06-06-2012, 20:48
To z moich prywatnych spostrzeżeń:
- co do herbaty: gdzieniegdzie naprawdę dziwnie na mnie patrzyli, kiedy w środku sierpnia kupowałam duży kubek gorącej czarnej herbaty.
- biurokracja: wyjazd na stypendium czy na letni uniwersytet na Węgry wymaga wysłania im w dwóch kopiach: formularza, planu pracy, opinii nauczyciela, ksera i tłumaczenia indeksu, ksera i tłumaczenia matury/dyplomu, zaświadczenia lekarskiego, poświadczenia strony węgierskiej o gotowości przyjęcia i chyba czegoś jeszcze, a zanim się wyśle trzeba to wszystko zeskanować i im przez internet podesłać. Dla porównania, kiedy jechałam na podobny letni kurs do Finlandii wysłałam jeden formularz pocztą, drugi przez internet, a moja nauczycielka wysłała im jakieś moje wypracowanie i opinię o mnie.
- co do herbaty: gdzieniegdzie naprawdę dziwnie na mnie patrzyli, kiedy w środku sierpnia kupowałam duży kubek gorącej czarnej herbaty.
- biurokracja: wyjazd na stypendium czy na letni uniwersytet na Węgry wymaga wysłania im w dwóch kopiach: formularza, planu pracy, opinii nauczyciela, ksera i tłumaczenia indeksu, ksera i tłumaczenia matury/dyplomu, zaświadczenia lekarskiego, poświadczenia strony węgierskiej o gotowości przyjęcia i chyba czegoś jeszcze, a zanim się wyśle trzeba to wszystko zeskanować i im przez internet podesłać. Dla porównania, kiedy jechałam na podobny letni kurs do Finlandii wysłałam jeden formularz pocztą, drugi przez internet, a moja nauczycielka wysłała im jakieś moje wypracowanie i opinię o mnie.