08-06-2019, 14:17
Każde z nas ma rację i wypowiadając się, nie neguję opinii, że są miejsca, gdzie Polacy są w miażdżącej większości.
Jak 11 lat temu przyjechałam pierwszy raz nad Balaton, to przez 2 tygodnie nie spotkałam żadnych Polaków w Siófok. W sierpniu, w szczycie sezonu. Z roku na rok obserwuję, jak to się zmienia. Teraz w sezonie nie ma dnia, żebym się nie natknęła na rodaków - na każdym kroku, na plaży, w sklepach, na festiwalach.
Majówkę "przepracowałam" u znajomego winiarza na festynie w siófockim porcie. Tylu było Polaków, że jak przyszłam, to mnie po prostu nie wypuścił. A jak ktoś usłyszał, że tłumaczę po polsku, czego można się napić, to zgarnęliśmy połowę klienteli.
Żałuję, bo mimo moich prób miasto nie jest zainteresowane turystami z Polski. Mamy niestety nie najlepszego burmistrza, mam nadzieję, że jesienią się to zmieni. Inicjatywy wychodzą raczej oddolnie, od prywatnych właścicieli, którzy szukają tłumacza, chcą mieć ofertę po polsku, a nawet sponsorują lekcje polskiego dla personelu.
Także idziemy chyba w dobrym kierunku
Jak 11 lat temu przyjechałam pierwszy raz nad Balaton, to przez 2 tygodnie nie spotkałam żadnych Polaków w Siófok. W sierpniu, w szczycie sezonu. Z roku na rok obserwuję, jak to się zmienia. Teraz w sezonie nie ma dnia, żebym się nie natknęła na rodaków - na każdym kroku, na plaży, w sklepach, na festiwalach.
Majówkę "przepracowałam" u znajomego winiarza na festynie w siófockim porcie. Tylu było Polaków, że jak przyszłam, to mnie po prostu nie wypuścił. A jak ktoś usłyszał, że tłumaczę po polsku, czego można się napić, to zgarnęliśmy połowę klienteli.
Żałuję, bo mimo moich prób miasto nie jest zainteresowane turystami z Polski. Mamy niestety nie najlepszego burmistrza, mam nadzieję, że jesienią się to zmieni. Inicjatywy wychodzą raczej oddolnie, od prywatnych właścicieli, którzy szukają tłumacza, chcą mieć ofertę po polsku, a nawet sponsorują lekcje polskiego dla personelu.
Także idziemy chyba w dobrym kierunku