Za radą pani z Palermo spotkanej w termach wyruszamy na pchli targ, po drodze zwiedzając kościół. Ktoś już tu interesował się tematem staroci, więc podaję hasło: Piazza Marina, niedziela od rana. Jest tu mydło i powidło, stare żyrandole, hitlerowskie legitymacje i sowieckie medale, płyty winylowe, urządzenia elektryczne pamiętające chyba Edisona, komiksy sprzed lat, do tego oczywiście współczesna chińszczyzna. Żona zagaduje do gościa sprzedającego kierpce - oczywiście Polak. Takie miejsca są dla mnie przygnębiające - obiekty pożądania sprzed trzydziestu lat są dziś bezwartościowymi rupieciami. Bezskutecznie szukają nabywcy lustrzanki na kliszę, kamery 16mm, resoraki, konsole Nintendo...
Kolejnym punktem jest targ Ballaro. W wąskich uliczkach cisną się stragany z wszelką żywnością. Sycylijskie pomarańcze są doskonałe. Miejscową specjalnością jest też pasta pistacjowa.
W drodze powrotnej zwiedzamy Ogród Botaniczny. Trzeba dać po parę euro, ale warto! W sycylijskim klimacie na otwartym powietrzu możemy podziwiać bambusy, kaktusy i papirusy, liany, mangowce i mnóstwo innej zieleniny. Niepotrzebnie dźwigaliśmy cytrusy z targu - tutaj możemy pozbierać sobie dorodne pomarańcze i grejpfruty wszelkich odmian! Wciąż cieszymy się ciepłą i słoneczną pogodą.
Poniedziałek poświęcamy katedrom: Cefalu i Monreale. Sycylijska architektura sakralna jest specyficzną mieszanką wpływów rzymskich, greckich, arabskich i bizantyjskich. We wnętrzach obu świątyń podziwiamy bogactwo mozaik, z dominującym wyobrażeniem Chrystusa Pantokratora w głównej nawie.
W ostatni dzień rano pakujemy nasze rzeczy i opuszczamy h0tel. Jedziemy na słynną plażę Mondello. Nawet w zimie nie jest tu całkiem pusto: jest grupa początkujących surferów, wędkarze, ktoś biega, inny ćwiczy. Woda jest czyściutka, fale układają na piasku wzory z muszelek. Wszystkie bramki są pootwierane, a parking bezpłatny, bo to nie sezon.
Trzeba zatankować samochód i skierować się na lotnisko. Na krótkim kawałku autostrady mijamy obelisk poświęcony jednemu z patronów tutejszego portu lotniczego - sędzia Falcone został zamordowany w tym właśnie miejscu przez mafię. Bez problemów oddajemy autko i tym razem już planowo wylatujemy do Polski.
Kolejnym punktem jest targ Ballaro. W wąskich uliczkach cisną się stragany z wszelką żywnością. Sycylijskie pomarańcze są doskonałe. Miejscową specjalnością jest też pasta pistacjowa.
W drodze powrotnej zwiedzamy Ogród Botaniczny. Trzeba dać po parę euro, ale warto! W sycylijskim klimacie na otwartym powietrzu możemy podziwiać bambusy, kaktusy i papirusy, liany, mangowce i mnóstwo innej zieleniny. Niepotrzebnie dźwigaliśmy cytrusy z targu - tutaj możemy pozbierać sobie dorodne pomarańcze i grejpfruty wszelkich odmian! Wciąż cieszymy się ciepłą i słoneczną pogodą.
Poniedziałek poświęcamy katedrom: Cefalu i Monreale. Sycylijska architektura sakralna jest specyficzną mieszanką wpływów rzymskich, greckich, arabskich i bizantyjskich. We wnętrzach obu świątyń podziwiamy bogactwo mozaik, z dominującym wyobrażeniem Chrystusa Pantokratora w głównej nawie.
W ostatni dzień rano pakujemy nasze rzeczy i opuszczamy h0tel. Jedziemy na słynną plażę Mondello. Nawet w zimie nie jest tu całkiem pusto: jest grupa początkujących surferów, wędkarze, ktoś biega, inny ćwiczy. Woda jest czyściutka, fale układają na piasku wzory z muszelek. Wszystkie bramki są pootwierane, a parking bezpłatny, bo to nie sezon.
Trzeba zatankować samochód i skierować się na lotnisko. Na krótkim kawałku autostrady mijamy obelisk poświęcony jednemu z patronów tutejszego portu lotniczego - sędzia Falcone został zamordowany w tym właśnie miejscu przez mafię. Bez problemów oddajemy autko i tym razem już planowo wylatujemy do Polski.