Z ostatniej chwili: w dekadenckim nastroju na tle kończącego się lata postanowiliśmy zrobić 2-dniowy wypad do S-pataku. Improwizacja, wyjazd o 5:30 w sobotę, na miejscu o 10:00, wynajęcie d0mku - i do wody! Czynne były tak samo jak 1V dwa baseny na górze i zespół maczajek pod zegarem na dole, reszta pozamykana. Z tą różnicą, że jeszcze na szczęście nie rozstawili namiotu, pod którym zawsze jest duszno od parującej ciepłej wody. Zaskoczeni byliśmy panującymi pustkami - kilku Węgrów i kilkunastu Polaków na całym kąpielisku, mimo to obiekt czynny zgodnie z programem. W godzinach szczytu było nawet po 4-5 osób w jednym naczyniu, ale rano gdy ktoś zdecydował się na basen pływacki, to mógł mieć cały dla siebie, a jeśli się nie zdecydował - to ratownik miał cały basen dla siebie.
Dopiero późnym popołudniem w niedzielę dołączyła wycieczka z PL i po dwóch dniach ciszy było to coś jak nalot szarańczy, wszyscy się znali, bo to była jakaś integracja, i zapewne zaliczyli wcześniej degustację tokaju, więc atmosfera bardzo się ożywiła. Dobrze, że nie było z nimi dzieci walących piłkami po głowach i sikających z pistoletów na wodę do ucha.
Również połowa campingu zajęta była przez Polaków (5 samochodów), druga połowa pusta. Sanitariaty formalnie spełniają unijne standardy (bynajmniej nie słynny standard trzech kijów ), jednak przyjemniej było korzystać z łazienek należących do kąpieliska.
Tym razem spróbowaliśmy kuchni pensjonatu "Huzar" ul. Kazinczy 3. Powiedzieć, że porcje są duże, to tak, jak nic nie powiedzieć. Schabowy to właściwie dwa schabowe. Głodny dorosły mężczyzna zje, ale już nie ma ochoty na deser. Cena 1.400Ft. Ceny w "Huzarze" są na identycznym poziomie jak w Var Vendeglo na ul. Arpad.
Z prognozy "słońce zza chmur" spełniła się właściwie tylko druga część. Na szczęście nie było wiatru i wyjście z wody nie było nieprzyjemne. Za to noce były gwiaździste i zimne. Sąsiedzi - widać, że stali bywalcy - wzięli farelki i późnym wieczorem musieli grzebać w skrzynkach elektrycznych, bo spalili bezpieczniki. Ostatecznie podpięli się przedłużaczem do gniazda dla przyczep.
W niedzielę po południu pojechaliśmy znów do "Huzara" na naleśniki Gundela, potem jeszcze na chwilę do wody i o 17:50 wyjazd. Zakup wyrobów regionalnych w TESCO w S-ujhely, powrót do domu o 23:00.
Cena d0mku na 5 osób (niestety byliśmy w 4) to z klimatem i parkingiem nieznacznie ponad 10.000Ft (bo po sezonie). W tym dwa dni na basenach z możliwością wielokrotnego wejścia! Można płacić kartą. Kierownik campingu mówi po angielsku.
Wrażenia - bezcenne. Polecam!
PS. W sobotę wieczorem krążyliśmy po miasteczku rozglądając się za jakimś sklepem - kończyła nam się herbata. Strzałki "Tesco" kierowały na S-ujhely, d0m towarowy w soboty był otwarty tylko do 13-tej... Zapas udało się uzupełnić dopiero w niedzielę rano. Na szczęście tuż przy campingu są dwie piwiarnie czynne do późnej nocy.
Dopiero późnym popołudniem w niedzielę dołączyła wycieczka z PL i po dwóch dniach ciszy było to coś jak nalot szarańczy, wszyscy się znali, bo to była jakaś integracja, i zapewne zaliczyli wcześniej degustację tokaju, więc atmosfera bardzo się ożywiła. Dobrze, że nie było z nimi dzieci walących piłkami po głowach i sikających z pistoletów na wodę do ucha.
Również połowa campingu zajęta była przez Polaków (5 samochodów), druga połowa pusta. Sanitariaty formalnie spełniają unijne standardy (bynajmniej nie słynny standard trzech kijów ), jednak przyjemniej było korzystać z łazienek należących do kąpieliska.
Tym razem spróbowaliśmy kuchni pensjonatu "Huzar" ul. Kazinczy 3. Powiedzieć, że porcje są duże, to tak, jak nic nie powiedzieć. Schabowy to właściwie dwa schabowe. Głodny dorosły mężczyzna zje, ale już nie ma ochoty na deser. Cena 1.400Ft. Ceny w "Huzarze" są na identycznym poziomie jak w Var Vendeglo na ul. Arpad.
Z prognozy "słońce zza chmur" spełniła się właściwie tylko druga część. Na szczęście nie było wiatru i wyjście z wody nie było nieprzyjemne. Za to noce były gwiaździste i zimne. Sąsiedzi - widać, że stali bywalcy - wzięli farelki i późnym wieczorem musieli grzebać w skrzynkach elektrycznych, bo spalili bezpieczniki. Ostatecznie podpięli się przedłużaczem do gniazda dla przyczep.
W niedzielę po południu pojechaliśmy znów do "Huzara" na naleśniki Gundela, potem jeszcze na chwilę do wody i o 17:50 wyjazd. Zakup wyrobów regionalnych w TESCO w S-ujhely, powrót do domu o 23:00.
Cena d0mku na 5 osób (niestety byliśmy w 4) to z klimatem i parkingiem nieznacznie ponad 10.000Ft (bo po sezonie). W tym dwa dni na basenach z możliwością wielokrotnego wejścia! Można płacić kartą. Kierownik campingu mówi po angielsku.
Wrażenia - bezcenne. Polecam!
PS. W sobotę wieczorem krążyliśmy po miasteczku rozglądając się za jakimś sklepem - kończyła nam się herbata. Strzałki "Tesco" kierowały na S-ujhely, d0m towarowy w soboty był otwarty tylko do 13-tej... Zapas udało się uzupełnić dopiero w niedzielę rano. Na szczęście tuż przy campingu są dwie piwiarnie czynne do późnej nocy.