Przygody, jak z deszczem, są solą takich "wypraw". Jest później co wspominać.
Ale nie zawsze wspomnienia są przyjemne. Szary człowiek wyobraża sobie, że złodzieje jeżdżą na wczasy na Karaiby, do Davos albo do Tajlandii, a w Sarospataku gangstera nie uświadczysz. A tu rozczarowanie. Jednemu panu ktoś ukradł z lodówki flaszkę wódki. Gdy szukał zrozumienia, został jeszcze wykpiony przez innych, którzy pewnie sami za kołnierz nie wylewają.
W sobotę wieczorem na kemping zajeżdża złota młodzież z Przeworska. Drzwi auta otwierają się i wybucha disco polo. Siedzimy w jadalni za przyciemnionymi szybami, po chwili do środka wchodzi też panienka z tej grupy i wita się okrzykiem, jakbyśmy razem chodzili do szkoły. Jej koleżanka w tanecznym pas nuci "Oczy zielone". Gdy udaje mi się dojść do słowa, najbardziej ponurym i zobojętniałym głosem mówię w powietrze "Znowu jakiś disc jockey będzie nas uszczęśliwiał... I znowu policja będzie musiała przyjechać na kemping o dziesiątej...". Faktycznie w południe dzień wcześniej był na Vegardo policjant. Nie znam celu wizyty, ale wątpię, żeby miało to związek z zaginioną flaszką.
Nie wiem, czy moja "pogróżka" została zauważona, na szczęście jednak muzyka szybko wraca do akceptowalnego poziomu, a około dziesiątej zapada cisza.
Ale nie zawsze wspomnienia są przyjemne. Szary człowiek wyobraża sobie, że złodzieje jeżdżą na wczasy na Karaiby, do Davos albo do Tajlandii, a w Sarospataku gangstera nie uświadczysz. A tu rozczarowanie. Jednemu panu ktoś ukradł z lodówki flaszkę wódki. Gdy szukał zrozumienia, został jeszcze wykpiony przez innych, którzy pewnie sami za kołnierz nie wylewają.
W sobotę wieczorem na kemping zajeżdża złota młodzież z Przeworska. Drzwi auta otwierają się i wybucha disco polo. Siedzimy w jadalni za przyciemnionymi szybami, po chwili do środka wchodzi też panienka z tej grupy i wita się okrzykiem, jakbyśmy razem chodzili do szkoły. Jej koleżanka w tanecznym pas nuci "Oczy zielone". Gdy udaje mi się dojść do słowa, najbardziej ponurym i zobojętniałym głosem mówię w powietrze "Znowu jakiś disc jockey będzie nas uszczęśliwiał... I znowu policja będzie musiała przyjechać na kemping o dziesiątej...". Faktycznie w południe dzień wcześniej był na Vegardo policjant. Nie znam celu wizyty, ale wątpię, żeby miało to związek z zaginioną flaszką.
Nie wiem, czy moja "pogróżka" została zauważona, na szczęście jednak muzyka szybko wraca do akceptowalnego poziomu, a około dziesiątej zapada cisza.