04-08-2017, 22:00
Z tą Słowacją to jest tak, że jadąc gdziekolwiek na południe trzeba ją jednak "przeskoczyć". Podobnie jak kolega tkoko staram się obserwować "lokalsów" i też nie jestem święty - gdzie sytuacja pozwala poganiam koniki. Jednak w terenie zabudowanym i nieznanym nie wyrywam samodzielnie do przodu. Dzięki temu nie doświadczyłem bliskich spotkań trzeciego stopnia.
Na terenie Węgier wcześniej często jeździłem powyżej dopuszczalnej licząc na pomocny sygnał od kierowcy i dwa razy taki sygnał dostałem. Teraz już staram się być bardziej w zgodzie z przepisami.
Zauważyliście, że wracając do kraju po przejechaniu spokojnie kilkuset kilometrów za granicą, nagle co parę kilometrów atakują was ograniczenia do 50 na odległościach 100 do 200 metrów lub 70 km/godz ciągnące się przez parę kilometrów . Oczywiście te ograniczenia wydają się wtedy tak bezsensowne, że się je po prostu ignoruje
Na terenie Węgier wcześniej często jeździłem powyżej dopuszczalnej licząc na pomocny sygnał od kierowcy i dwa razy taki sygnał dostałem. Teraz już staram się być bardziej w zgodzie z przepisami.
Zauważyliście, że wracając do kraju po przejechaniu spokojnie kilkuset kilometrów za granicą, nagle co parę kilometrów atakują was ograniczenia do 50 na odległościach 100 do 200 metrów lub 70 km/godz ciągnące się przez parę kilometrów . Oczywiście te ograniczenia wydają się wtedy tak bezsensowne, że się je po prostu ignoruje