanie twórczości Vargi od tej pozycji, to mógłby się zniechęcić. Od siebie dodam, iż nie jest to pozycja dla osób: primo - bardzo delikatnych, bo werystyczne, a nawet turpistyczne opisy fizjologicznych stanów ludzkiego ciała i jego wydzielin, może co wrażliwszych pozbawić apetytu, a secundo - stale powracający motyw śmierci i przemijania nie jest wskazany dla czytelników o skłonnościach depresyjnych. Reasumując - powtórzę, nie jest to książka dla każdego albo inaczej,zapewne nie każdemu się spodoba tak jak mnie, o czym lojalnie uprzedzam
Jeszcze informacja praktyczna - ta pozycja była wydana samodzielnie, ale ja trafiłem na nią w połączonym wydaniu z innym dziełem Vargi" 45 pomysłów na powieść". Całość opublikowana przez wydawnictwo "Czarne" znane z trylogii "gulaszowej".
Druga polecana książka, to - już nie K.Vargi (chociaż; ciekawostka, wspomina on o niej w "Bildungsroman"), ale węgierskiego pisarza Vilmosa Kondora "Budapest noir". Jest to nieźle napisany kryminał, z całkiem sprawnie wymyśloną intrygą i zagadką kryminalną jak w rasowych kryminałach George'a Simenona lub Agathy Christi. Akcja(poszukiwanie mordercy dziewczyny) dzieje się w międzywojennym Budapeszcie i to jest moim zdaniem, jeden z atutów książki, szczególnie dla nas - hungarofilów. Opisy przedwojennego Budapesztu po którym przemieszcza się rozwiązujący kryminalną zagadkę dziennikarz Zsigmond Gordon, są na tyle dokładne, że można rozpoznać w nich współczesną topografię miasta (to przy okazji dowód, jak w dużym stopniu układ budapesztańskich ulic nie zmienił się przez prawie sto lat).
Polecam obie książki, choć pierwszą z podanym wyżej w opisie zastrzeżeniem.Drugą, przeczytać może z przyjemnością każdy milośnik kryminałów, chociażby po to, aby przekonać się, iż w tym gatunku węgierscy autorzy, też umieją pisać dobre książki.
Ale Ad rem. Dziś też polecam dwie książki, zupełnie różne w swoim charakterze,ale wg mnie warte przeczytania.
Pierwsza, to książka Krzysztofa Vargi"Bildungsroman" będąca z jednej strony wstępem do trylogii(gulasz, czardasz, langosz), ale z drugiej moim zdaniem jeszcze bardziej pogłębioną wersją (a raczej zapowiedzią, bo wcześniej napisaną )tejże trylogii, a konkretyzując. Wspomniana trylogia jest opisem rzeczywistych podróży wzbogaconym o eseistyczno-filozoficzno-historyczno-socjologiczne refleksje autora. Tymczasem"Bildungsroman odwrotnie, to głównie to drugie, czyli opis eseistyczno-filozoficzno-historyczno-socjologicznyczyniony przez Kristofa(mającym wyraźne odniesienia do samego autora książki) uzupełniony o na wpół realną, na wpół wymyśloną wędrówką po Budapeszcie(mam mocne skojarzenia z wędrówką po Warszawie bohatera ostatniej powieści Vargi "Masakra"[swoją drogą wątki węgierskie są w tejże powieści zaledwie śladowe]) . Wracając do "Bildungsroman", dla mnie jest to kolejne, być może najmocniejsze potwierdzenie, że K. Varga, jest autorem o olbrzymiej wyobraźni i wielkiej erudycji. Przyjemność czytania miałem ogromną, chociaż nie jest to książka łatwa i lekka. W jednej z recenzji, trafnie napisano, że jeśli ktoś zaczynałby poznawanie twórczości Vargi od tej pozycji, to mógłby się zniechęcić. Od siebie dodam, iż nie jest to pozycja dla osób: primo - bardzo delikatnych, bo werystyczne, a nawet turpistyczne opisy fizjologicznych stanów ludzkiego ciała i jego wydzielin, może co wrażliwszych pozbawić apetytu, a secundo - stale powracający motyw śmierci i przemijania nie jest wskazany dla czytelników o skłonnościach depresyjnych. Reasumując - powtórzę, nie jest to książka dla każdego albo inaczej,zapewne nie każdemu się spodoba tak jak mnie, o czym lojalnie uprzedzam
Jeszcze informacja praktyczna - ta pozycja była wydana samodzielnie, ale ja trafiłem na nią w połączonym wydaniu z innym dziełem Vargi" 45 pomysłów na powieść". Całość opublikowana przez wydawnictwo "Czarne" znane z trylogii "gulaszowej".
Druga polecana książka, to - już nie K.Vargi (chociaż; ciekawostka, wspomina on o niej w "Bildungsroman"), ale węgierskiego pisarza Vilmosa Kondora "Budapest noir". Jest to nieźle napisany kryminał, z całkiem sprawnie wymyśloną intrygą i zagadką kryminalną jak w rasowych kryminałach George'a Simenona lub Agathy Christi. Akcja(poszukiwanie mordercy dziewczyny) dzieje się w międzywojennym Budapeszcie i to jest moim zdaniem, jeden z atutów książki, szczególnie dla nas - hungarofilów. Opisy przedwojennego Budapesztu po którym przemieszcza się rozwiązujący kryminalną zagadkę dziennikarz Zsigmond Gordon, są na tyle dokładne, że można rozpoznać w nich współczesną topografię miasta (to przy okazji dowód, jak w dużym stopniu układ budapesztańskich ulic nie zmienił się przez prawie sto lat).
Polecam obie książki, choć pierwszą z podanym wyżej w opisie zastrzeżeniem.Drugą, przeczytać może z przyjemnością każdy milośnik kryminałów, chociażby po to, aby przekonać się, iż w tym gatunku węgierscy autorzy, też umieją pisać dobre książki.