Tym razem listopad 1939 na granicy węgierskiej:
József Antall - Schronienie uchodźców
"Przenikliwy listopadowy wiatr hula po sięgających nieba Karpatach. ... Któż chodziłby tędy w ten sądny czas? ... A jednak są tacy! Na bezdrożu coś się rusza. W dali z wysoka schodzi w dół. Ida przytuleni do siebie, trzymając się nawzajem, plecami w stronę zbocza. Co mogą mieć na plecach? Co mogą trzymać w ramionach? ... Wiatr przynosi dziecięcy płacz. Jego świat miesza się z płaczem dziecka. Straszny duet! Co mogą odczuwać matki? Gdzie znajdą schronienie?Jeśli nawet jakieś jest, czy je znajdą w tej wichurze? Boże gdzie jesteś? Nie ma na to odpowiedzi?!
Jednak jest! Ścieżką człapie węgierska straż graniczna. ... Dowódca obserwuje ich oddział przez lornetkę.
Spotkali się! Ale tak jak przewiduje Służbowy Regulamin. Dowódca służby nie krzyknął: <Stó, kto idzie?>. otarł z oczu śnieg (myślę, że także co innego, ale to już nie przystoi żołnierzowi ) i powiedział coś do swoich ludzi. Polskie kobiety tego nie zrozumiały. Ale i tak od razu pojęły, gdy tylko strażnicy wzięli ich dzieci, tobołki na plecy, na ręce, a broń podali ich matkom, nie mogli ich już w żaden sposób nieść na swoich ramionach. Tak zaczęli wracać. Uzbrojone polskie kobiety prowadziły węgierska do strażnicy. ...
Szczęśliwie dotarli do koszar straży granicznej. Zaniepokojony dowódca czekał już na swoich żołnierzy przed koszarami, jako że nie przybyli w wyznaczonym czasie. Nie mogli regulaminowo zasalutować, bo nie mieli broni, tylko tak <pokornie> się zameldowali. Salutować mogłyby mu najwyżej polskie kobiety"
József Antall - Schronienie uchodźców
"Przenikliwy listopadowy wiatr hula po sięgających nieba Karpatach. ... Któż chodziłby tędy w ten sądny czas? ... A jednak są tacy! Na bezdrożu coś się rusza. W dali z wysoka schodzi w dół. Ida przytuleni do siebie, trzymając się nawzajem, plecami w stronę zbocza. Co mogą mieć na plecach? Co mogą trzymać w ramionach? ... Wiatr przynosi dziecięcy płacz. Jego świat miesza się z płaczem dziecka. Straszny duet! Co mogą odczuwać matki? Gdzie znajdą schronienie?Jeśli nawet jakieś jest, czy je znajdą w tej wichurze? Boże gdzie jesteś? Nie ma na to odpowiedzi?!
Jednak jest! Ścieżką człapie węgierska straż graniczna. ... Dowódca obserwuje ich oddział przez lornetkę.
Spotkali się! Ale tak jak przewiduje Służbowy Regulamin. Dowódca służby nie krzyknął: <Stó, kto idzie?>. otarł z oczu śnieg (myślę, że także co innego, ale to już nie przystoi żołnierzowi ) i powiedział coś do swoich ludzi. Polskie kobiety tego nie zrozumiały. Ale i tak od razu pojęły, gdy tylko strażnicy wzięli ich dzieci, tobołki na plecy, na ręce, a broń podali ich matkom, nie mogli ich już w żaden sposób nieść na swoich ramionach. Tak zaczęli wracać. Uzbrojone polskie kobiety prowadziły węgierska do strażnicy. ...
Szczęśliwie dotarli do koszar straży granicznej. Zaniepokojony dowódca czekał już na swoich żołnierzy przed koszarami, jako że nie przybyli w wyznaczonym czasie. Nie mogli regulaminowo zasalutować, bo nie mieli broni, tylko tak <pokornie> się zameldowali. Salutować mogłyby mu najwyżej polskie kobiety"