28-11-2012, 12:05
W 2003 roku byłem w Budapeszcie na Mistrzostwach Świata grupy IA (liga niższa) w hokeju na lodzie.
Ostatni mecz Węgrzy przegrali z nami 1:3. Po odegraniu hymnu polskiego, węgierscy kibice odśpiewali hymn węgierski (wykonanie koncertowe) dla swoich zawodników. Zawodnicy i zagraniczna część publiczności nagrodzili to gromkimi brawami. To było coś wspaniałego, ich przywiązanie do ojczyzny i barw narodowych jest godne naśladowania tym bardziej, że nie ma to nic wspólnego z nacjonalizmem. Przed meczem i po meczu spędziłem czas z Węgrami, każdy z nas bardzo żałował, że do grupy I awansowali Kazacy a nie Polacy lub Węgrzy.
Ostatni mecz Węgrzy przegrali z nami 1:3. Po odegraniu hymnu polskiego, węgierscy kibice odśpiewali hymn węgierski (wykonanie koncertowe) dla swoich zawodników. Zawodnicy i zagraniczna część publiczności nagrodzili to gromkimi brawami. To było coś wspaniałego, ich przywiązanie do ojczyzny i barw narodowych jest godne naśladowania tym bardziej, że nie ma to nic wspólnego z nacjonalizmem. Przed meczem i po meczu spędziłem czas z Węgrami, każdy z nas bardzo żałował, że do grupy I awansowali Kazacy a nie Polacy lub Węgrzy.