30-01-2019, 15:45
Temat rzeka. Ja chyba mieszkam za krótko i jestem za młoda, żeby oddać jakiegoś ducha czasów. Dla mnie Węgierki niespecjalnie się różnią od Polek - szczególnie te młode.
Jestem dziennikarką, więc błagam, nie przytaczajcie tych pseudo-źródeł gazetowych, bo to powielanie głupot. Oczywiście rozumiem, że prowadzimy towarzyską rozmowę, a nie konferencję naukową, więc można powiedzieć, co się czytało. Tylko żeby nikt tego nie uważał za wykładnię!
Vargę lubię. Także za brak politycznej poprawności. Wali równo w Polaków i Węgrów, na ogół dobrze punktując różne przywary. Z kogo się śmiejecie? Z samych siebie się śmiejecie... Bo naprawdę często Polak Węgier dwa bratanki.
Ad rem:
1. Warto pamiętać, że Węgry są bardziej na południu niż Polska, a to ukształtowanie geograficzne ma jednak odzwierciedlenie w kulturze. Dla mnie jako kobiety Węgrzy są gdzieś akurat w pół drogi pomiędzy rozpasanym Południowcem a poprawnym politycznie do bólu Skandynawem czy Anglosasem. Polacy (i Polki) dawno poszli na północ. A Węgier nie boi się komplementu powiedzieć, zakupy wniesie (sąsiad bierze ode mnie śmieci, jak idę wyrzucić!).
2. Żona w kuchni. Eee... Węgrzy w ogóle lubią gotować i często mężczyźni umieją gotować. Może to pokłosie tych pörköltów w bograczu na puszcie. Wyssali z ojców - dopowiedzcie sobie, co. Trzeba też pamiętać, że tu jest rozwinięta kultura knajpiana i pójście na obiad do restauracji nie jest wydarzeniem. W wielu lokalach jest tzw. menu dnia, obiad można zjeść za 10 - 15 zł i to się praktykuje, bo często jest taniej i wygodniej dla całej rodziny.
3. Facet, jako ten, który ma zarobić na całą rodzinę, jest chyba mocniej wpisany w węgierską niż polską świadomość. Tu bym się też upatrywała skłonności do samobójstw, ale to na osobny wątek. Kobiety oczywiście pracują, jednak bardziej chodzi o zaspokojenie ambicji niż utrzymanie rodziny. Operuję stereotypami na potrzeby dyskusji. Jasne, że niejedna Węgierka utrzymuje rodzinę. Ale niemal każdy w tym kraju powie, że tak nie powinno być. Czy się to aż tak różni od Polski? Na pewno dojdziemy do dywagacji Warszawa a reszta kraju...
4. Oczywiście w miejsce Warszawy wpiszcie, co chcecie. Ja jestem urodzoną warszawianką. I mam świadomość, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Od 7 lat mieszkam w Siófok, które ma 25 tys. mieszkańców (tyle, co Zakopane). A nad Balatonem to metropolia, bo przecież duża część moich koleżanek mieszka po prostu na wsi albo się wywodzi z okolicznych wiosek i do miasta Siófok przyjechała pracować. Nie są ani głupsze, ani nie mają innych marzeń.
5. Nadwaga jest takim samym problemem na Węgrzech, jak w Polsce, bo nasze kuchnie nie różnią się zbytnio od siebie. Jemy tłusto, lubimy mięso, zapychamy się kluchami i chlebem. Na Węgrzech więcej jest genów z Południa, które rzeczywiście powodują, że młode dziewczyny są śliczne, a po urodzeniu dziecka "dupa rośnie". Specjalnie piszę tak mało elegancko, bo to najlepiej oddaje charakter zjawiska - dziewczyny rozrastają się w biodrach, często góra pozostaje filigranowa. Nie ma związku z dietą, tylko genami. Cyganki nie bez sensu tu przywołujecie - ta populacja wywodzi się z Indii.
serdeczności znad Balatonu
Kasia
Jestem dziennikarką, więc błagam, nie przytaczajcie tych pseudo-źródeł gazetowych, bo to powielanie głupot. Oczywiście rozumiem, że prowadzimy towarzyską rozmowę, a nie konferencję naukową, więc można powiedzieć, co się czytało. Tylko żeby nikt tego nie uważał za wykładnię!
Vargę lubię. Także za brak politycznej poprawności. Wali równo w Polaków i Węgrów, na ogół dobrze punktując różne przywary. Z kogo się śmiejecie? Z samych siebie się śmiejecie... Bo naprawdę często Polak Węgier dwa bratanki.
Ad rem:
1. Warto pamiętać, że Węgry są bardziej na południu niż Polska, a to ukształtowanie geograficzne ma jednak odzwierciedlenie w kulturze. Dla mnie jako kobiety Węgrzy są gdzieś akurat w pół drogi pomiędzy rozpasanym Południowcem a poprawnym politycznie do bólu Skandynawem czy Anglosasem. Polacy (i Polki) dawno poszli na północ. A Węgier nie boi się komplementu powiedzieć, zakupy wniesie (sąsiad bierze ode mnie śmieci, jak idę wyrzucić!).
2. Żona w kuchni. Eee... Węgrzy w ogóle lubią gotować i często mężczyźni umieją gotować. Może to pokłosie tych pörköltów w bograczu na puszcie. Wyssali z ojców - dopowiedzcie sobie, co. Trzeba też pamiętać, że tu jest rozwinięta kultura knajpiana i pójście na obiad do restauracji nie jest wydarzeniem. W wielu lokalach jest tzw. menu dnia, obiad można zjeść za 10 - 15 zł i to się praktykuje, bo często jest taniej i wygodniej dla całej rodziny.
3. Facet, jako ten, który ma zarobić na całą rodzinę, jest chyba mocniej wpisany w węgierską niż polską świadomość. Tu bym się też upatrywała skłonności do samobójstw, ale to na osobny wątek. Kobiety oczywiście pracują, jednak bardziej chodzi o zaspokojenie ambicji niż utrzymanie rodziny. Operuję stereotypami na potrzeby dyskusji. Jasne, że niejedna Węgierka utrzymuje rodzinę. Ale niemal każdy w tym kraju powie, że tak nie powinno być. Czy się to aż tak różni od Polski? Na pewno dojdziemy do dywagacji Warszawa a reszta kraju...
4. Oczywiście w miejsce Warszawy wpiszcie, co chcecie. Ja jestem urodzoną warszawianką. I mam świadomość, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Od 7 lat mieszkam w Siófok, które ma 25 tys. mieszkańców (tyle, co Zakopane). A nad Balatonem to metropolia, bo przecież duża część moich koleżanek mieszka po prostu na wsi albo się wywodzi z okolicznych wiosek i do miasta Siófok przyjechała pracować. Nie są ani głupsze, ani nie mają innych marzeń.
5. Nadwaga jest takim samym problemem na Węgrzech, jak w Polsce, bo nasze kuchnie nie różnią się zbytnio od siebie. Jemy tłusto, lubimy mięso, zapychamy się kluchami i chlebem. Na Węgrzech więcej jest genów z Południa, które rzeczywiście powodują, że młode dziewczyny są śliczne, a po urodzeniu dziecka "dupa rośnie". Specjalnie piszę tak mało elegancko, bo to najlepiej oddaje charakter zjawiska - dziewczyny rozrastają się w biodrach, często góra pozostaje filigranowa. Nie ma związku z dietą, tylko genami. Cyganki nie bez sensu tu przywołujecie - ta populacja wywodzi się z Indii.
serdeczności znad Balatonu
Kasia