Spotkaliście się z dowcipami o Seklerach wśród Węgrów? Ja tak ale z powodów oczywistych rano nie pamiętałem a zaśmiewałem się do łez... odniosłem wrażenie, ze to jakby skrzyżowanie dowcipów o Szkotach z dowcipami o góralach i sołtysie z Poraża... przypominam sobie jeden:
- rodzina seklerska: ojciec, matka i syn wracali z lasu wozem wypełnionym drewnem, na którym siedzieli. W pewnej chwili wóz się zakołysał na większej nierówności i w efekcie wywrócił, przysypując pasażerów... po chwili spod drewna wygrzebał się stary Sekler, otrzepał ubranie, usiadł na miedzy i zakurzył. Drugi wylazł spod drewna syn, usiadł koło ojca i też zakurzył... chwilę palili w milczeniu, w końcu syn pyta ojca: "Wygrzebiemy matkę?" Stary Sekler podrapał się za uchem, wypuścił kłąb dymu, wzruszył ramionami i rzekł: "Ona nie kurzy!"
- rodzina seklerska: ojciec, matka i syn wracali z lasu wozem wypełnionym drewnem, na którym siedzieli. W pewnej chwili wóz się zakołysał na większej nierówności i w efekcie wywrócił, przysypując pasażerów... po chwili spod drewna wygrzebał się stary Sekler, otrzepał ubranie, usiadł na miedzy i zakurzył. Drugi wylazł spod drewna syn, usiadł koło ojca i też zakurzył... chwilę palili w milczeniu, w końcu syn pyta ojca: "Wygrzebiemy matkę?" Stary Sekler podrapał się za uchem, wypuścił kłąb dymu, wzruszył ramionami i rzekł: "Ona nie kurzy!"